1
Akademia Lemologiczna / Odp: Akademia Lemologiczna [Pamiętnik znaleziony w wannie, albo Zaczontek]
« dnia: Sierpień 15, 2022, 09:42:38 pm »Cytuj
Ten chyba bardziej pasowny:O! Wpadliście na niezwykle interesujący trop.
Albo przestawiają litery i odkrywają najtajniejsze plany niespokojnej partii. Jeżeli na przykład piszesz do przyjaciela: „Mój brat Tomasz K. miał hemoroidy”, biegły odcyfrowujący umie znaleźć w tym period znaczący: „Trójmaszt Bohemia — omyłka i mord”. To jest metoda anagramatyczna.
Powiedziałbym, że wprost wypożyczona metoda deszyfrowania:)
Naprawdę spora zbieżność metody deszyfracji z lemowego pamiętnika z swiftowym, XVIII-wiecznym, też poniekąd pamiętnikiem.
Cytuj
Jeśli on w myślach nazwał Gmach "białym labiryntem" to nie dziwi jego bełkot po przeczytaniu tego fragmentu - takie mam wrażenie, że przeczytał swoje myśli.Tzn, też miałem podobne wrażenie, ale doczytałem konkret i... tam jest tylko opis stanu "przed wejściem". Fakt, zapis myśli eNa (tak zakładamy, że się rozpoznał) może budzić zdumienie.
Cytuj
W każdem...wymowne chuchnięcie Prandtla pachnie Gombrowiczem:)A gdzie zapachowy styk?
Z Gombra cienki jestem.

Cytuj
Na polecenia Prandtla Kruuh dokonuje ostatecznego deszyfrowania, które to Prandtl odrzuca jako fałszywą asocjację. A brzmi ono:Tia... najpierw je zdobywa, potem wrzuca do herbaty przypadkowym (?) gościom, a potem mu się coś mami
- Wie...mm...muuu...sztucz...sztuczne m...m! M!!! Ha, ha, ha! Ha, ha, ha!

Aprop Kruuha - chciałem się przy nim na chwilkę zatrzymać, bo też mam asocjację

Ja sądzicie?
Kim on jest? Jaką rolę pełni w tym wydziale? Jak można go krótko, z żołnierska, nazwać?
Na podstawie opisów postaci które przytaczam;
W kwadratowym pokoju siedział przy stole nadzwyczaj otyły oficer i gryzł cukierki z papierowej torby, mieszając herbatę.
Gruby oficer, nie przestając mlaskać, pokazał mu trzy palce. Mundur miał rozpięty. Zdawał się spływać z krzesła, na którym siedział. Miał nalaną twarz, kark nabiegły tłuszczem, pofałdowany, oddychał głośno, świszcząc. Wyglądał, jakby się dusił.
Gdy odszedł, zwróciłem oczy na grubego. Cukierki zgrzytały mu w zębach. Usiadłem na krześle pod ścianą.
Starałem się nie patrzeć na chorobliwie otyłego oficera, bo drażnił mnie swoim mlaskaniem, a jeszcze bardziej tym, że wyglądał, jakby lada chwila miała go trafić apopleksja. Fałdy jego karku były aż sine pod szczotką krótko przystrzyżonych włosów. Jego tłuszcz był jego krzyżem, torturą. Oddychał z wysiłkiem, na jaki można się zdobyć chyba w ostateczności, przez chwilę, a on robił to ciągle i przy tym w ogóle jakby o tym nie wiedział. Walczył o powietrze i gryzł cukierki. Rosła we mnie chęć wyrwania mu papieru ze słodyczami; opychał się nimi, łykał, czerwieniał, siniał i sięgał lepkimi palcami po nowe.
Oficer za stołem chrapnął przeraźliwie. Drgnąłem. Wysiąkawszy nos, zajrzał do chusteczki, potem schował ją, sapiąc, z nie domkniętymi, nabrzmiałymi wargami.
Tłusty oficer musiał ją tam wrzucić, kiedy czytałem. Popatrzyłem na niego. Ziewał. Wyglądało to, jakby konał z rozdziawionymi ustami.
- Noooo? - zastękał wyrwany z odrętwienia otyły oficer. Zamglonymi, błoną jakby przesłoniętymi oczami wpatrzył się w Prandtla, który cisnął mu w twarz:
- Kancelerować!
- Neeee - zabeczał gruby falsetem.
..gruby zaniósł się niepowstrzymanym śmiechem, który przeszedł w rzężenie, okolona tłuszczem twarz posiniała mu, ze łzami, niknącymi w fałdach torbiastych policzków, łkał, łapiąc powietrze.
To wszystko. Kruuh!! - podniósł głos. Otyły całym w mundur opiętym cielskiem trząsł się na krześle, uczepiony kiełbaskowatymi palcami stołu. Na okrzyk Prandtla ucichł, chwilę pojękiwał, aż począł się gładzić obu rękami po twarzy, jakby pragnął się w ten sposób pocieszyć.
Zwróciłem oczy na otyłego. Miał wzrok śniętej ryby. Powietrze poświstywało w jego na pół otwartych ustach.
Ciekawy opis jak na kluczowe i ostatnie ogniwo deszyfracji, no nie?