Nie wiem, maźku. Samoorganizacja samoorganizacją, ale skąd się bierze taka niewyobrażalna rozmaitość kształtów i form, i to bardzo skomplikowanych? Liść paproci, skrzydełka motyla, ucho człowieka... To przecież spory kawał informacji. A gdzie ta informacja jest przechowywana w międzyczasie? W genach? Hmm...
Pozwólcie Państwo, że poniekąd offtopicznie przytoczę następujący fragment. Nieortodoksalny punkt widzenia na geny i ich rolę w morfogenezie...
Przecież nie twierdzę, że kształt organizmu jest efektem samoorganizacji jako takiej, bo każdy człowiek miałby gdzie indziej uszy, o ile w ogóle każdy by je miał

. Czy jednak, jeśli zrzucasz niechcący szklankę na podłogę, trącając ją łokciem poruszony tym, co właśnie piszę - musisz (lub ktoś inny) wydać jej szczegółową instrukcję, że nie powinna wisieć na wysokości blatu, a zlecieć, ruchem jednostajnie przyspieszonym z uwzględnieniem oporów powietrza i zmiany przyspieszenia grawitacyjnego wywołaną narastającym zbliżeniem masy szklanki i Ziemi o ok. 0,8 m, wykonując po drodze ruch obrotowy zapoczątkowany zanikającym podparciem na krawędzi blatu kiedy już środek ciężkości znalazł się poza jego obrysem i zaczął spadać? I to samo odnośnie do sposobu rozbicia się, z uwzględnieniem przemiany części energii kinetycznej na cieplną oraz fal akustycznych? Łącznie instrukcją dla kurzu na podłodze i kota na sofce - że mają zgodnie podskoczyć? Przypuszczam, że niczego takiego nie robisz, a szklanka spada.
To co literacko przedstawiasz stanowi istotną część moich zainteresowań i raczej trudno przedstawić to w zwięzły sposób, bo tłumaczenia tłumaczeń jakie serwuje nauka rozdzielają się jak delta Gangesu i faktycznie łatwo jest widzieć cegłę, nie zauważając gmaszyska. Ale widzenie cegły a nie nie gmachu nie obchodzi gmachu, bo on jest. Tym niemniej człowiek, niezależnie od warunków zewnętrznych, czyli nacisków środowiska, wyrośnie zawsze na mniej więcej takiego samego człowieka, oczywiście środowisko może zaburzyć ten rozwój niedoborami, truciznami, nadmiarem zresztą też. Ale to raczej soma, mimo że odpowiednio wczesny nacisk środowiska może pewne rzeczy ukształtować raz na zawsze - człowiek akurat (i nie tylko) broni się przed tym ciążą, czyli inkubacją w możliwie stałych i prawidłowych warunkach - ale jeśli matka jest narkomanką, to dziecko ma ten nałóg niejako wrodzony.
Nie mam więc na myśli regulacji z zewnątrz, tylko regulację od wewnątrz, czyli wytwarzanie się sieci zależności pomiędzy komórkami, która polega na ogólnie mówiąc prawach natury (fizyki) i nie wymaga żadnej instrukcji, jak ta szklanka, której mam nadzieję jednak nie zrzuciłeś

. Rozwój organizmu jest przejściem od komórki totipotentnej do somatycznej przy udziale wszechogarniającej smierci (apoptozy). Tutaj jest akurat spora różnica z roślinami, bo każda jądrowa komórka roślinna jest totipotentna. A u zwierząt wielokomórkowych prawdziwie totipotentna jest zygota i blastomery. Do podziału zygoty na 8-16 balstomerów (zależnie od gatunku) - każdy blastomer może być odłączony i powstanie z niego normalny organizm. Prawidłowy rozwój organizmu jest w dużej mierze programowaną śmiercią jego komórek. Poddane "ciśnieniu" czy też "parciu społecznemu" sąsiednich komórek towarzyszki się dostosowują. Przecież to sa żywe jednokomórkowce, wydalające i wydzielające hormony i protohormony (bo przecież to produkty przemiany materii stały się protohormonami). Nieraz człowiek sądzi, że dotarł do kompletnej głuszy i nagle znajduje ledwie nakrytą liściem ludzką kupę - i już wie, że nie jest sam na świecie

. Stąd zresztą zadziwiająca metamorfoza odtworzonych ze skóry ramienia nosów czy dużych palców nogi przyszytych w miejsce kciuka, które po pewnym czasie ewidentnie zaczynają wyglądać jak nos a nie płatek skóry czy jak kciuk, a nie duży palec u nogi. Czy też zjawisko powiększenia pozostawionej nerki po usunięciu chorej.