Rozpoczynam etap podsumowań. Podsyłajcie baboły fabularne:
Znany serial The Madalorian nie ma nawet polskiej nazwy (Mandalorianin powinno być chyba i tej wersji będę używał) oraz, co gorsza jest antywzorcem: jest przykładem tego, jak nie kreować fabuły dzieła. Podstawowe założenie fabularne jest tu takie, że nie mają Gógla. Jakby mieli gógla to by se cała potrzebną wiedze wygóglali w pięć minut i nie musieliby się tułać po galaktyce. Rdzeniem fabuły jest szukanie Jedi, których nie ma. Tzn jest jeden, wielki nieobecny serialu Luke Skywalker, bohater Nowej Republiki. Wysadził pierwszą Gwiazdę Śmierci, brał decydujący udział w wykończeniu drugiej i eliminacji Imperatora. Powinni go wygóglać w 5 minut i już. Ale nie ma gógla tam raz i jest to bez sensu absolutnie dwa. Gdyby Mando z Bombelkiem błąkali się po jakiś obrzeżach, po zadupiach przemieszczali się to dałoby się utrzymać ich ignorancję. Jednak Mando napotyka siły Nowej republiki, jego kumpela zostaje nawet szeryfem. A Nowa Republika wiadomo, jest mocopozytywna: "Niech moc będzie z tobą", moc to, moc tamto. Zostało im to z czasów Nowej Nadziei. Przekazanie owej Republice cynku, że jest tu ktoś mocopędny pomysłem będzie dobrym czy złym? Sensownym czy bezsensownym?
Tera będą spoilery o różnościach:
II
Spotkali Bobę Fetta, który był w centrum wydarzeń, znał Vadera, bo robił dla niego. Zna Luka Skywalkera osobiście bo walczył z nim w Powrocie Jedi. Wystarczyło, żeby w trakcie lotu zebrali się do kupy Mando, Boba, Cara i porozmawiali i naświetlić sytuację mogli by w pół godziny. No ale nie.
Podobnie najważniejszym zagadnieniem Trylogii Sekłeli jest kwestia taka: czy Kylo Ren wiedział o tym, że Palpatine został wykończony przez Vadera, który wrzucił impusia do szybu drugiej Gwiazdy Śmierci? Jeśli nie wiedział to może trzeba było mu o tym powiedzieć a jeśli wiedział to jak się ma ta wiedza do bredni, które opowiadał? Że chce dokończyć dzieło Vadera itp? DO sfajczonego hełmu Vadera, który Kylo przechowywał? Nie wiemy tego, bo scenarzyści skupiali się na głupotach i tego, tak kluczowego aspektu nie naświetlili. No bo po co się zajmować jakimś sensem jak można wymyślać tysiące niszczycieli-gwiazd śmierci?
Nie potrafią tworzyć historii pobocznej, bo muszą doczepiać ją na siłę do głównego wątku filmowego. Podobnie ŁOTR 1 potraktowali: zamiast historii o jakiejś grupce rebeliantów na zapyziałej planecie podłączają to na siłę pod Nową Nadzieję i główny wątek. Niechby przechwycili plany Gwiazdy Śmierci i przekazali je gdzieś dalej. Misja życia. Musieli jednak wpakować do filmu główne siły Rebelii i Vadera. Po co? Niechby koncepcja Wielkiej Galaktyki zatryumfowała: Galaktyka odległa jest ogromna i jest tam pełno istot rozsianych po różnych planetach. Koncepcja Małej Galaktyki jest zaś taka, że Galaktyka jest mała i wszyscy co chwilę na siebie wpadają. Jak w LOTR 1 i Mandalorianinie.
Nie tylko podstawa fabuły jest niedopracowana, ale i świat przedstawiony też pozostawia wiele do życzenia: W sekłelach na poszczególnej planecie było jedno miasteczko, co było odbiciem westernów: tam bohaterowie poruszali się po pustkowiach między odległymi miasteczkami. Tu u nas miasteczka są adekwatne, a rolę pustkowi pełni reszta planety oraz przestrzeń kosmiczna. Mandalorianin dodaje tu czasem drugie osiedle na planecie. Nie ma planet bardziej zurbanizowanych itp. Tzw lokacje niekiedy są słabe i wyglądają jak z fanowskiej produkcji. Np przedwieczna świątynia Jedi (sezon 02 episod 06). Nudne się to już robi powoli.
