No tak... a ja ze swojej strony zrobiłem w dniu wczorajszy zupełnie niespodziewany zakup, trafiając przypadkiem na ,,Test Pilota Pirxa" na dvd.
Normalnie jestem oszczędny, ale zobaczywszy tą płytę oprzytomniałem dopiero wtedy, gdy biegnąć do domu z zaciśniętymi na niej rękami zauważyłem, że nie mam rękawiczek (-9 stopni, to zobowiązuje...) Na szczęście nie była taka droga.
Filmu tego nigdy nie widziałem.
Dla formalności,
Test Pilota Pirxa został nakręcony w 1979, reżyserem był Marek Piestrak.
Tak wygląda płyta z filmem.
Od początku byłem świadom, że czeka mnie ciężka przeprawa, ponieważ oglądanie efektów specjalnych na poziomie
Pana Kleksa może być powodem do nagłego wezbrania komizmu, ale na szczęście okazało się, że nie jest tak straszno.
No ale chyba nie dziwicie się, że chciałem ten film zobaczyć!
Toż to ekranizacja Lema pełną gębą
(Dokładnie ekranizacja opowiadania
Rozprawa z
Opowieści o Pilocie Pirxie.)
Komandorze Pirx, to musi być Saturn
Oczywiście opowiadania streszczał nie będe, przejdę od razu do swojej percepcji filmu. Mamy tu do czynienia z obrazem który, niejako z konieczności, nadbudowywuje trochę opowiadanie (dołożono nieco wydarzeń). Mamy zatem przedłużony fragment ,,naziemski'' (przed wylotem w kosmos).
Druga sonda gotowa do odpalenia...
Może to być nieco irytujące, ale co tam. Sam scenariusz i gra aktorska nie budzą raczej zastrzeżeń. Pirxa gra Sergiej Desnitski, trzeba przyznać że nawet całkiem nieźle pasuje do moich wyobrażeń. Daleko odstaje od utrwalonego przez kino akcji wizerunku bohatera, ale, przeczytawszy książkę, znamy Pirxa raczej jako utwardzonego sceptyka, niż kretyna. Dodano także kilka scen w których Pirx wspina się w górach (niestety nie księżycowych). Ciekawy zabieg.
Aleksandr Kajdanowski gra neurologów równie dobrze jak Stalkerów.
Mnie osobiście zainteresował także fakt, że w filmie pojawił się Aleksandr Kajdanowski, dobrze znany wszystkim, którzy widzieli
Stalkera Tarkovskiego. Tutaj także zagrał świetnie, choć oczywiście jego rola jest drugoplanowa.
Jeden z członków załogi widziany na monitorze Pirxa.
Nie za bardzo przypadła mi z kolei do gustu oprawa dźwiękowa, oparta na syntetyzowanych dźwiękach robionych zdaje się na jakiejś ośmiobitowej platformie: brzmieniowo przypominało to symfonie Wielkiego Elektronika ze wspomnianego już
Pana Kleksa (o zgrozo przypomniał mi się także Golarz Filip.)
Komandor Pirx w całej okazałości.
Jeśli chodzi o realizację i efekty, to cóz, efekty są cudowne:) Oglądamy zrobione ze styropianu pierścienie Saturna (te są chyba najgorzej zrobioną rzeczą w całym filmie). Ogień wylotowy ze statków jest także raczej feralny, a miniatury statków same w sobie niezbyt szczegółowe. To wszystko sprawia, że skojarzenia z
Pi i Sigmą z Matplanety nabierają mocy (Ci młodsi pewnie nie będą mieli tych skojarzeń, więc im współczuję zupełnie
). No cóz, to w końcu film z 1979 r. Nie ma się co dziwić.
,,Goliat''
Wnętrza ,,Goliata'' (statku Pirxa, dla tych co nie czytali) przedstawione są fajnie, jest całkiem ,,strawny'' klimat. Najbardziej podoba mi się sterownia i korytarze.
Smaku produkcji dodaje fakt, że udział ZSSR w realizacji był jak na owe czasy minimalny! Zrobili trochę efektów, no i wypożyczyli kilku aktorów. Tak czy inaczej, film jest polski od podłogi po sufit.
Sterownia statku widzianego
au face.
Ogólnie, podsumowując, polecam film maniakom Lema.
Wszakże, moi drodzy, jest to co by nie było ekranizacja
Pirxa, więc powinniśmy być zupełnie bezkrytyczni !
Film ma tę niewątpliwą zaletę, że przy całej swojej ciężkawości wizualnej, jest ekranizacją wierną.
Marek Piestrak odpuścił sobie wpychanie w film propagandy, rozbudowywanie go o wizytę Pirxa na zebraniu PZPR itp., przedstawił po prostu w miarę rzeczowo to, co trzeba, tu i tam rozciągając, aby film osiągnął przyzwoite 95 minut długości . Otrzymujemy zatem film bez istotnych odstępstw od literackiego oryginału.
Oczywiście nie jestem na tym forum od dziś, więc wiem że co poniektórzy, widząc rury od odkurzaczy wmontowane w kombinezony pilotów lub statki kosmiczne zrobione z gaśnic i mydelniczek dostaną niepowstrzymanych odruchów zwrotnych i odmówią oglądania takowych filmów; jednak uważam że mimo to, kto jak kto, ale maniacy Lema przełkną go bez problemu!
Trzeba wszakże pamiętać, że film pochodzi z 1979r. (zupełnie tak jak ja ) więc nie można krytykować go tak, jakby 1979 był dziś. Jak na owe czasy wygląda całkiem, powiem, przyzwoicie.