Autor Wątek: Solipsyzm  (Przeczytany 302122 razy)

Czas

  • Junior Member
  • ***
  • Wiadomości: 70
    • Zobacz profil
Re: Solipsyzm - pogląd niepodważalny?
« Odpowiedź #300 dnia: Stycznia 18, 2011, 10:03:30 am »
Nie o to idzie. Rzecz poniekąd uściślił Q, cytując Hume'a. Akt postrzegania (percepcji) może dotyczyć tak samo myślenia, jak i spacerowania. To akt świadomości, akt percepcji jest pierwotny, myślenie, a z nim język, tudzież owo "ja", przychodzą później. Co widać doskonale choćby w psychologicznych badaniach małych dzieci, u których we wczesnym okresie świadomość "ja" nie występuje w ogóle. "Ja" jest więc swego rodzaju konstruktem procesów psychicznych - czy dla świadomości koniecznym, czy po prostu tutaj warunkowanym ewolucyjnie, tego nie wiadomo. Stawiam na to drugie. Więc to już "ja" jest wtórne dla percepcji. Takoż język - który wg tego , co napisałeś, można by traktować jako związany z "ja", wg mnie jednak jest on od "ja" wcześniejszy (dzieci używają języka, nie mając jeszcze wykształconego pojęcia "ja").

Ależ właśnie dokładnie o to idzie. Kartezjusz bowiem wyciągnął "ja" z aktu percepcji.

Stwierdzenie Hobbesa jest tu o tyle mylące, gdyż odnosi się też poniekąd do tego czego jest to percepcja (czynności chodzenia), kiedy stwierdzenie "myślę" ma właśnie oznaczać tę bezpośredniość: myślę nie o czymś (w sensie rozważania), tylko po prostu myślę. Świadomość - jakakolwiek - jest bezpośrednia. Mniejsza z tym.

Tak więc Kartezjusz wyciągnął "ja" z tej bezpośredniości, a tego "ja" w niej nie ma. Kartezjusz nigdzie nie dowodzi "ja", zakłada je w tej bezpośredniości.

Według interpretatorów Wittgensteina "ja" jest natomiast językowe i pochodne do "ty". Pochodne względem innych umysłów i świata. Nie można więc dokonać tego typu wątpienia, że istnieje tylko "ja" jeśli się wcześniej nie założy innych umysłów i świata. Wątpienie to - w stylu kartezjańskim - jest więc, według nich, wewnętrznie sprzeczne. Przynajmniej taki tok rozumowania przypuszczam; tak czy owak to imho w żaden sposób nie uderza w solipsyzm.

Cytuj
I o tym właśnie mowa. Ten pierwotny i podstawowy akt percepcji to właśnie owo momentalne doświadczenie - to musi być doświadczenie "siebie" w tym sensie, że akt percepcji zakłada istnienie bytu percepującego. Nie musi być to jednak świadomość "ja".

Niczego innego od samego początku nie piszę.

Czas

  • Junior Member
  • ***
  • Wiadomości: 70
    • Zobacz profil
Re: Solipsyzm - pogląd niepodważalny?
« Odpowiedź #301 dnia: Stycznia 18, 2011, 11:08:27 am »
Nadużywasz pojęcia "metafizyka". Co niby ma być "metafizycznego" w w teorii kwantów?

Oczywiście, że nie nadużywam. Co ma być metafizycznego w konsekwencjach teorii kwantów? Już sam fakt, że oznacza ona, iż na pewnym poziomie świat jest probabilistyczny ma tutaj ogromne konsekwencje. Wywraca do góry nogami całe pojmowanie rzeczywistości.

Metafizyka to - już według Arystotelesa - "nauka o bycie" w najogólniejszym sensie, a więc o jego naturze. Poza tym nauka o pierwszych przyczynach, ale to można pominąć.

Więc oto raptem byt świata jaki bezpośrednio znamy okazuje się być uśrednieniem losowych zjawisk na niższym poziomie. Jeśli dla Ciebie nie ma to metafizycznych konsekwencji, to nie wiem co ma mieć. Jak stwierdził Einstein, który z tymi konsekwencjami nie mógł się pogodzić: "Bóg nie gra w kości" (mając na myśli oczywiście nie jakąś teologię, a metafizykę: podstawową naturę rzeczywistości). Okazuje się, że jednak gra. Zarazem okazuje się, że rzecz tak podstawowa dla myślenia jakim go znamy, jak logika klasyczna, raptem staje się podejrzana: być może świat w samej istocie działa według innego "rachunku". O współczesnej fizyce wprost się wręcz mówi, że weszła na teren metafizyki. Podejrzewam, że po prostu błędnie rozumiesz ten termin.

Cytuj
Po wtóre, nie napisałem, że "tak działa świat". Owszem, twierdzę, że na poziomie kwantów świat tak właśnie działa, ale na innym poziomie może działać inaczej - więc, by sparafrazować Twoją pretensję, uważam że twierdzenie "skoro teoria zawiera elementy logiki klasycznej, to tak działa świat" - jest co najmniej mocno dyskusyjne.

Co to ma znaczyć, że na poziomie kwantów działa tak, a na innym inaczej. Tj. nielosowo? To niemożliwe. Losowość może się uśrednić, ale zdeterminowanie nie może przejść w losowość, może najwyżej dawać złudzenie losowości (dokładnie jak losowa w pewnej mierze wydaje się gospodarka, w istocie jednak jest zdeterminowana, tylko niemożliwa do ogarnięcia).

Stąd osoby, które nie chcą się zgodzić na naturę zjawisk kwantowych dowodzą np. możliwości własności ukrytych. Które po uwzględnieniu znoszą losowość na poziomie kwantowym. To jednak nie znaczyłoby, że nagle rachunki dotyczące poziomu kwantów, tak jak są obecnie przeprowadzane, przestałyby działać.

Musisz rozróżnić rachunek probabilistyczny (nawet niezbędność tego rachunku) od probabilizmu metafizycznego. Gospodarka (również np. pogoda) zmusza nas do stosowania rachunków probabilistycznych, w istocie jest jednak zdeterminowana; o porządku kwantowym mówi się, że jest probabilistyczny metafizycznie tj. ze swej natury. I o to się rzecz rozchodzi, a nie o to, czy probabilistyczne rozumowania dobrze do poziomu kwantowego przystają.

