ja Davkinsa dość dawno czytałem, ale czy mem nie jest (co do definicji) czystą ideą oderwaną od materii?
Mem to ogólna nazwa replikjatora. Geny to replikatory (memy) biologiczne. Dawkins zasugerował, że podobnemu doborowi (przeżywania najlepiej przystosowanych) podlegają również idee czy systemy ideowe bedące replikatorami kulturowymi. Wg Dawkinsa
idea ewolucji darwinowskiej ma być pewną stałą kosmiczną - tzn. jeżeli gdziekolwiek w kosmosie pojawi się coś zdolne do swamopowielania się, to będzie tam działał dobór darwinowski. W zasadzie można to rozszerzyć na wszelkie zorganizowane formy istnienia materii idące "pod prąd" entropii.
Więc przyszło mi tak na myśl pytanie, skąd ten solariański ocean się wziął? Ani chybi cała ta maszyneria musiała powstać w wyniku jakichś ksobnych i wewnętrznych przekształceń. Do wyewoluowania skomplikowanych struktur potrzebne są odpowiednio skomplikowane i zmienne w określonych obszarach warunki zewnętrzne - w powieści jesttrochę na temat badań Solaris (z których niewiele wynika), ale nic na temat planetogenezy...
Tu to się trochę plączesz
, albo dziecko które się bawi (świadomość) albo maszyna (mechaniczny kameleon)
E... Napisałem: "Wkońcu można na to spojrzeć w kategoriach czysto fizykalnych..."
Czyli że ten sposób patrzenia jest pewną krańcowym aspektem wywiedzionym z przypadku "dziecka". To są dwie odrębne supozycje, tyle że wywiedzione z tych samych przesłanek. W praktyce: albo jedno, albo drugie.
I wydaje mi się, że gdybyśmy chcieli rygorystycznie trzymać się Ockhamowskiej brzytwy (w rękawicach, oczywiście...), to ocean należałoby rozpatrywać w kategoriach czysto mechanicystycznych - przypisywanie mu jakiejkolwiek świadeomości czy intencjonalności - w braku dowodów - jest już mnożeniem bytów ponad koniecznopść.