W kwestii organizacyjnej: za tydzień idą
Triony i
Złoty Gejzer.
--
Jeśli chodzi o zawartość dwóch właśnie przeczytanych rozdziałów, to fakt - operacja mózgu była identyczna w
Czasie Nieutraconym, z tym że tam pacjent nie miał tyle szczęścia. Niewykluczone, że Lem celowo opisał dwie jakże podobne operacje, podkreślając celowo, że w przypadku
Obłoku o przeżyciu klienta zdecydowały postępy techniki - choćby sztuczne serce, respiratory, zasilanie krwi białkami, adrenalina, etc.
Ponadto było kilka momentów, w czasie których miałem odczucia mieszane - od śmiechu po konsternację. Oto one:
1. Tzw. ,,Latający kontynent Gondwana" na Jowiszu, który rzekomo unosi się nad planetą, a uwidacznia się w formie Wielkiej Czerwonej Plamy (bez komentarza).
2. Rakiety zautomatyzowane, wożące wodę na Marsa. Nawet gdyby na Marsie nie było wody, to i tak to raczej nie w stylu Lema podtrzymywać, że opłaca się ją tam wozić.
3. Dwa kwiatki w stylu ,,Powierzchnia Jowisza" i ,,Pierwszy człowiek który postawił stopę na Saturnie". Czyżby chodziło o powtarzanie tricku z chodzeniem po wodzie, zmienione co do ośrodka?

A tak w ogóle to jest całkiem zabawnie. Istotnie autorytarny ton pilota Amety był zabawny. Zresztą tam każdy tzw. specjalista to istna wyrocznia

Aż się chce płakać z radości.
Niemniej, jak to pisała
pirxowa, podchodzę do książki jako do dziennika tamtych czasów i mam fajną zabawę.