Cytuj
Zaś fakt obserwacji jest znaczącym elementem nie tylko w mechanice kwantów, dziedzin takich jest coraz więcej, i jest to fakt stricte metodologiczny, a nie tylko "filozoficzny".

I co z tego, że nie jest jedynie filozoficzny? Skoro wprowadza do nauki dyskusje, które od wieków toczą się na arenie filozofii, np. dyskusję między idealizmem, a realizmem, odnoszącą się do tego, czy fakt poznania może stanowić - w jakimś sensie - rzeczywistość.

Znowu stosujesz jakieś nie mające sensu powiązania: fakt obserwacji można było uwzględniać zawsze. Oczywistym jest, że fakt obserwacji może np. wpływać na wyniki badań psychologii, albo w etologii. Kawki, dajmy na to, przejawiają inne zachowania związane z pożywaniem się, kiedy mają świadomość, iż są obserwowane. Tylko to ma się absolutnie nijak, do związków między obserwacją, a jej wynikiem w teorii kwantowej.

Cytuj
Owszem. Jest również całkiem możliwe, że pod fizyką kwantową nic nie działa, albo działa coś, co nie tylko nic nie tłumaczy, ale jeszcze bardziej komplikuje. Możliwości jest wiele, tylko że niewiele z nich, jako możliwości, wynika. Dla przywiązanych do tradycji mogą one być jednak jakim takim pocieszeniem.

Nie chodzi o żadne przywiązanie do tradycji, ale o możliwość wywrócenia do góry nogami całego pojmowania natury rzeczywistości, stąd próby upewnienia się, czy nie da się tego sprowadzić do "naturalnych" kategorii.

Cytuj
Że świat na pewnym poziomie nie słucha logiki klasycznej, sam stwierdziłeś - mając co prawda pocieszenie w nadziei, że jednak coś jest pod spodem.


Błędnie rozumiesz: pod spodem. Albo zjawiska kwantowe są nieklasyczne, albo nie są. Właśnie to pod spodem może rozstrzygnąć, że są takie tylko pozornie, więc nie są. Ta nieklasyczność wiąże się z nieokreślonością i losowością tych zjawisk. Ta może być natomiast pozorna.

Obrazowo: gdybyś był na statku kosmicznym, który na zasadzie obrotu wytwarza sztuczną grawitację, ale nie byłbyś w stanie wyjrzeć poza statek tj. pojąć, że jesteś na jakimś statku, zmiany grawitacji mogłyby wydawać Ci się losowe. Tym czasem byłoby zupełnie inaczej.

Można to sobie uzmysłowić jeszcze prościej: rzeczywistość jest tworzona przez komputer podłączony do Twojego mózgu. W tej rzeczywistości badasz jakieś zjawisko, które zdaje się być losowe metafizycznie. Jednak nie jest, stoi za nim komputer. Tak jak za zjawiskami kwantowymi, może stać deterministyczny proces.

Cytuj
Na dzień dzisiejszy nie ma jednak żadnych danych po temu - na dzień dzisiejszy świat na poziomie kwantowym rządzi się swoimi prawami, za nic mając klasyczne pretensje. Tak mówi nauka; kto chce się pocieszać, niech się pociesza w filozofii czy religii, czy w McDonaldzie. Na dzień dzisiejszy to Twoje pretensje są kwestią wiary, nie moje.


To nie są żadne pretensje. Sądzę raczej, że takie samozadowolenie płynące z zastosowania brzytwy Ockhama jest zabawne i ma charakter pretensji. Charakter pretensji świeżo nawróconego niepalącego do palących.

To jest w pełni zrozumiałe praktycznie; fizyk teoretyk nie musi się zastanawiać, czy świat tak działa w istocie, kiedy teraz zajmuje się jakimś konkretnym kwantowym problemem. Natomiast nie jest zrozumiałe w żadnym innym sensie. Człowiek ma pełne prawo się zastanawiać, a ci fizycy, którzy rozważają nie drobne problemiki, lecz gonią za nowymi, całościowymi teoriami, po prostu z natury się takimi rzeczami zajmują. Stąd takie dyskusje nie są nieobecne i w pełni naturalne.

Zawsze tak jest, że interpretacja teorii się ustala, tej teorii jeszcze się nie ustaliła, dyskusje wciąż są żywe. Zważywszy na rewolucyjną naturę problemu: prawdopodobnie ustali się dopiero wtedy, kiedy jakaś inna teoria ostatecznie liczne kwestie rozstrzygnie.

Cytuj
A jak się paradygmat zmieni, też nie będę płakał, bo do żadnego logicznego systemu nie jestem emocjonalnie przywiązany, a widziałem już tyle, że zaakceptować potrafię każdy.

Niektórzy działają w paradygmacie, inni zmieniają paradygmaty, jeszcze inni lubią sobie o tym pogdybać.

Cytuj
Kpisz czy o drogę pytasz?

Nie, mówię całkiem serio. Problem kijka w wodzie dotyczy tego, że można sobie wyobrazić modelową sytuację, w której nie mógłby być rozstrzygnięty. Jego rozstrzygnięcie polega bowiem na zastosowaniu danych wziętych skądinąd, a te mogłyby nie być dostępne. Dodatkowo jest to taki śmieszny problem, że stawia kwestię tego, iż dane empiryczne mogą być błędne, a zarazem rozstrzygnięty może być jedynie za pomocą danych empirycznych.

Cytuj
Nasze myślenie to wytwór świata, w jakim żyjemy. Gdyby małpoludom do przetrwania były potrzebne reakcje na bodźce ze świata kwantów, to i sposób myślenia mielibyśmy inny. Ale nie były potrzebne, więc mamy jaki mamy. To, jak myślimy, nie mówi nic o świecie jako takim, lecz tylko jest instrukcją działania potrzebną do przeżycia w konkretnej kosmicznie niszy środowiskowej. Niektórym to bardzo trudno pojąć.

Jak tak Cię czytam, to Tobie jest wielce trudno niektóre kwestie pojąć. Teraz będziesz mi dowodził oczywistość tego, iż człowiek jest wynikiem ewolucji i jako takie jest przystosowany do radzenia sobie z otaczającym światem na poziomie niekwantowym, w tym do myślenia w sposób odpowiadający temu poziomowi? Poproszę większy banał.

