haba, haba, haba, 1898... To wtedy juz znali pismo? Klinowe chyba...
A co do powrotu z gwiazd - to Lem nie mógł sobie wyobrazić tylko jednego: takiej zmiany obyczajów (czytaj rozwiązłości

). Facet wraca po stu latach z okładem, wali do knajpy, spotyka laskę, ta ciągnie go do domu, a gość się dziwi, że tak od razu go zaprosiła hi, hi... Cóż, od napisania ksiązki minęło zaledwie 40-pare lat, gdzie tam do stu, a dziś klient byłby raczej zdziwiony, jakby od razu nie wyrwał lasencji za pierwszym podejściem (chora jakaś? czy co?). W książce sprawa miała zresztą drugie dno, ale nie będę zdradzał. W każdym razie wyszło na to, że laska, mimo że cywilizacja posunęła się o 100 lat, była cnotliwa jak jasna cholera

.
Ale czapki z głów co do futurologii. Żeby w 61 roku takie cuda wymyslić. Wiecie o co chodzi - nie sztuka, jak się używa świec, wymyślić atomowy knot zasilany wodorowym woskiem. Sztuka wymyslić żarówkę...