III
Porozmawiajmy o technice: Powinna być zaawansowana i awangardowa, tymczasem nie wynaleźli jeszcze zamkniętej karoserii i klimy. Mają napęd antygrawitacyjny ale jeżdżą na mrozie czy po pustyni w kabrioletach. I to na spore odległości. W pierwszym sezonie na piechotę leźli chyba trzy dni bo scenarzysta furmanki nawet nie przewidział. Dojeżdżanie na antypody takim śmigaczem zajmie tygodnie. Nie wynaleźli jeszcze szyb i pojazdy pustynne ich nie mają i jeżdżą bez szyby. Przecież piachu tam nawieje od razu, a mając szyby nawet klimę można założyć. Obecnie mamy następujące rodzaje pojazdów: normalne kołowe, jak u nas. Antygrawitacyjne, unoszące się nad powierzchnią oraz kroczące. Kroczące to jest epoka Imperium Kontratakuje i w momencie pojawienia się antygrawitacji w Powrocie Jedi stały się anachroniczne i wręcz śmieszne. Powoli to łazi i nigdzie nie dojdzie w sensownym czasie. Kołowe też są pozbawione większego sensu, bo antygrawitacyjne przewyższają je możliwościami niepomiernie. Kołowce mają już szyby i w porównaniu z antygrawitacyjnymi maszynami mają zamkniętą kabinę. Przejazdy na kołach mają wywołać efekt dramaturgiczny, który jednak jest śmieszny. W większości wypadków wszystko to jest bezsensowne, bo transport powietrzny powinien zastąpić te graty. Tym bardziej, że napadają na nie. W Solo dali nawet pociąg, żeby można było go szturmować i żeby był western. Scena ataku na pociąg z Solo została skopiowana w Mandusiu aby okazać dowodnie indolencję twórczą.
IV
Uzbrojenie jest tu oddzielnym rozdziałem. Zaawansowana technologia powinna zaowocować bronią o dużym zasięgu i potwornej sile ognia, jest jednak gorzej niż w naszej rzeczywistości (żenada). Blastery nie przewyższają naszych splów zasięgiem, a i z obrażeniami które powodują nie jest za dobrze, dlatego odcinek z Ashoką jest żenujący. Ganiają za nią po lesie, nie są w stanie ostrzelać z dystansu, nie mają broni o dużej sile rażenia (artyleria antymateryjna?). Cóż, fani chcą oglądać miecze świetlne, które są w ogóle nieskuteczne. Widać, jak Ashoka się męczy używając mieczy świetlnych. Gdyby miała pepeszę to byłoby jej znacznie łatwiej. A tak to musi biegać za każdym i z dystansu nie może załatwić przeciwnika. Scenarzyści muszą jakoś uzasadniać sensowność miecza świetlnego co kładzie dramaturgię walk.
Co bardziej beznadziejną bronią jest tu moździerz. Zamiast jakiejś samosterującej zaawansowanej broni mamy moździerz. Przecież to śmieszne jest. W ostatnim (s02e07) odcinku dzidami atakują. Jakieś leszcze mają antygrawitacyjne śmigacze ale dzidami atakują. Proc nawet nie mają. Mają za to granaty, które muszą wrzucić do ładowni z ładunkiem. Nie mogą jakimś pancerfaustem walnąć w pojazd. Muszą wskakiwać, oczywiście po to wskakują żeby była walka wręcz czyli drama. Pojazdy imperialne przewożą jakiś wybuchowy badziew i wystarczy dobrze kopnąć, żeby doprowadzić do wybuchu. Imperium z kolei nie chroni owych transporterów, dwa zostają wysadzone i dopiero wtedy atakuje myśliwcami. Napastnicy zaś są nazywani przez Mandalorianina piratami. Co to za piraci są skoro wysadzają transporty a nie rabują? I atakują szturmowców dzidami? Jakie jest źródło tej determinacji? Kto to wymyślił?
Walki powietrzne są słabe i na poziomie Kukuryźnika.
Generalna tendencja jest taka, żeby broń swoją funkcjonalnością jak najbardziej przypominała czasy obecne i do naszej współczesnej jest upodabniana. Smutne to ale prawdziwe. A gdzie walka informacyjna? Drony zwiadowcze, roboty obronne itp? Katiusze itp?