Chodziło mi o coś zupełnie innego. O stosunek myślenia klasycznego do nieklasycznego. Skoro myślimy klasycznie, a możemy stosować logiki nieklasyczne, stawia to ciekawy problem tego, jaka w istocie jest natura logik nieklasycznych.

Cytuj
Zdefiniuj mi co rozumiesz przez "rachunek formalny" i "logika", bo raz gadasz, że jakoś tam zakładam logikę nieklasyczną, potem, że nie mam pojęcia o innych logikach (chyba nieklasycznych?), mieszasz do tego trzy po trzy te rozmaite rachunki, aż przestaję łapać, o co Ci chodzi.

Co tu definiować? Powiedz mi co jest niejasne, to Ci powiem o co mi chodzi. ( o ile sam to wiem) :)

Cytuj
Dlaczego? A co niby stoi na przeszkodzie, by zasady powstały wraz z "czymś"?

To stoi na przeszkodzie, że np. implikacja, jak już ustalą się zasady, zakłada, że jak jest zasada "a" i wiąże się ona w sposób "x" z zasadą "b", więc jeśli "a" to "b w sposób x", jeśli nie "b w sposób x" to nie "a". Jest więc, w jakimś niejasnym sensie, podłożem jakichkolwiek zasad.

Innymi słowy: to, że w ogóle mają być jakieś zasady jest już jakoś "logiczne". Niemożliwy jest całkowity "bełkot" rzeczywistości. Dlaczego jest niemożliwy, skoro nie ma nic?

I zaznaczam, że ja tutaj tylko pokazuję drogę rozumowań pewnej części platoników.

Cytuj
To sobie zakpię jeszcze raz: dwieście lat temu większość matematyków to były osoby wierzące, nieraz głęboko, w chrześcijańskiego Boga. Tyle warta Twoja statystyka.

To ja sobie zakpię jeszcze raz: platonizm współcześnie istnieje, pomijając religijne tratatatam, właściwie dzięki matematykom. Bo w tym środowisku jest względnie popularny. Sporo matematyków jest platonikami. Przeprowadzano takie wywiady.

Ciebie to jakoś boli, czy jak? To co powiesz na to, że Einsteina można podejrzewać o pitagoreizm tj. konotacje z ideą, że ostatecznie istnieją same liczby i związki między nimi.

Cytuj
Dlaczego?

Dlatego, że sam stwierdzasz totalną obiektywność: że prawda jest wewnętrzną zależnością systemu rozumowania.

Poza tym, skoro tak jest, to jako że ten system zawsze jest możliwy, prawda ta jest totalna. Przecież o tym właśnie mówi platonizm. Platonizm, to nie twierdzenie, że istnieją jedynie kwadraciki i trójkąciki geometrii euklidesowej.

Platonizm bierze się stąd, że jak się przyjmie pewien system zależności S, to odnośnie jakiegoś prawdziwego zdania x w tym systemie, nie może być inaczej niż x. System ten jest potencjalnie możliwy (jako możliwy do uruchomienia sens zawsze istnieje) i zawsze pewne stwierdzenia są w nim prawdą. Więc, jako całość odniesień, jest to prawda absolutna.

Inaczej: nie może istnieć rzeczywistość, w której zdanie x w systemie S nie byłoby prawdą. W sensie potencji, jest to faktem również "w nicości". I platonizm to pogląd, który uważa, że musi istnieć jakaś podstawa tej prawdy, jakieś podłoże sensów możliwych.

Oczywiście ukrytym założeniem tej filozofii jest to, że nie wszystko jest możliwe. Na to - jak widzę - nie chcesz się zgodzić. Twoje prawo. Nie widzę jednak nic absurdalnego w tym, że ktoś może uważać inaczej; że ktoś może sądzić, iż można coś opisowo pomyśleć, a nie jest to możliwe, bo byłoby czystym, samoznoszącym się bełkotem.

Cytuj
W tym sęk cały. Są ludzie i są ludzie.

W tym cały sęk: gdyby logika nieklasyczna nie była przekładalna na klasyczne rozumowania, nie dałaby się np. ująć w języku programowania (który operuje strukturami klasycznymi). A da się. Ot ci inni ludzie, heh.

W gruncie rzeczy, to jest świetne. Gdybym np. z powodów humanistycznych dowodził, że ludzkie rozumowanie angażuje poziom kwantowy, to pewnie byś się sprzeciwił. Tutaj jednak twierdzisz, że nie tylko w przekładzie, ale w istocie człowiek może rozumować nieklasycznie. Do tego musiałby mieć mózg, który działa w takiej fizyce.

Cytuj
Rany boskie, jak się Term dowie... Ciebie tu czasem nie nasłali ci z Opoki? Ty sobie w ogóle zdajesz sprawę z poetyki tego zdania?

Poczytaj o Cantorze, poczytaj o Godlu, poczytaj o dyskusjach wokół ich teorii, wtedy porozmawiamy. Tobie się chyba wydaje, że nauka nie ma nic wspólnego z filozofią. Czas by zejść na ziemię.


Cytuj
A dlaczego za Kantem?

A dlatego za Kantem, że on nie przewartościowywał pojęcia tego, czym jest metafizyka i rozważał możliwość rozstrzygalności jej sądów.
« Ostatnia zmiana: Stycznia 19, 2011, 01:18:44 am wysłana przez Czas »

Czas

  • Junior Member
  • ***
  • Wiadomości: 70
    • Zobacz profil
Re: Solipsyzm - pogląd niepodważalny?
« Odpowiedź #302 dnia: Stycznia 18, 2011, 02:06:09 pm »
Posunę się do twierdzenia, że istnieją opisy jego działania lepsze - tzn. bardziej przystawalne do faktów - od innych. Nie zaryzykowałbym jednak tezy, że którykolwiek opis będzie przystawalny idealnie.

Praktycznie. Ok, jesteśmy niedoskonali. Czy potencjalnie też żaden by nie mógł przystawać?

Cytuj
Dobra. Tylko czy jeśli czytamy np. "Solaris" w amerykańsko-angielskim przekładzie z francuskiego przekładu z polskiego, to znaczy, że jest on de facto amerykańsko-angielski?

Kiedy czytasz książkę w przekładzie z a, na b, to oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, żebyś nauczył się myśleć w a. Można więc przypuszczać, że języki te są wyrazem jakiejś głębszej struktury, przejawem, modyfikacją.

