To zadziwiające, że incydentalny w sumie temat sprzed półwiecza z okładem, wciąż budzi takie emocje. wolałbym jednak rozmawiać bardziej „na zimno” i bez okładania się epitetami.
Dobra – do rzeczy
Oczywiście! Jeśli to będzie numer poświęcony Świętu Niepodległości to taka właśnie będzie wymowa tego artykułu. Chyba że w samym artykule wyraźnie napiszesz, że jesteś przeciwko Świętu Niepodległości i uważasz, że czcić go nie należy. Albo okaże się, że redakcja wbrew Twojej woli wydrukowała artykuł, który pół roku wcześniej napisałeś np. na rocznicę śmierci Wieniawy.
Tak myślałem, mamy różne rozumienie słowa „uczcić”. Dla mnie omawiana sytuacja to artykuł przyczynkarski, rocznicowy, ale bez wyraźnej afirmacji okazji, przy której się ukazuje – nie jest czczący.
Jest okazjonalny – to chyba najpasowniejsze słowo. Patrzę na słownik j.p. – są 4 znaczenia "czcić"
1. «oddawać cześć religijną»
2. «otaczać wielkim szacunkiem»
3. «oddawać hołd, okazywać pamięć»
4. «obchodzić jako święto»Dla mnie kluczowe są dwa pierwsze, dla ciebie, to tylko moje wrażenie, każde okołoświąteczne napisanie to uczczenie. Zatem punkty 3-4.
Natomiast dla mnie musi być wyraźnie uwypuklony szacunek do tej okazji. W omawianym artykule, jego tekście, tego szacunku nie widzę; ba, tam prawie nic nie ma o Rewolucji. Stąd mam go za artykuł okolicznościowy.
Pierwsza 1/3 tekstu jest o relacjach futurologia-diamat-pisarze sf.
Dalej spory kawałek o Wellsie i dopiero gdzieś w połowie tekstu pojawia się incydentalnie Lenin.
Potem znów o Wellsie i analiza jego poglądów – pod koniec znów pojawia się Lenin w rozmowie z pisarzem. Reasumując – o Wellsie jest znacznie więcej niż o Leninie, a o Rewolucji prawie nic.
Tak wygląda modelowy artykuł ku czci Lenina i Rewolucji?
Przecież, przykładowo, obchodzimy święto(?) rocznicę wybuchu II wojny –1 września. Pojawiają się liczne artykuły ale nikt chyba nie uważa tego za hołd dla najazdu niemieckiego.
Ot – ważna historyczna okoliczność.
Ten żenujący argument jest na serio czy jaja sobie ze mnie robisz? Chyba powinnam Ci zadać to samo pytanie co Kaganowi. Dziwni ludzie się trafiają na tym forum. Tak, jednak jestem tu mocno "niekompatybilna"
Łatwo się żenujesz. Natomiast nie żenuje cię zaglądanie komuś w spodnie w poszukiwaniu napletka i domaganie się deklaracji religijnych bo inaczej „to zamydlanie”?
Więc zgodzę się z Tobą – dziwni ludzie trafiają się na tym forum.
A chodziło mi o to, że dla Lema to był jego zawód, jego robota - pisanie o fiuturologii...oj, to inni, o futurologii rzecz jasna. Wkrótce napisze Fifę.
Więc o tym pisał, to go interesowało - no bo o czym miał pisać?
Gdyby był kucharką pisałby o kulinariach.
Odnoszę wrażenie, że dla Ciebie czczenie rewolucji i chwalenie Lenina zaczyna się od transparentu z napisem "Wszyscy kochamy geniusza Lenina i wspaniałą rewolucję". A co jest poniżej to tylko takie nie wiadomo co, w którym można się doszukiwać "zakamuflowanych" antypaństwowych treści.
Tak właśnie, choć przerysowałaś.
Oczekuję wyraźnej deklaracji piszącego, że szanuje i pochwala. Rozumiem, że takiej nie znalazłaś w omawianym tekście?
Stąd cała bulwersacja wynika jedynie z okoliczności czasowych ukazania się artykułu?
