Luca: (Kongres) Moim zdaniem bynajmniej. Tu właśnie do pięt nie dorasta Dickowi.
- de gustibus...
Nie wiem dokładnie które to opowiadania Lema masz dokładnie na myśli jako ulokowane w USA, ale ciągle nie widzę jakie ma znaczenie ta jego rzekoma nieznajomość amerykańskich realiów. I to że nigdy tam nie był. Jeszcze zrozumiałbym gdybyś miał pretensje do niego o teksty umieszczone w zbiorach esejów typu "Bomba Megabitowa" czy "Okamgnienie", gdzie możnaby pewnie znaleźć próby diagnozowania przez Lema społeczeństwa USA, ich aktualnej polityki itp., ale wartościowanie na tej podstawie (ciągle zakładanej w domyśle "nieznajomości kapitalizmu") jego opowiadań i stawiania nad nimi z tego względu dzieł Dicka jest moim zdaniem bezzasadne, żeby nie powiedzieć głupie. Nawet jeśli Lem osadzał akcję niektórych swoich dzieł w USA, to czy uważasz, że ich istotą było zwierciadlane czy też wogóle jakiekolwiek oddawanie realiów Stanów Zjednoczonych?
Przecież to bzdura! Nawet jeśli tak bywało (pewnie masz na podorędziu jakieś dziełko) to były lub był to przypadek odosobniony i Twoje generalizacje są grubymi nićmi szyte pod z góry założoną przez Ciebie finalną konkluzję, do której mają nas prowadzić.
- Nic nie rozumiesz i tylko starasz sie mnie obrazic. Od lat 1960tych Lem pisal glownie na rynek amerykanski, skad pochodzilo ponad 50% jego dochodow. W USA (obecnym albo futurystycznym) osadzona jest akcja tak kluczowych powiesci jak POWROT Z GWIAZD, GLOS PANA, PAMIETNIK ZNALEZIONY W WANNIE, wiekszosci "opowiadan" z WIELKOSCI UROJONEJ i DOSKONALEJ PROZNI, glowni bohaterowie KATARU sa Amerykanami w Europie, nie mowiac o jego debiucie "Czlowiek z Marsa" i o "Sledztwie" umieszczonym w Anglii...
No i naturalnie Twoja ocena amerykańskiego kapitalizmu (itp.) oraz ocena wiedzy Lema na ten temat jest jedynie słuszna. Co więcej zapewne całkowicie odporna na wszelkie argumenty. Może Ciebie też trafił w czoło promień różowego lasera?;-]
- Znow tylko argumentum ad personam? Kagan jest glupi (bo krytykuje USA) ergo nalkezy go wysmiewac...
Ciekaw jestem jak chciałbyś to oceniać. Ja byłbym raczej za unikaniem takich porównań, a zastępowaniu ich konfrontacją dokonań Lema z innymi futurologami. (Reklamowanego przez Ciebie Tofflera nie czytałem, ale jeśli nadarzy się okazja to nie omieszkam zdegustować.) Mówisz, że Lem był mistrzem fikcji, a nie nauki. Moim zdaniem było jednak odwrotnie, plus pewna drobna różnica - Lem był dla mnie mistrzem metanauki, a nie fikcji. Jego kluczową umiejętnością było sięganie do owoców nauki ze wszystkich niemal gałęzi, ogarnianie całych połaci rozdrobnionych dziedzin, wydobywanie ogólnych prawidłowości, ogólne, integrujące spojrzenie na wiele procesów. Krótko mówiąc człowiek renesansu wychodzący do spektrum swoich zainteresowań od strony, którą nazwę wymyślonym na poczekaniu terminem "intuicyinego matematyzmu" (w opozycji do mętnego rokokowego humanizmu).
- Ile ci placa za te reklame?
Ponadto zawsze odbierałem
fikcję Lema albo jako pomysłową rozrywkę, albo przemytnika "treści właściwych" - niezbędny ich nośnik albo kamuflaż ich niepełnej ścisłości i klarowności. Mam ponadto wrażenie, że przynajmniej w części Mistrz też tak to odbierał, choćby ze względu na dzieło, które uważał za swoje najważniejsze...
- Twa fascynacja Lemem jest bardzo dziecinna, bo bezkrytyczna...
No tak. Gdzież w Golemie znaleźć ciekawe spostrzeżenia? Przeca to istna ideowa pustynia, kolejna odbitka myślowego szablonu SF... A monolog nuuuudny... Gdybym był Tobą to pewno otrzymałbyś teraz zgrabny pakiet obelg w niezbyt zawoalowany sposób sugerujących Twoje umysłowe ograniczenie i niezdolność do wyłowienia z tekstu głębszych treści.
- To ty atakujesz mnie tu ad personam...
Co jest horrendalną brednią z gatunku postawy życzeniowej pań domu, które w najnowszym "TeleTygodniu" chciałyby pomiędzy kolejnymi przepisami na szarlotkę poczytać "w sposób przystępny i zrozumiały opisane zagadnienia dotyczace przestrzeni Calabiego-Yau".
- Nie moja wina, ze brak dobrych popularyzatorow wiedzy...
To, że Wittgenstein stwierdził, iż "co da się powiedzieć, da się powiedzieć prosto" bynajmniej nie znaczy, że każdemu debilowi da się wytłumaczyć dowolnie zawiłą ideę, lecz było krytyką zbędnego, nic nie wnoszącego, komplikowania wywodów. Mógłbym się tutaj rozwodzić nad konsekwencjami jakie postuluje Twoja wypowiedź, ale i tak wywala mi komunikat o zbyt długim poście, więc sobie, przynajmniej tymczasowo, daruję...
- Wittingstein byl wyjatkowo nudnym i metnym pseudofilozofem...
Tiaaaa... To, że Lem studiował medycynę z całą pewnością miało kluczowe znaczenie. Zwłaszcza dla jego znajomości np. znajdującej się w powijakach cybernetyki. Te Twoje oczywistości to kolejne egzemplarze tak przez Ciebie chętnie używanych półprawd i gównoprawd...
- Cybernetyka to bylo nic nowego - kompilacja wynikow nauk, ktore zajmowaly siue tym samym, nie wiedzac o sobie... Znow tylko ad personam...