Jeśli logika nieklasyczna ma być porządkiem całkowicie różnym, niż logika klasyczna, to można pytać czy możliwy byłby przekład. Przekład jest - zdaje się - nie tylko możliwy, ale nieustannie faktycznie stosowany. Chyba, że nie jest to wcale przekład!

Pytanie zatem, czy logiki nieklasyczne - przynajmniej takie, jak je stosujemy - nie są po prostu modyfikacją logiki klasycznej, albo czegoś czego modyfikacją jest również logika klasyczna, ale niczego istotnie nam obcego.

Z teorii kwantów wysuwa się np. wnioski o możliwości myślenia niealgorytmicznego. Tym czasem człowiek myśli algorytmicznie. Jeśli istnieje jakaś rzeczywiście nieklasyczna logika, to czy przypadkiem nie musiałaby być ona niealgorytmizowalna (tj. rozumowania w jej ramach, być takie)? Logiki nieklasyczne, jakie znamy, nie są - zdaje się - takie.

Procedura wykonywania w nich rozumowań, to - jak już pisałem - coś jak przeprowadzanie klasycznych czynności na ich aksjomatach. To jak programowanie. Możesz, używając w pełni klasycznych operatorów, stworzyć sobie funkcję, która będzie zwracała prawdę jeśli wprowadzisz do niej argumenty: ~a i a. Możesz potworzyć różne takie funkcje. Możesz nawet używać tych funkcji na wynikach funkcji itd. Język w którym to robisz, nadajesz te znaczenia, jest jednak w pełni klasyczny. Tego co jest nieklasyczne: że możliwe jest a i ~a od wewnątrz nigdy w tym nie ma, jest tylko tego opis. Komputer nie może czegoś takiego przyjąć, nie może być w sprzecznym stanie. Po prostu. I tak samo jest z człowiekiem.

Być może więc takie logiki są jedynie klasycznymi opisami innych logik tj. jakby zewnętrznym, podbudowanym klasycznie, rozumowaniem o ich skutkach. Wszelkie te Twoje podejrzenia, że inni ludzie myślą jakoś zasadniczo inaczej, jak dla mnie są z tego względu czystą fikcją.

Pytanie natomiast o to, czy możliwa jest jakaś co do istoty odrębna logika, pozostaje nierozstrzygniętym, zważywszy, że wewnętrzna natura procesów kwantowych jest póki co zagadką. Fakt, że opis zakłada coś klasycznie niemożliwego, nie oznacza, że tak działa rzeczywistość. Tak jak fakty o jakich mówi teoria chaosu, nie oznaczają, że rzeczywistości o jakich mówi np. przewidywanie pogody (chociaż zmuszają nas do rachunków probabilistycznych), że te rzeczywistości są probabilistyczna metafizycznie, co do natury. Nie są, są zdeterminowane.

Nie przypadkiem pisałem o kijku do połowy zanurzonym w wodzie. Haokopoko to wyśmiał, ale nie przemyślał. W sytuacji związanej z takim kijkiem wzrok mówi: krzywy; dotyk: prosty. To jednak nie rzeczywistość dopuszcza sprzeczność, dwa stany przestrzennej formy kijka. To przejawy są sprzeczne. I skąd wiesz, że nieklasyczne wnioski płynące z teorii kwantowej nie mają w jakimś sensie analogicznej natury? Przecież z powodzeniem można sobie wyobrazić sytuację, która czyniłaby z tej metafory model rzeczywistości tj. sytuację w której nigdy nie możesz dotrzeć do rzeczywistej formy kijka i stwierdzić, że jest on prosty.

Cytuj
Ano absurdalnego z punktu widzenia logiki klasycznej, dla innych logik absurdalne to być nie musi.

Oczywiście, że musi. Tylko na innym poziomie. Jeśli sprzeczność zmiennych nie jest w takiej logice absurdem, to jest nim sprzeczność czegoś innego. Nie potrafimy się z tego wyzwolić, myśleć jakościowo inaczej. Nasz mózg nie przyjmuje sprzeczności inaczej niż: "załóżmy sprzeczność". Następnie traktuje ją jak nazwanie. Tak używamy logik nieklasycznych, nie inaczej. Oczywiście mówię o logikach, jako używanych rachunkach formalnych, nie o jakiejś przypuszczalnej innej logice w ramach której miałby działać np. poziom kwantowy.

Cytuj
No nie wiem. Logika klasyczna zamiast takiego znaku:

wydałaby raczej taki:

(I to najlepiej z grubą, CZERWONA liną podziału pośrodku.)

Pomijając fakt, że to mieszanie wyobraźni z rzeczywistymi rozumowaniami, nie ma nic w pierwszym znaku, co miałoby być jakoś "nieklasyczne", cokolwiek miałoby to znaczyć poza faktem, że logika klasyczna jest dwuwartościowa.

Cytuj
Czyli to "ukojenie w obiektywności" o którym pisałeś (i to posuniete dalej niż u materialistycznego ateisty)? ;)

Tak, w tym sensie tak jest :)

Cytuj
(W dodatku ta obiektywność  -na oko - b. subiektywnie wykoncypowana...)

Jak każda, jak każda. Jeśli według Ciebie konstrukty nauki są czymś obiektywnym, to ok. ale to nie uczyni tego faktem. Tak naprawdę obiektywność to zawsze mętne pojęcie. Można mówić o intersubiektywności: jako sprawdzalności. Wszystko inne, to filozofia ;)


Cytuj
Nauka może wszystko? O,nie wiem skąd taka teza. Ja słyszałem raczej, że Nauka jest b. mizernym i niedoskonałym narzędziem, ale lepszego nie mamy.

To teza scjentystyczna: nauka jako obiektywny wzór poznania, który kiedyś pozwoli pojąć wszystko.
« Ostatnia zmiana: Stycznia 18, 2011, 10:23:01 pm wysłana przez Czas »

Czas

  • Junior Member
  • ***
  • Wiadomości: 70
    • Zobacz profil
Re: Solipsyzm - pogląd niepodważalny?
« Odpowiedź #303 dnia: Stycznia 18, 2011, 11:15:37 pm »
O nie. Ty i ja myślimy tak, bo jesteśmy tworami ewolucji, biologicznej i kulturowej. Czas myśli klasycznie, bo obiektywny (czy w tym obiekcie jest subiekt?) ład Wszechświata przezeń mówi  ;D.

