Masz 5
, dawaj indeks. Z drugiej jednakże strony wszyscy, którzy chodzili - wykonali polecenie, można bowiem mniemać, że skoro profesor nie dookreślił w jakim kierunku, to było to bez znaczenia. Wyobraźmy sobie profesora, któremu śnieg zalepił gogle, który jedzie na nartach prosto na ułomek smreka, mając szanse na ostateczne, jednoznaczne i nieodwołalne określenie stanu własnej płodności w logice dwuwartościowej. Ktoś krzyczy "SKRĘĆ" - a profesor nic nie robi, bo nie wie, w lewo, czy w prawo. Z trzeciej strony polecenie uszczegółowione "proszę chodzić dookoła stołu w prawo" także zawiera masę niepewników. Wymieniając tylko kilka: jak szybko, po jakiej krzywej, w jakiej odległości od stołu, gęsiego czy zespołowo itd. Patrzy to na paradoks w typie Zenona. Zawsze można się czegoś czepić. W związku z tym, jak to ująłeś, należało napluć profesorowi pod nogi, bo był mendą wykorzystującą przewagę swego stanowiska. (Był mendą, wiadomo to skądinąd).