ciekawe kto wg D. wybuduje nam domy, obetnie włosy, zreperuje to i owo – myślę, że jeszcze nie jesteśmy tak daleko…co pokazały ostatnie lata: zamknięte szkoły zawodowe i totalny brak pracowników. Wszędzie ogłoszenia: zatrudnię...
Nie wykluczam, że tkwię mentalnie w kulcie pracy, ale nie sądzę by jej mit upadł. Na pewno jej oblicze: jeden etat na całe życie.
Ale myślicie, że zanik pracy zarobkowej to nasza najbliższa przyszłość?
Mam wrażenie, że D. (którego utwory, prawdę rzekłszy, lubię prawie tak jak Ty, tylko mniej to okazuję
) zamknął się w wieży z kości słoniowej, i bazując na informacjach o rozbudowanym socjalu, postępującej automatyzacji, nieśmiałych przymiarkach do wprowadzania dochodu gwarantowanego, oraz na - obserowanych zapewne bezpośrednio (ja miałem okazję, to pewnie i on) - mikrodepresyjkach korpoludków ze strzeżonych osiedli
* (czas po pracy spędzany na sączeniu winka, oglądaniu modnych seriali i użalaniu się nad sobą, seks traktowany jako lek na nudę, okazjonalne szaleństwa w Dubajach i tym podobnych) buduje ogólnocywilizacyjne wnioski na wyrost. Chyba za bardzo się stara zastąpić Lema, choć nie
czuje rzeczywistości jak on.
* Które jawią się - ograniczoną kredytowymi realiami - proletaryzacją arystokratycznego
spleenu przewidzianą już przez Witkatza.
(Przy czym nie chcę, by powyższe zabrzmiało protekcjonalnie, bo to nie jest głupi facet, tylko za bardzo... filozof.)
Aha: jest tam jednak pewna wartościowa myśl, ta, że kiedyś człowiek brał za swoje sensy wytwarzane mimowiednie przez ewolucję (czy to biologią się przejawiającą, czy kulturą), a teraz pojawili się fachowcy od tych sensów produkowania. (Skądinąd dość ciekawe, że Dukaj, jawiący się twórcą światopoglądowo umiarkowanie konserwatywnym, jest zarazem apostołem takiej
перeковки.)