Po pierwsze: ciekawe podejście, dyskutowanie o kimś. Rozumiem, wspomnienie, nawiązanie w związku z inną treścią. Ale ok, niech będzie, że nie narusza to etykiety.

Cytuj
Ja też coraz bardziej tęsknię za wpadającym tu jak burza Termem...
Zwł w tym kontekście.::)

To Wasz jakiś guru? Rozumiem, że zajmuje się matematyką. Tylko, że tutaj nie prowadzi się technicznej dyskusji o matematyce.

Cytuj
Niestety, sam ze statreka.peela przyszedł (widać za często tam niniejsze Forum za przykład dawałem). To mój stary towarzysz świętych bojów o wyższość kapitana Picarda, nad resztą kapitanow wszechświata serialowego.

Tamto forum akurat nie ma nic wspólnego z moją bytnością tutaj. Jak widzę tutaj na więcej sobie pozwalasz, więc może rzeczywiście nie dawaj tam linków, bo będzie bigos ;)

Cytuj
Staram się ;)

Tyle, że to żadne Bingo. Logiki nie są uwarunkowane kulturowo. To co piszecie, w tej kwestii, się zresztą samoobala. Azjaci są mistrzami systemów komputerowych, a ich podstawą działania są właśnie - o zgrozo - stany zero-jedynkowe. Ot i wartość Waszego rozumowania w tym względzie: zerowa.

Cytuj
Ba, nawet w naszym kręgu kulturowym istnieją - za prof. Świderkówną - dwie definicje prawdy. Helleńska - prawda jako wierne odbicie rzeczywistości opisem; oraz hebrajska - prawda jako opis, który jest najlepszą podporą w życiowej praktyce. Kreacjonizm np. powstał z bezmyślnego rzutowania helleńskiej definicji prawdy na - postulowaną religijnie - prawdziwość przekazu biblijnego ("prawdziwość" postulowaną w znaczeniu hebrajskim).

Byle podręcznik logiki - nawet dla studentów filologii, by to stwierdzenie sprowadził do parteru. Od wieków w naszej kulturze istnieją różne definicji prawdy. Faktem jest, że najpowszechniejsza była klasyczna (przystawanie do rzeczywistości). Jednak jak piszesz jak o jakimś odkryciu o podejściu hebrajskim, które jest zwykła definicją pragmatyczną znaną już doskonale Grekom Starożytnym, to normalnie... Starożytnym była już zresztą też znana koherencyjna definicja prawdy tj. spójność systemu. A pewnie znalazło by się wiele innych. I tyle.

Cytuj
Owszem, a np. hinduski termin maya - wraz z reperkusjami, oczywista - powoduje, że wszystkie paradoksy wirtualizmu, do których roztrząsania nam trza było Dicka i Lema, oni tam - w Indiach - w kulturowym bagażu noszą od wieków.

Zbytnio się podniecasz innymi kulturami, a wygląda na to, że skrajnie mało wiesz o własnej. I tutaj kolejny raz tego dowodzisz. Dicka i Lema, no nie mogę. Rzeczy znane od Starożytności. Serio Q - tutaj to polecieliście po bandzie, że trudno by to powtórzyć.

Teraz to już się zupełnie nie dziwię, że Ty uważasz Lema za jakieś objawienie nie tylko literackie, ale filozoficzne. Lem miał parę oryginalnych koncepcji dotyczących współczesnych tematów: jak np. sensem przekaźnika jest przekaz. Poza tego typu rzeczami i poza dość ograniczoną poznawczo literaturą polską, to Lem - pod względem sensu - powiela tematy często znane już Starożytnym. Nie mówię, że nie jest świetnym pisarzem, bo jest; nie mówię, że nie miał genialnej zdolności przewidywania, bo miał; nie mylmy jednak twórczości literackiej, oryginalności pewnych koncepcji na tym gruncie, odświeżającej formy ich przedstawienia, czy wyczucia rozwoju społeczno-technicznego, z oryginalnością koncepcji "filozoficznych" (w sensie jakichś paradygmatów ujmowania rzeczywistości). Prawdę mówiąc, to z polskich literatów, w innych dziedzinach, ale jednak, znacznie bardziej oryginalny wydaje mi się np. Gombrowicz.
« Ostatnia zmiana: Stycznia 19, 2011, 01:02:21 am wysłana przez Czas »

Terminus

  • Global Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 770
  • AST-Pm-105/044 Uniwersalny Naprawczy
    • Zobacz profil
Re: Solipsyzm - pogląd niepodważalny?
« Odpowiedź #304 dnia: Stycznia 19, 2011, 02:31:02 am »
Hm, 'guru' to brzmi dumnie. Kolego filozofie, zlituj się nad nimi :), to po pierwsze.
Po drugie, ja osobiście podzielam na temat solipsyzmu pogląd Russela, tj. o jego (solipsyzmu) absolutnej sterylności. Koledze nie trzeba tłumaczyć, o co chodzi, bo angielską notkę o solipsyzmie z wikipedii zna na pamięć. Nie zdziwi zatem też fakt, że więcej na temat solipsyzmu się już tu nie wypowiem*... 

...może poza stwierdzeniem nie bez zdziwienia (choć, jak wspomnę normę forumową, dziwić się nie powinienem), że 85% tego tematu rozpłynęło się na boki.

Pozdrawiam
T

--
*Zresztą był tu temat "Solipsyzm" (wystartowany przez użytkownika "Deckert") gdzie w 2006 napisałem o tym conieco używając "piwnej" retoryki. Młodość nie powróci, ale zdania od tego czasu zasadniczo nie zmieniłem.

