To zresztą może być oddzielny temat, bo jak mi się zdaje mamy tu kilka planów czasowych. Jeden z nich to czas pisania powiastki. Drugi to bliska przyszłość - ta z policją i bembami. Trzeci - dalsza, z wyśnioną chemosferą.
Swoją drogą ciekawe, że pierwszy plan, tzn. czas pisania, jest rzeczywisty. Drugi - ten od bemb i policji - urojony, bo jest owocem wyobraźni pisarza. Trzeci zaś, defryzońsko-psychemiczny, nie dość że jest owocem wyobraźni, to jeszcze fabularnie fikcyjny. Czyli, że tak ujmę, urojony do kwadratu

Cóż, sam kongres i jego formy organizacyjne dałbym jednak do czasów lemowych. W każdym razie przedinternetowo, telebimowych.
Niby tak. Acz z drugiej strony, biorąc pod uwagę
trzymetrowy żelazny drąg stojący w kącie jaspisowej łazienki, a także liczbę kondygnacji (
Costaricański Hilton wystrzelał na sto sześć pięter z płaskiego, czteropiętrowego cokołu), można oszacować wysokość typowego hotelu Hilton na jakieś 400 metrów. Czy poza symbolem Hameryki, Empire State Building, coś takiego istniało w roku 1970?
Niby tak, ale Tichy jako typowy przedstawiciel cywilizacji patriarchatu wtyka a nie wbija (kod); raz pierwszy wetknął klucz do zamku Yale
Hehe

No tak, wetknął, ale nigdzie nie powiedziano, że przekręcił go w zamku. A może to był plastikowy klucz z chipem?