Plus tytuł, ale o tytule już było.
Idąc tym tropem "porządni" pisarze powinni w PRL pisać jedynie od sierpnia do września (potem wiadome święta wojskowo-rewolucyjne plus miesięczne wyprzedzenie na wszelki wypadek), potem dopiero od grudnia do maja (czerwiec lipiec - sezon świąteczny) i zaś od sierpnia...
Przecież cały ten artykuł jest o tym, że ostatecznie Wells był naiwniakiem, a Lenin realistą.
"Patrząc na ową scenę sprzed kilkudziesięciu lat, widzimy przecież, kto z owych dwóch rozmówców był utopistą, a kto - racjonalistą, realnie myślącym. Niewątpliwą utopią okazał się pomysł Wellsa, "oswojenia" formacji kapitalistycznej i przejścia od niej - do stanu kolektywizacji socjalistycznej - drogą łagodnych, powolnych przejść ewolucyjnych."
Wybrałaś jedno zdanie. Jesteś mistrzynią omijania niewygodnego
W poprzednim liście zacytowałem zdanie końcowe – z którego wynika co innego. Na tym polegała gra z cenzurą. Przytoczę je znów;
"Kim okazał się Wells - w zestawieniu z Leninem? Uczciwym Anglikiem, w gruncie rzeczy wiernym tradycjom swego kraju, trzeźwym aż do sceptycyzmu, skoro mógł Lenina nazwać w swojej książce - "marzycielem kremlowskim".Naprawdę widzisz w tym zdaniu ze Wells był naiwniakiem?
„Trzeźwy aż do sceptycyzmu” to naiwniak?
Dobrze,zatem przy okazji , o cenzurze w PRL – ciekawy artykuł fachowców. Kluczowe dla mnie fragmenty
Po stronie społecznej – mam tu na myśli autorów, pisarzy, dziennikarzy – jest to wy-pracowanie różnych metod konfrontacji z tym systemem: omijania, używania języka ezopowego, metajęzyka, mrugania okiem do publiczności. Na przykład w „Obrazie Tygodnia” w „Tygodniku Powszechnym” w marcu1968 r. jest notatka, że pod Warszawą Wisła jest brudna. Cenzor nie może tego zatrzymać, a wszyscy wiedzą, o co chodzi. To jest cała gra. Można opowiadać miliony anegdot o tym, w jaki sposób obchodzono cenzurę. I finalne
Żeby rozumieć zapisy między wierszami, żeby rozumieć poszczególne aluzje, dostrzec przemilczenia czy koncesje na rzecz tej czy innej formy cenzury, trzeba mieć tak naprawdę gigantyczną wiedzę o epoce, o tym, w czym człowiek PRL był zanurzony;tu całość.
http://www.polska1918-89.pl/pdf/zabijanie-slowa.-o-cenzurze-w-prl,5695.pdfI ja, wspomniane cechy tekstu autora grającego z cenzurą, widzę – Ty nie.
Nie ma tu żadnego odwracania kota ogonem – to ówczesna rzeczywistość była odwrócona. Warto takie rzeczy widzieć, widzieć - jak chce się zajmować historią PRL a zwłaszcza ferować oceny, wyroki.
To teraz spróbuj wykręcić, że "racjonalista, realnie myślący" nie równa się "mądry". I to nie tylko w potocznym rozumieniu, ale także w słowniku samego Lema. Przecież u Lema "racjonalista" to chyba największa możliwa pochwała
Nic nie wykręcę - dla mnie mądry zawiera w sobie dobry. Tylko tyle.
Eichmann, ten był wielkim racjonalistą.
Lenin podobnie.
O tyle był racjonalistą, że był skuteczny. Stąd realnie myślący. Nie wiem, czy dla Lema taki racjonalizm był najwyższą pochwałą. Znał do dość dobrze z własnej skóry.
- Wybacz, ale masz poważne trudności z odczytywaniem niuansów. Czytasz "prostolinijnie" niemal dokładnie tak jak Kagan.
Dziękuję – jestem prostolinijny i mam to za zaletę.