.chmura

  • Juror
  • Senior Member
  • *****
  • Wiadomości: 325
  • I Love YaBB 2!
    • Zobacz profil
Re: Solipsyzm - pogląd niepodważalny?
« Odpowiedź #305 dnia: Stycznia 19, 2011, 11:50:13 am »
jak nigdy, .chmura zgadza się z Terminusem, :). .chmura przed chwilą, w tym wątku, zupełnie jak Russell, :), pisała o solipsyzmie i czerwonobrzuchych gilach, lecz nie powstrzymało to ... hm. (ogólnie, .chmura uważa, że problemem tego wspaniałego forum jest nadmiar wypowiadanych w sposób niezdyscyplinowany słów. Panie i Panowie: Meister zeigt sich in Begrenzung!).
*
a tu jest ten tekst z wikipedii: "Some philosophers, notably Bertrand Russell, hold the viewpoint that solipsism is entirely empty and without content. Like a 'faith' argument, it seems sterile, i.e., allows no further argument, nor can it be falsified. The world remains absolutely the same — so where could a solipsist go from there? Viewed in this way, solipsism seems only to have found a facile way to avoid the more difficult task of a critical analysis of what is 'real' and what isn't, and what 'reality' means."
« Ostatnia zmiana: Stycznia 19, 2011, 11:53:26 am wysłana przez .chmura »

Czas

  • Junior Member
  • ***
  • Wiadomości: 70
    • Zobacz profil
Re: Solipsyzm - pogląd niepodważalny?
« Odpowiedź #306 dnia: Stycznia 19, 2011, 08:40:51 pm »
Po drugie, ja osobiście podzielam na temat solipsyzmu pogląd Russela, tj. o jego (solipsyzmu) absolutnej sterylności. Koledze nie trzeba tłumaczyć, o co chodzi, bo angielską notkę o solipsyzmie z wikipedii zna na pamięć.

Tak, z pewnością solipsyzm jest poglądem skrajnie niekonstruktywnym, jak każdy skrajny sceptycyzm. Przyjąwszy solipsyzm najlepiej by milczeć.

Moim zdaniem nie oznacza to jednak, iż nie warto o solipsyzmie dyskutować. Wartością takiej dyskusji jest wskazanie momentów, które czynią ten pogląd możliwym, albo wręcz - w sposób utajony - do niego wiodą. Przykładowo jednym z takich momentów jest przyjęcie tzw. "sense data":

http://plato.stanford.edu/entries/sense-data/

Tym czasem rozumowania odpowiadające w przybliżeniu tym związanym z "sense data", są względnie powszechne, we współczesnej kulturze nawet jakoś zdroworozsądkowe.
Dość zbliżony pogląd przyjmował zresztą sam Russell, a solipsyzm odrzucał - tak jak piszesz - ze względu na jałowość.

Również pozdrawiam
« Ostatnia zmiana: Stycznia 19, 2011, 08:49:18 pm wysłana przez Czas »

maziek

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 13922
  • zamiast bajek ojciec mi Lema opowiadał...
    • Zobacz profil
Re: Solipsyzm - pogląd niepodważalny?
« Odpowiedź #307 dnia: Stycznia 19, 2011, 11:29:51 pm »
Biolodzy uważają że nie widzimy rzeczywistości a tylko narząd wzroku modeluje ją w naszym umyśle, obserwujemy zaś te modele.
Człowiek całe życie próbuje nie wychodzić na większego idiotę niż nim faktycznie jest - i przeważnie to mu się nie udaje (moje, z życia).

Czas

  • Junior Member
  • ***
  • Wiadomości: 70
    • Zobacz profil
Re: Solipsyzm - pogląd niepodważalny?
« Odpowiedź #308 dnia: Stycznia 20, 2011, 03:34:14 am »
Biolodzy uważają że nie widzimy rzeczywistości a tylko narząd wzroku modeluje ją w naszym umyśle, obserwujemy zaś te modele.

Tak, to uzasadniona hipoteza, ale tylko w pewnym sensie. W tak mocnym rozgraniczeniu własnie niebezpieczna. Fakt, że zawsze doświadczamy rzeczywistości "jakoś", a nie "po prostu", wytwarza zatrzęsienie problemów epistemologicznych. Jak ten ze złudzeniem, że kijek jest krzywy (co jest powodowane sposobem, w jaki działa zmysł wzroku, sposobem dostępu do świata).

Poglądowo rzecz biorąc, przecież nie istnieje nawet coś takiego jak stół: to już jest narzucenie naszych funkcjonalnych kategorii na jakiś zbiór atomów, więc nawet szeroko rozumiana kultura narzuca nam tu kategoryzacje.

Jednak wyciąganie stąd wniosku, że nie doświadczamy bezpośrednio rzeczywistości jest co najmniej wątpliwe. Takie właśnie podziały kończą się utajonym solipsyzmem.

Kijek jest krzywy, bo doświadczamy rzeczywistości taką, jaką jest łącznie z prawami załamania światła. Ostatecznie więc nie postrzeżenie jest błędne (w sensie klasycznym: jako nieodpowiadające rzeczywistości), a jego interpretacja (tutaj: uznanie kategorii formy przestrzennej za tożsamą z postrzeganiem takiej formy; kiedy wiemy przecież, że postrzeganie jest czymś różnym chociażby z tego powodu, że zawsze postrzegamy w perspektywie). Owszem, doświadczamy rzeczywistości "jakoś", a nie "po prostu", ale rzeczywistości, a nie własnych wymysłów (chyba, że mamy halucynacje). Mózg tworzy model, ale sam też przynależy do świata, nie ma tu żadnego pęknięcia.

I pracą jaką należy wykonać jest ta o której mówił Russell: żmudne wydzielanie dziedzin ontologicznych tj. np. wyróżnianie cech pierwotnych i wtórnych przysługujących przedmiotom, rozgraniczanie tego co przysługuje im niezależnie od podmiotu, a co od niego zależy itd.

Inna sprawa, czy zważywszy te wszystkie pętle uwikłań, czy to zawsze jest możliwe. Czy nie kończymy czasami w błędnym kole.
« Ostatnia zmiana: Stycznia 20, 2011, 04:00:57 am wysłana przez Czas »

liv

  • Global Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6613
    • Zobacz profil
Re: Solipsyzm - pogląd niepodważalny?
« Odpowiedź #309 dnia: Stycznia 20, 2011, 09:51:32 am »
Cytuj
Biolodzy uważają że nie widzimy rzeczywistości a tylko narząd wzroku modeluje ją w naszym umyśle, obserwujemy zaś te modele.
A zdjęcie fotograficzne?
Aparat też modeluje model?  Bo efekt dość podobny do obserwacji ocznej. :o
Z całą świadomością kulawości tego porównania.
Rzeczywistość ( np. stolika) jest na tyle złożona, że (chyba) żadne sensorium nie uchwyci jej we wszystkich aspektach jednocześnie. Ale można próbować sumowania, ę?
Obecnie demokracja ma się dobrze – mniej więcej tak, jak republika rzymska w czasach Oktawiana

Czas

  • Junior Member
  • ***
  • Wiadomości: 70
    • Zobacz profil
Re: Solipsyzm - pogląd niepodważalny?
« Odpowiedź #310 dnia: Stycznia 20, 2011, 07:19:13 pm »
Widziałeś kiedyś niepostrzegane zdjęcie fotograficzne? Raczej nie.

