Myślę tak: układanie rankingu dzieł, w którym będą SF i non-SF jest chyba niemal niemożliwe. Albo też SF wypadnie tu w drugiej jeśli nie w trzeciej lidze (w ogólności)
Uważam, że takie porównania nie mają sensu, generalnie. To jest osobny gatunek z własnymi prawami a także gustami czytelniczymi, coś jak kryminał czy harlekin. Jakieś dzieła są dobre na swoim polu i tyle. Tu już jest za daleka specjalizacja by stosować tylko ogólnoliterackie kryteria choć i te przykładać czasem trzeba by się gatunek całkiem nie wyrodził.
Jak w muzyce, kompletnie nie jestem na bieżąco, ale jest tyle szufladek. Różny rodzaj służy różnym celom. Choć wciąż są ludzie, co uparcie twierdzą, że nieświeży Bach jest wiele lepszy od najnowszego ...uummmm cośtam.
Oczywiście autor wybitny, inteligentny, któremu na tym zależy rozepchnie każdą konwencję tak, że będzie z tego dobra literaura i duży ładunek myślowy. Odpowiedź na pytanie czy takie dzieło należy jeszcze do gatunku ( tu SF ) to kwestia dużo umowna.
Przykładem "nasz" Stanisław Lem, co Go pominął w swym omówieniu polskiej literatury nawet Jan Błoński, sasiad przez miedzę, bo nie ma dlań uchwytu, zaczepienia żadnego. Nie sytuuje mu się w żadnym schemacie - nie wiadomo co z nim zrobić - omija się Go i przemilcza. Czujemy i widzimy jasno, że jest dobry a na ile jest SF-owy to można se długo gadać. Tak to Lem nie należy, ani do SF, ani do literatury zwykłej.
Nie wiem na ile mam rację ale za najlepsze SF uważamy jakoś podejrzanie często dzieła "nieczyste" gatunkowo.
Namieszałem ? :-/