Ja przyczepiłem się do stwierdzenia, że kto nie zna kanonu, nie zna całej dziedziny - to wynika z cytatu. W ten sposób wartość dziedziny jest zawężana do kanonu;
W ten sposób wartość dziedziny NIE JEST zawężona do kanonu. A kanon jest dla ignorantów bufonów, błaznów i bałwanów śmiących ferować wyroki na cały gatunek literacki nie znając CHOCIAŻ jego kanonu.
Uzdrawiam
Hi hi, to drugie zdanie nie ma sensu. Draco, zacznij uzdrawianie od siebie.
Ale zacznijmy od początku, bo się rzeczywiście pogubimy.
Cytat brzmi:
"Kto nie zna Ziemiomorza, nie zna jednocześnie jednego z 10 kanonicznych dzieł fantasy i jeżeli śmie się o niej wypowiadać to mam go za błazna, bałwana i bufona."
Wynika z tej wypowiedzi jednoznacznie, że jeśli ktokolwiek nie zna choćby jednego z 10 kanonicznych utworów fantasy, to nie ma prawa się wypowiadać o całości.
Stwierdzenie jest ignoranckie choćby z tego powodu, że "kanon" jest konstrukcją bieżącą, zmienną w czasie, zależną od osobniczych gustów. Nie ma obiektywnych kryteriów, które pozwoliłyby jednoznacznie określić, że dane dzieło należy do kanonu. A już zwłaszcza wtedy, gdy liczbę dzieł kanonicznych zawęża się arbitralnie do dziesięciu. Ale to argument natury ogólnej, a mnie chodziło o jeszcze co innego.
Mianowicie ja nie twierdzę tutaj, że całe fantasy jest nic nie warte. Ja tylko zauważam, że jeżeli wypowiedź Sapkowskiego miałaby być prawdziwa, to na mocy rozumowania, iż kanon tak ujmowany stanowi główną wartość całości, a jednocześnie stanowi tej całości jedynie znikomy fragment (ilościowo), to wartość całej reszty (poza owymi dziesięcioma) jest wątpliwa. Jeżeli zaś fantasy miałoby być wartościowe w większym zakresie, to Sapkowski gada, w tym cytacie, głupoty.
Wybór należy do Ciebie.