Jak przedmiot ujęty na zdjęciu, tak zdjęcie nie jest np. kolorowe; kolor jako cecha fizycznych przedmiotów po prostu nie istnieje. Jest to cecha wtórna; a w gruncie rzeczy efekt takiej cechy wywierany na podmiocie. O przedmiotach można najwyżej powiedzieć, że posiadają pewne właściwości, które łącznie są dyspozycją po temu, by wzbudzać w podmiocie wrażenie określonego koloru.

Sumowania? I co, zsumujesz do ostateczności fizyczną budowę stolika i myślisz, że to będzie stolik? Nie, to będzie zbiór cząstek elementarnych powiązanych w pewien sposób.

Stolik, jako stolik istnieje na zupełnie innym poziomie m.in. kulturowym. I o to właśnie chodzi by te poziomy wydzielić, nie mieszać różnych rozumowań.
« Ostatnia zmiana: Stycznia 20, 2011, 07:25:58 pm wysłana przez Czas »

liv

  • Global Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6613
    • Zobacz profil
Re: Solipsyzm - pogląd niepodważalny?
« Odpowiedź #311 dnia: Stycznia 21, 2011, 12:48:01 am »
Cytuj
Widziałeś kiedyś niepostrzegane zdjęcie fotograficzne? Raczej nie.
Nie.  :)
Ale jestem w stanie je wyobrazić. Zagładą bytów postrzegających. 
Cytuj
to będzie stolik? Nie, to będzie zbiór cząstek elementarnych powiązanych w pewien sposób.
I to jest ta rzeczywistość. Czego chcieć więcej?
 Cząstki istniejące w pewien sposób. Ale ten sposób jest dość ważny. Zresztą można spojrzeć większym zoomem. Wtedy i cząstki się rozmyją. Zostanie sposób ;)
Jasne, że nie będzie to już stolik. Dla takiej muchy, to nigdy nie był stolik. Z jakiego poziomu chcesz tą rzeczywistość postrzegać?
Wielkiego wyboru chyba nie ma.
Zamieszanie wprowadza już samo pojecie "rzeczywistość". Niby oczywistość, ale proszę o wyjaśnienie bez uwzględniania czynnika ludzkiego.
Obecnie demokracja ma się dobrze – mniej więcej tak, jak republika rzymska w czasach Oktawiana

maziek

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 13922
  • zamiast bajek ojciec mi Lema opowiadał...
    • Zobacz profil
Re: Solipsyzm - pogląd niepodważalny?
« Odpowiedź #312 dnia: Stycznia 21, 2011, 01:48:36 am »
To co robi aparat fotograficzny to się kończy na siatkówce oka. Dotąd jest mniej więcej to samo. Fotony zostawiają materialny ślad. Od tego momentu wszystko się różni. Obraz z oka jest obrabiany przez coś 14 procesów w mózgu, które po kolei wyłapują linie proste, bryły itd. Uszkodzenie jednego z nich zaburza percepcję. Np jeśli masz uszkodzoną tą część mózgu, która odpowiada za rozpoznawanie twarzy, to nikogo nie poznasz, mimo, że będziesz go widział i będziesz mógł dokładnie opisać to co widzisz. Ale twarzy nie poznasz. To już nie jest całkowicie hardwarowa obróbka (jak w aparacie, tu foton, tam elektron - w efekcie kropla tuszu), są w nią zamieszane procesy składające się na świadomość. Zaznaczam, że mówię o biologii, nie o filozofii. Z tego powodu (tej wyrafinowanej obróbki - a nie ułomności samego oka) istnieją złudzenia optyczne, jest ich na kopy, zresztą służą lekarzom do diagnozowania uszkodzeń "toru wizyjnego". W efekcie postrzega się pewien model rzeczywistości - ale to co się postrzega nie jest zdjęciem, tylko analizą bodźców, dzięki której wyłapywane są linie proste (mimo, że siatkówka jest z grubsza sferyczna i linia prosta nie jest na niej prosta!), piony, poziomy, bryły itd. Trudno wiec mówić, że postrzega się rzeczywistość. Bo co w takim razie się postrzega, kiedy ulega się złudzeniu? Powinno się postrzegać ciapki na kartce papieru, a widzi się parostatek. Czy z tego wynika, że on tam jest?

Mam wrażenie, że filozofia nie nadąża za biologią. Wszystko wciąż polega na opisie, z którego wynika, że gdzieś w mózgu siedzi mały ludzik, który na monitorach widzi naszymi oczami, czuje zapachy itd. - to nasza inteligencja. Tymczasem najwyraźniej świadomość składa się z szeregu rozdzielnych, dość autonomicznych procesów, szlaków obróbki informacji - i nie ma tego małego ludzika. Z tego punktu widzenia dyskusje o postrzeganiu na modłę filozoficzną są nieco jałowe.

Czy ktoś widział niepostrzegane zdjęcie czegoś... Więc filozof uważa to za niemożliwe? Jest sporo ludzi, którzy pod względem czysto fizjologicznym widzą, tzn. mają sprawny narząd wzroku, który przesyła co trzeba tam gdzie trzeba, a zapuszczając tam elektrody można się dowiedzieć, że ośrodki mielą te dane, a człowiek nic nie widzi. To znaczy widzi, może nawet to opisać, ale kompletnie nie rozeznaje się w tych bodźcach. Tak jak z tym poznawaniem twarzy. Czy można widzieć czyjąś twarz, móc ją opisać, a nie móc jej poznać nieważne ile razy będzie nam pokazana?

Modliszka ma świetny wzrok i buduje sobie również jakiś model rzeczywistości - czy także można uznać, że postrzega rzeczywistość? A wypławek?

Może się tak złożyć, że przez pewien czas będę odcięty od sieci :( .


Człowiek całe życie próbuje nie wychodzić na większego idiotę niż nim faktycznie jest - i przeważnie to mu się nie udaje (moje, z życia).

Hoko

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 3189
    • Zobacz profil
Re: Solipsyzm - pogląd niepodważalny?
« Odpowiedź #313 dnia: Stycznia 21, 2011, 11:42:37 am »
Mam wrażenie, że filozofia nie nadąża za biologią.

