Może skoro nie chcesz LA iść w dyplomację - to zostań przynajmniej tłumaczem literatury na polski
?
Opowiadanko w klimatach lemowskich nie ma co. Apropos treści - jak mi jeszcze wydawało się, że mogę być wszystkim (powiedzieli mi: możesz zostać kim chcesz - to zostałem telewizorem
) - więc jak mi się tak wydawało, to wymyśliłem taką matematykę, w której nie było nieskończenie wielu liczb +/- całkowitych, trochę jak z dodawaniem prędkości, których suma nie może przekroczyć prędkości światła. Wymyśliłem rzecz jasna czysto ideowo, że będą tam takie działania, które sprawią, że ten górny kres nigdy nie będzie mógł być osiągnięty. Zdawało mi się, że taka matematyka będzie lepsza do zastosowań w fizyce, bo wiadomo, różne procesy fizyczne kończą się na jakiejś liczbie, temperatura nie może spaść niżej zer bezwzględnego, prędkość wzrosnąć powyżej Vc itd. Ale zdałem sobie sprawę, że reguły tej nowej matematyki, trzeba będzie wyrazić "stara matematyką", czyli, że to jednak słaby pomysł
.
Wziąłem się przy niedzieli za ten stożek. Włosy rwałem z głowy bo nic nie wychodziło, aż odkryłem, że źle pamiętam wzór na powierzchnię boczną stożka a mianowicie wydawało mi się, że to Pi(R-r)l. Minus a nie plus (na oko zresztą wygląda logiczniej, skoro z całego stożka oberżnięty jest kawałek). Nie mogłem w to uwierzyć, aż sobie na piechotę ten wzór wyprowadziłem i jednak jest tam plus. Nawiasem mówiąc bardzo to dziwne, że powierzchnia boczna stożka ściętego jest równa powierzchniom bocznym dwóch stożków o tworzących równych tworzącej stożka ściętego i promieniach podstawy równych promieniom obu jego podstaw. Dziwne.
Na koniec oczywista skomplikowałem, bo mi wyszło, że zamiast kąta alfa wygodniej będzie użyć alfa/pół. No ale po krótkiej walce wyszło to samo
. Ciekawe, że obyło się bez warunku czworokąta opisanego na kole.