Ani ja - przytaczając mocne argumenty naukowe oparte na doskonałej metodologii, ani dresiarz z bejsbolem nie przekonają kogoś, kto w coś wierzy, aby wierzyć przestał. To nie na tym polega zabawa i ma rację maziek, że w tych koleinach dyskusja bywała nie raz... Otóż, kolejny raz: to nie ja mam udowadniać komuś wierzącemu, że modlitwa nie ma sensu, to ktoś wierzący powinien mi udowodnić, że ma.
Na podownej zasadzie eksperyment monachijski nikogo nie przekonał, że różdzkarstwo to ściema, a niedawne picie przez dziarskich chłopców z towarzystwa racjonalistów litrów syropu homeopatycznego nie przekonało ich producentów, że powinni wyjśc na ulicę w jutowych workach.
Naprawdę, kiedyś myślałem że jak już będę mądry:) to wtedy wszystko się jakoś ułoży. Teraz widzę, że tylko moja babcia, zostawiając nam tu na chacie dwa lata temu flaszkę żołądkowej gorzkiej wiedziała co robi.
Prawda jest inna i jak najgorsza - każdy uważa że ma rację i tak do usranej śmierci w kołko Macieju, a jedyni ludzie zdolni do zmieniania zdania pod wpływem hard evidence są powszechnie nazywani śmiesznymi dziwakami, i fotografowani na tle zapaćkanych kredą tablic obowiązkowo nieuczesani.