3. Przyznaję, Solaris to niezły horror. Ma tu odpowiednio mocne atrybuty acz... jakoś aż tak się nie boję. Czy dlatego, że wiem, iż to Lem, więc nie o horror tu chodzi. Nastawienie czytelnika ma więc kardynalne znaczenie. Zresztą teraz to nie pierwsza lektura.
4. Trochę w pierwszych rozdziałach już mamy o Oceanie i trochę mi On pachnie galaretką z Głosu Pana. Tam też Lem dość gładko prześliznął się po temacie jego budowy/składu. Rozumiem to choć ciężko mi sobie wyobrazić by Ocean badali od lat i nie stwierdzili tak długo, że jest żywy. A jeśli nie na węglu zbudowany to na czym. Nic na razie o tym nie ma.
Z kolei, wybiegając nieco, jak Ocean, skoro niepodobny tak zupełnie do mózgu ludzkiego, potrafi w nim czytać. Zdawałoby się, że jeśli taka translacja zachodzi, a widać jej skutki, to założyć by trzeba jakieś powinowadztwo budulcowe czy strukturalne choćby nawet Ocean nie rozumiał co robi, tzn co odtwarza. Sam nie wiem... W każdym razie żeby z elektryki mózgu wywieźć .ludzkie wyobrażenia... nie tu musi być jeszcze coś w rodzaju telepatii.
5. Widać tu już młodość solarystyki jako nauki: nic nie rozumie i zajmuje się opisem, i działa tak: napromieniujmy np twardymi promieniami X - zobaczymy co będzie. Tu nie oprę się by zacytować nr 4 ŚN, str.5 (dotyczy leczenia tężca):
"Obecnie dr V.S. Hodson proponuje stosowanie zastrzykiwań wewnątrzżylnych - roztworu fizyologicznego soli kuchennej, po uprzednim upuszczeniu pół litra krwi. Zastrzykuje on po 2 litry roztworu soli, do którego dodaje 75 g wódki ..W trzech przypadkach tego leczenia [ciekawym ile ich było łącznie]
stwierdził szybkie ustanie zjawisk spazmodycznych, obfitą transpiracyję [czemu to mnie nie dziwi :-/]
i znaczne polepszenie ogólnego stanu chorych [dociekam czy sama wódka nie starczyłaby, zresztą w postaci wlewu doustnego]"