Stad zdumienie, że ktoś mi zarzuca wykręcanie kota ogonem. Dziękuję raz jeszcze, że to zauważyłaś (wbrew sobie gdzie indziej).
W zarzucanym nieporozumieniu;
Ale ale - nie zgładzasz się z tezą że wszystkie gazety oficjalne (pomijam bibułę) były wtedy kontrolowane przez państwo!? To przełom w historiografii PRL.
Nudny będę - podasz tytuł choć jednej samodzielnej?
Postawiłem znak zapytania, co było wyrazem zdziwienia i niepewności co do własnej interpretacji.
Wyjaśniłaś mi że się myliłem.
Dzięki, zatem akceptujesz tezę, że wszystkie publikatory w PRL były kontrolowane przez władzę niezależnie, czy miały oficjalny stempel organu PZPR, czy nie? Dotyczy to też książek. Zatem każdy, kto cokolwiek publikował w tym ustroju afirmował system. Choćby mimowolnie. Dobrze rozumiem? Tylko jakoś ich dzielisz na mniej i bardziej wtopionych?
Nie przyjmuję koncepcji, że w zasadzie wszyscy piszący byli podobnie umoczeni, bo wszystkie gazety z katolickimi włącznie były nadzorowane przez państwo.
Czyli wszyscy byli umoczeni, ale niepodobnie co do skali – teraz dobrze rozumiem?
To może podaj anonimowy livie (któremu chyba wobec tego nie powinnam wierzyć :-) ) jakiś przykład takiej samowolki polskiej cenzury w przypadku tekstu o ważnym charakterze ideologicznym.
Samowolki?
Cenzorzy mieli swoich patronów, co powodowało perturbacje. W Krakowie by poszło, a w Olsztynie przykładowo, nie.
O tym też jest linkowany artykuł.
A skoro już pytasz mnie wprost – z tej samej okazji – okrągłej rocznicy Rewolucji reżyser Dejmek wystawił w Teatrze Narodowym sztukę „Dziady” Mickiewicza.
I nie przy okazji jak Lem, ale wprost – z jasno napisaną intencją.
I dla mnie to wtopa nie tyle cenzury a całego systemu – oczywiście z ich punktu widzenia.
Mój jest odwrotny.
Intencje obchodów często rozmijały się z efektami. Przykładem takiego zjawiska było wystawienie „Dziadów” w reżyserii Kazimierza Dejmka, których zdjęcie z afisza było jednym z zarzewi wydarzeń marcowych w 1968 r. Przypomnijmy, że Dejmek reżyserował dramat Adama Mickiewicza w ramach obchodów 50. rocznicy „Wielkiej Socjalistycznej Rewolucji Październikowej”. Dejmek zabezpieczał się w ten sposób przed zakusami cenzury.https://dzieje.pl/aktualnosci/dr-p-oseka-obchody-rewolucji-pazdziernikowej-pokazywaly-ze-polska-jest-krajemDrobnych gierek było pełno – chwalił się choćby Łysiak.
Poza tym lemolog nie podał żadnego dowodu, że artykuł Lema zatrzymała cenzura. On tak tylko sobie w to wierzy. I też nie dał żadnego przykładu podobnej sytuacji. Podkreślam: chodzi mi o tekst o charakterze ideologicznym w numerze "ku czci...", obok Breżniewa, a nie o to, że Polakom wolno drukować trochę więcej w powieściach i na przykład tłumaczą powieści zachodnie, które w ZSRR się nie ukazują itp.
Cóż, ja Lemologowi ufam, bo jest rzetelny w swych dociekaniach. Ty nie ufasz, odrzucasz jego rozumowanie – twój problem, możesz sobie wyjaśniać to inaczej.
Dla mnie sprawa oczywista – z dodatkowych informacji od Lemologa wynika, że Lem popełnił artykuł w początkach października, wysłał do zamawiającej redakcji Izwiestia (centralny organ partyjny bolszewików) i lokalnej Gazety Krakowskiej (na prośbę zamawiającego) i o sprawie zapomniał.; a to
- kiedy artykuł się ukaże?
- czy się ukaże?
