Blade Runner - ten film to AA - Absolutne Arcydzieło - i żeby było śmieszniej też wolę pierwszą wersję.Łyknąłem ją ze zjechanej kasety VHS w grudniu 86-tego roku w jakąś niedzielę między 4-tą a 6-tą rano.Wbiło mnie w fotel i tak już zostałem.Od razu uprzedzam - każdego kto będzie czepiał tego filmu - wyzywam na udeptaną ziemię
Podejmę ryzyko, przecież do odważnych świat należy!!!!!
Zacznę od tego w czym oboje bez wątpienia się zgadzamy - Blade Runner jest ponadczasowym, niedoścignionym dla innych reżyserów dziełem.
Niestety nie pamiętam dokładnie (a szkoda :-/) kiedy widziałam go pierwszy raz. Towarzyszy mi jednak na każdym kroku i wniósł w moje życie wiele zmian
A teraz, no właśnie to jest ta różnica poglądów - dla mnie wersja reżyserka jest lepsza.
Wiem, wiem...wielu podobają się myśli Deckard'a, ale moim zdaniem ułatwiają one po prostu zrozumienie filmu, nic poza tym nie wnoszą.
Wersja reżyserka natomiast jest bardziej tajemnicza, nic nie jest tak dosłowne jak w przypadku tej pierwszej.
Wymaga od widza (tutaj zaznaczę, że ja też uważam się za bardzo wybrednego kinomana) większego zaangażowania, zastanowienia, pozostawia wiele niedomówień.
Muszę napisać jeszcze o zakończeniu.....
uderza mnie bardzo infantylność ostatniej sceny w wersji, która koledze forumowiczowi podoba się bardziej.
Dla tych co nie wiedzą - chodzi o moment, kiedy już po wszystkim Racheal i Deckard jadą samochodem w nieznane, a dookoła piękny, słoneczny krajobraz.
Zalatuje mi to amerykańskim, słodziutkim happy end.
Przyznam że nie rozumiem, po co? dlaczego? w jakim celu?
ta scena.
Zakończę moje wywody stwierdzeniem, że Director's Cut jest moim zdaniem idealana od początku do....zamknięcia się drzwi windy....a potem już tylko rewelacyjny Vangelis i utwór "Blade Runner" (End Titles).
P.S. Lekcję odrobiłam i wiem, że panowie dyskutowali już na tym forum na tematy poruszone przeze mnie w owym poście. Nie chcę niczego dublować, a tylko dołożyć swoje pięć groszy.