Mysle, ze ten progres w sumowaniu inteligencji inteligentnych w przestrzeni nie jest tak liniowy i matematyczny. Jest ogromnie mnostwo czynnikow, ktore determinuja istnienie zycia, a juz na pewno takiego, ktore musi miec odpowiednia ilosc czasu, by wyewoluowac do inteligentnej formy.
Problem jest taki, ze proces ewolucji przebiega bardzo wolno i od pierwotniakow do nadajnikow radiowych droga jest dluga, a po drodze moze sie przytrafic cala masa czynnikow, ktore delkatne zycie niszcza. Pewnie bakterie i formy proste sobie daja rade, ale im organizm bardziej skomplikowany, tym ma gorzej i przy ewentualnej katastrofie musi miec znowu duzo czasu, zeby nadrobic straty. Moze sie wydawac, ze spadajace meteoryty i komety to rzadkosc, ale gdy sie porowna to z czasem potrzebnym zyciu na rozwoj, to kilka obiektow na pewno sie znajdzie, zwlaszcza w systemach, ktore maja mniej szczescia, a konkretniej nie maja grawitacyjnych odkurzaczow na miare naszego Jowisza. Podejrzewam tez, ze zycie w centrach galaktych tez ma male szanse, bo tam znowu zdarzaja sie "czeste" wybuchy supernowych, czyli promieniowanie jest wysokie i niszczy zycie w zarodku. No i trzeba miec (przypuszczalnie, mowie w oparciu o formy zycia, ktore znamy) odpowiednia atmosfere, odleglosc od gwiazdy i staje sie to ogromnie skomplikowane wszystko i tylko kiedys bylem optymista, ale jak sobie pomyslalem, to wcale nie jest rozowo w kosmosie. A gdy jeszcze doda sie ograniczenia techniczne w nadawaniu sygnalow i prawdopodobienstwo znalezienia sie dwoch cywilizacji, ktore sa w stanie w ogole porozumiec sie (jedni beda w stanie odebrac sygnal nadawany przez drugich - jeszcze chwile temu nie znalismy radia) i to jeszcze w odpowiednim czasie (tak, zeby zsynchronizowac nadawanie z odbiorem, zeby sie cywilizacje nie rozminely). Ja sie wcale nie dziwie, ze kosmos milczy...