Strzelanki nie było a sztafaż rodem z technobiedy
To zalety:)
Nawet ten sztafaż...takie były realia - nawet jeśli ufantastycznione (jest takie słowo?
.
Przewijałam Cassandrę i rzucił mi się w oczy głupi kran...u nas takie dopiero jakieś 20 lat później - co mówić o technice?
Generalnie - nie napisałam, że to był zły film - był męczący. W warstwie międzyludzkiej - zwłaszcza między nim a nią - gdzieś przecież musi istnieć granica upodlenia, niszczenia i deprecjonowania drugiej osoby. Chyba co kategoria: choroba umysłowa.
Bohaterowie są bez ducha, tylko techniczni. Z wyjątkiem (chyba tylko) dziewczynki.
Prawda. Ale to chyba zamierzone. Społeczeństwo jest właściwie zatomizowane. Nie wychodzą z domu, żyją życiem tych ztelewizyjnych, w pojedynkę. Celem: pieniądze. Ale właściwie po co one? Lepsze lokum? Stolik w Ritzu?
Hm - nie wiem. Wg mnie ten polski
Cable Guy miał być chyba ostatnim z tym duchem - z opornikiem.
Ma ideały, miłość, ale to właśnie ona spycha go z tej ścieżki i spycha na taką: nie jesteś nic wart, bo nie masz pieniędzy. Więc chce zarabiać. I tak to na nic.
Ta dziewczynka...mnie ona irytowała. Ale może tak - może to jakaś nadzieja z młodego pokolenia.
Chociaż mnie się wydawało, że jak tylko dorośnie to zapomni o UFO i wpadnie w ten sam dorosły wir co inni.