...już wpływu nie miał.
Tekst mógł ukazać się jeszcze w październiku, mógł w początkach listopada, mógł w grudniu po południu... Ostateczne w centralce się nie ukazał – ukazał się w lokalnej gazecie w Polsce.
Ot, Polska z perspektywy sowieckiej uchodziła zawsze za kraj wolności, a w samej Polsce Kraków miał opinią bardziej liberalnego miasta. I tam puścili.
I wcale nie w punkt rocznicę bo ta była we wtorek 7 listopada, a w numerze łikendowym, sobotnio-niedzielnym. Nie zdziwiłbym się, gdyby Breżniew obok, był alibi dla redaktorów którzy puścili tekst. Oczywiście - to jedynie mój domysł. Taką metodę stosowano, umieścić podejrzane obok tego którego się nie atakuje.
Natomiast zgodzę się, że Lem zauważał okoliczność rocznicową i być może nawet na to liczył. Że na tej fali jakoś opublikują.
- Ale po tym, co wykręciłeś z mojego zdania o koncepcji powszechnego umoczenia, nie dziwię się temu "zmasakrowaniu" Rojta :-) Z pewnością "dowaliłeś" mu bardziej niż on Lemowi!!!
Tu się mocno nie zgodzę.
Nawiązywałem jedynie do tego fragmentu
I wreszcie po trzecie, gdyby jednak z jakiegoś ezoterycznego powodu artykuł Lema rzeczywiście okazał się herezją, towarzysze radzieccy z pewnością natychmiast daliby cynk towarzyszom polskim, którzy z kolei z pewnością nie zdecydowaliby się na wydrukowanie go na pierwszej stronie "Gazety Krakowskiej" obok referatu towarzysza BreżniewaTo ewidentna brednia, że towarzysze z cenzury w Moskwie zaraz dzwonią do jakiegoś Krakowa, że niejaki Lem coś tam skrobnął nie tak... Aż takim pępkiem to dla nich nie byliśmy. I Rojt to doskonale wie - Rojt jest celowo stronniczy.
Czy pisanie przez kogoś kto na maturze dostał piątkę z religii mojżeszowej, że nie ma bladego pojęcia o judaizmie, to Twoim zdaniem:
a) lapsus bez znaczenia
b) wybiórcza szczerość
c) może jednak zamydlanie
Oczywiście A – Znam dzisiaj masę dzieciaków, to część mojej pracy - mających piątki z religii, bo z tego przedmiotu są zazwyczaj same piątki, – które to dzieci nie wiedzą kim był Jezus.
Ot, chodzą bo muszą, choć po prawdzie nie muszą. A wtedy – znasz system oświaty CK i potem II RP? - To był pełny przymus. Nie było zajęć zastępczych typu etyka - Na jakąś religię chodzić musiał.
I zaraz o tym zapomniał, tak jak ja o swoich lekcjach katechezy. I tysiące dzieciaków dzisiaj, które mają zupełnie inne problemy i zainteresowania niż np. tajemnica wcielenia.
W każdym razie uważam to co Lem zaproponował za prawdopodobne i Rojtowi nic do tego, czy mówił, czy milczał?
Czy kłamał, że się nie zna...też.
więc nie próbuj mi udowodnić, że Lem nie lubił się chwalić i nie rozkładał pawiego ogona. Aż tam Bereś parę razy go ironicznie hamował, jaki ten Lem biedny, niedoceniony i niedopieszczony.
Fakt, jak go już pytali, to potrafił się pochwalić – zwłaszcza z wiekiem się nasiliło. Cóż, być może wszystkich nas to czeka – niedopieszczenie.
Natomiast jestem prawie pewny, że on zwyczajnie nie pamiętał tego artykułu, bo takich średniawek popełniał na pęczki. Zresztą widać to w uzupełnieniu Lemologa...jeszcze tym ewentualnym w prasie rosyjskiej był jakoś zainteresowany, prze chwilę.. potem machnął ręką.
To my się teraz tym ekscytujemy – czemuś.
I to dopiero jest dla mnie tajemnica, większa niż te lemowe.