Z literaturą nie byłoby problemu przynajmniej (piękną rzecz jasna). Możesz wykazać tą sinusoidę że raz racjonalnie patrzeli na przyszłość a raz nie, no i dekadentyzm itd. Przelot przez epoki i wykazanie ich cech przez pryzmat spojrzenia na przyszłość. Moim zdaniem dobre. Tylko to już nie to forum. No i może się nasza Pani Nauczycielka wypowie bo ja za eksperta od matur z polskiego zdecydowanie nie powinienem robić 
Patrzeć to oni patrzyli (o ile mówimy to o współczesnych wizjach, nie tych dawnych, religijnych) racjonalnie cały czas (w znaczeniu, że wnioski wyciągali), tylko, że raz były to wnioski pesymistyczne, raz optymistyczne.
Lecąc epokami: oświeceniowcy choć pierwsi zauważyli zjawisko postępu nie tworzyli wizji przyszłości, raczej utopie i przypowiastki (osobliwie o "szlachetnych dzikusach") mające pokazać świat wolny od rzeczy, które uważali za plagi trapiące ich społeczeństwo.
Co ciekawe pierwsze znane mi wizje przyszłości wytworzył romantyzm. Taki Mickiewicz np. dość ciekawie usiłował wyobrazić sobie przyszłość (jak rasowy pisarz SF wręcz

), acz łączył to z mistycznymi wnioskami o mesjanizmie Polski i Polaków. Ogólnie jednak jego wizja była optymistyczna. Z kolei Krasiński też wyciągał logiczne wnioski z wydarzeń, ale, że był arystokrata i pesymista stworzył sobie w "Nie-Boskiej..." wizję zwycięskiej rewolucji i ogólnie roz*****. A całość przyprawił apokaliptycznym (do dziś nie wiadomo dosłownie, czy w przenośni) finałem.
Potem mamy klimaty pozytywistyczne. Tu panuje optymizm - powstają pierwsze utwory SF, przyszłość widzi się świetlaną. Cudowne wynalazki Verne'a, mająca wydać błogie owoce "praca u podstaw" i te rzeczy.
Potem znów obniżenie nastrojów, przy nadal logicznym myśleniu. Verne tworzy pesymistyczny w sumie "Paryż XX wieku", Zola straszy siebie i innych wizja nadciągajacej krawawej rewolucji (celowo mieszam SF i nie-SF). A potem różnie - dekadent Żuławski przedstawia w "Starej Ziemi" niby szczęśliwe i rozwinięte, ale nie do końca, społeczeństwo i goryczą z tej wizji wieje, a znów (prywatnie socjalista i optymista) Wells snuje różne wizje - od b. pozytywnych, po b. tragiczne (choćby "Wojna światów"). Ogólnie jednak słychać narzekania ("Maszyna staje" E.M. Forstera, "Bunt pieszych" itp.). Żeromski obecuje "szklane domy", ale lęka się czy powstaną...
Natomiast Stapledon snuje wizję sukcesów i upadków ludzkosci przez tysiaclecia. Ani ona szczególnie optymistyczna, ani pesymistyczna, choć mamy tam kolejne epoki zakończone kataklizmami.
Niedługo póżniej w USA powstaje
pulpowa SF tam jest konwencjonlny optymizm - cudowne wynalazki, potem kosmiczne imperia. Tymczasem w poważniejszej literaturze głownie kasandryzmy społeczne - Huxley straszy, ale jego wizja jest (intencjonalnie) raczej ambiwalentna niż całkiem czarna; Orwell też straszy, ten już jednoznacznie.
A potem lata 50 - obowiązkowy optymizm - u nas wynikły głownie z ideologii, na Zachodzie z postępu naukowego. Optymizm narasta gdy zaczynają się loty w kosmos i różne inne sukcesy naukowe. Tu, w epoce optymizmu, masz m.in. "Astronautów" i "Obłok..." ale i 90% SF tzw. Złotego Wieku.
Gdzieś obok tych tendów mamy wizje sprowadzające się do ostrzegania przed zagładą atomową (nawet w "Astronautach" dostaliśmy coś w ten deseń).
Potem mały dekadentyzm, (z powodów zawartych w ostatnim zdaniu) tylko na łonie SF - Nowa Fala - katastrofizmy Aldissa i Ballarda, wczesne (też pesymistyczne) utwory Zelazny'ego, nie dostrzegany wtedy Dick.
Równolegle do tego Herbert snuje swą wizję ("Diuna"), a Mistrz prawi o niemożności Kontaktu.
Potem znów zmiana. U nas powstaje social fiction strasząca paskudztwami dość podobnymi do tych jakie autorzy mieli za oknem, na na Zachodzie cyberpunk - pokazujący przyszłość nie tak optymistyczna jak starzy autorzy, ale i nie tak straszliwą jak nowofalowcy. Paskudną, ale jednak w sumie znośną przyszłość, przyszłość pędzącego postępu technologicznego jednak. (Na swój sposób też dość dekadencką.)
Teraz gdzieś na tym etapie SF stoi - w dodatku coraz mniej chyba wierząc w prawdopodobieństwo swoich wizji i coraz bardziej odrywajac się od rzeczywistości - choć i w postcyberpunku trafiają się techno-optymiści starego typu, choćby Egan (ale teraz ich optymizm jest transhumamistyczny).
Literatura poważna zasię od dłuższego juz czasu prognozowanie przyszłości ma w d***i czym innym się zajmuje.