Fakt, zapomniałem o wyszalnikach!
Przydałby się?
Chociaż ciekawe, że w świecie, gdzie wszyscy mogą mieć wszystko (ale moim zdaniem niezupełnie, o czym niżej) istnieją nadal przybytki użytku publicznego. Czy nie wygodniej byłoby po prostu zażyczyć sobie zbudowania takiego wyszalnika we własnym domu?
Może to te livove relikty?
Pozostałości życia społecznego?
Z drugiej strony, jeśli bystry wiedziałyby dokładnie, jak taka marsjańska skała wygląda - to mogłyby ją odtworzyć na Encji. Tylko czy to nie byłoby oszustwo? Ale skoro skała jest zupełnie jak prawdziwa? Tak, zdecydowanie jest problem z pojęciem "prawdziwości".
Masz rację z tą realizacją posiadania "wszystkiego". Widocznie Lem uznał, że tak ekstrawaganckich życzeń owe 99% nie wyartykułuje;) A na ten 1 % styknie;) Poważniej - jak już pisałam - Lem sam troszke się plącze we własnej wizji:)
Co do "prawdziwości" - czy to dotyczy tylko świata w Wizji? Nie chodzi mi o roztrząsanie realności postrzegania itp. Czy w świecie, w którym żyjemy nie istnieje problem "prawdziwości"? Czy kupując sok sprawdzasz laboratoryjnie jego skład? A są mocne dowody - pokontrolne, że niektóre soki to koncentraty wypełnione po brzegi różnymi Eee:) Masło w maśle...mięso w mięsie...wędliny w wędlinach itd. To także świat kreowany przez net/w necie - skąd np. wiesz czy za każdym razem odpowiada Ci tu ta sama olka?
W Wizji problem pociągniety dalej - nie ma juz niczego unikatowego - można powiedzieć, że nie ma oryginału, bo możliwych miliony doskonałych kopii. Jak z ektokiem. Chociaż on jeden do jednego.
Doskonała imitacja prawdy, zauważył Tiuxtl, przestaje się różnić od autentycznej prawdy, i to w każdej dziedzinie. (Kłmstwo powtarzane...)
Z tym bezbystrowiem - racja - vide ostatnia wycieczka Tichego. By the way - mają cudne urządzenie:
undort, kasetowy wzmacniacz utensyliów. Undort znaczy „coś z niczego”. Używa się go tylko na bezbystrowiu. Z tego, co popadnie, choćby i ze śmiecia, od razu produkuje potrzebną rzecz. I tym tropem mogliby dawać sobie radę w dowolnym zakątku wszechświata. Lem jednak daje taką odpowiedź:
— Bogosfera? — domyślił się Tiuxtl. A tak, była taka idea, synteologiczna, bo miało się rzucić w Kosmos dla jego pacyfikacji syntetyczną Wszechmoc… pewno, stworzony Bóg, Syntheos, kiełkujący na jednej planecie, żeby po eonach rozpostrzeć się na całe Uniwersum… ale dość pomyśleć, że pod totalnym opiekuństwem zamarłaby każda ewolucja naturalna, drapieżcę zdechłyby z głodu, a ich ofiary to samo, boby się rozmnożyły na śmierć w tłoku… Nie czyń drugiemu...?
P.S. Luzik - dyskusję o samobójstwie zaczęłam ja;) A propos ektoków. Ponownie - może ona nie jest tak bezprzedmiotową...bo faktycznie jest ta sfera bezbystrowia - tyle, że niedostępna dla ektoka. Tutaj rzeczywiście trudno coś z sensem więcej napisać - bo z założenia niemożliwe, ale są jakby furtki.