Nie tylko za biologią. To zresztą zależy, bo empiryści czy analitycy coś tam od czasu do czasu nowego wniosą - choć właśnie tylko nadążając, a nie - antycypując. Ale większość i tak woli dywagacje o "bycie" - od paru tysięcy lat z tym samym skutkiem.

Czas

  • Junior Member
  • ***
  • Wiadomości: 70
    • Zobacz profil
Re: Solipsyzm - pogląd niepodważalny?
« Odpowiedź #314 dnia: Stycznia 21, 2011, 07:44:19 pm »
Nie.  :)
Ale jestem w stanie je wyobrazić. Zagładą bytów postrzegających.

Tak, jesteś w stanie wyobrazić sobie, że przedmiot, który z rozmaitych powodów nazywamy zdjęciem, mógłby istnieć nadal po zagładzie ludzkości. Ale czy jesteś w stanie sobie wyobrazić czym jest ten przedmiot? Wątpię.
 
Cytuj
I to jest ta rzeczywistość. Czego chcieć więcej?
 Cząstki istniejące w pewien sposób. Ale ten sposób jest dość ważny. Zresztą można spojrzeć większym zoomem. Wtedy i cząstki się rozmyją. Zostanie sposób ;)

Czy ja mówię, że należy chcieć czegoś więcej? Ja tylko mówię, że wtedy nie rozmawiamy o dziedzinie w której można coś nazwać stolikiem.

Dziedzina o jakiej wtedy rozmawiamy jest zresztą równie niepewna (jako jakaś ostateczna "rzeczywistość"), jak ta pierwsza. Jak pierwsza wyznaczana jest naturą naszego postrzegania, pracą mózgu i kwestiami egzystencjalnymi, tak ta druga jest wyznaczana przez koordynację danych eksperymentalnych. Cząstka elementarna jest po prostu miejscem w teoretycznej strukturze (jak stolik jest miejscem w funkcjonalnej strukturze człowieka, w tym: społecznej, kulturowej).

Jeszcze bzdurniejsze wydaje się wartościowanie tych dziedzin. Na każdym poziomie mamy bowiem do czynienia z nowymi jakościami, czego doskonałym dowodem jest samo życie.

Cytuj
Jasne, że nie będzie to już stolik. Dla takiej muchy, to nigdy nie był stolik. Z jakiego poziomu chcesz tą rzeczywistość postrzegać?

Pytanie jest raczej takie: czy w ogóle można wydzielić jakiś absolutny "poziom".

Cytuj
Zamieszanie wprowadza już samo pojecie "rzeczywistość". Niby oczywistość, ale proszę o wyjaśnienie bez uwzględniania czynnika ludzkiego.

Właśnie to pojęcie się przez powyższe rozmywa. Co to znaczy rzeczywiste poza tym, że jakoś ujmowane? Co to znaczy rzeczywiste bezwzględnie? Powiedzmy -rzeczywiste jest to, co istnieje niezależnie od nas. To jednak maskuje problem - bo pytanie brzmi raczej: co istnieje niezależnie od nas? Czy stół jako stół istnieje niezależnie od nas? Czy człowiek jako człowiek istnieje niezależnie od nas? Co to w ogóle miałoby oznaczać? Mamy tu mnóstwo dziedzin, jakie należałoby wydzielić. Uznajmy jednak, na chwilę, że przez rzeczywiste będziemy rozumieć to co pierwotne, podstawę innych poziomów.

Można to sobie w pewien sposób próbować przybliżać np. właśnie przez cechy pierwotne i wtórne. Np. mógłbyś uznać, że ciężar jest cechą pierwotną tj. przysługuje przedmiotowi samemu w sobie. Jednak oto lecisz na inną planetę, z inną grawitacją i okazuje się, że ciężar się zmienia. Nie zmienia się jednak w sposób przypadkowy. Wprowadzasz więc pojęcie masy i to ją uważasz za cechę pierwotną przedmiotu, a ciężar za cechę wtórną. Itd. Nauka wciąż jednak zmienia tu granice, więc jakaś ostateczna pierwotność to jedynie duch za którym gonimy.

Sam o tym zresztą piszesz: można mówić o bytach powiązanych w pewien sposób, ale na większym zoomie możemy uznać, że istnieje jedynie ten sposób tj. jakiś system relacji, którego miejsca (rozwiązania) uznawaliśmy za byty. Można więc pytać, czy tak się dzieje w nieskończoność, czy też musi istnieć jakaś ostateczną podstawa (tj. coś, czemu właściwości przysługują istotnie, wewnętrznie; co istnieje wraz z tymi właściwościami niezależnie).

Jeśli uznamy, że można tak w nieskończoność, to jesteśmy już właściwie w jakimś pitagoreizmie o konotacje z którym można by podejrzewać Einsteina, wszystko bowiem zaczyna się nam sprowadzać do matematycznych relacji (tonących w rozumowaniach o nieskończoności). Można jednak też uznać, że istnieje coś pierwotnego, ale w stosunku do pochodnego ma znaczenie jedynie pod względem ilościowym np. jest to jakaś stała fizyczna (zbiór takich stałych). Stąd mamy właściwie czysty pitagoreizm (w takim sensie w jakim odczuwali go Pitagorejczycy) tj. że konkretne liczby (i ich związki; załóżmy też wyrażalne w liczbach skończonych) są podstawą rzeczywistości, w tym i umysłu. Jednak niekoniecznie jest to czysty pitagoreizm: można bowiem pytać, czy te liczby muszą mieć podstawę jakoś tam "materialną", czy też istnieją same w sobie (wersja platonizmu). Itd. Itd.

Wszystko to nie są bzdurne pytania. Właściwie w dziedzinie tego typu rozstrzygnięć mają miejsce początki różnych gałęzi ludzkiego poznania. Filozofię można natomiast - w przybliżeniu - uznać za refleksję dotyczącą samego tego faktu, refleksję drugiego poziomu. Bardzo łatwo jest uważać, że jakiś tam pitagoreizm czy platonizm to są czyste bzdury, ale wcale tak nie jest. To są rozumowania bardzo łatwo przekładalne na współczesne pytania o sens, a nie jedynie opis.


« Ostatnia zmiana: Stycznia 21, 2011, 10:21:16 pm wysłana przez Czas »