CHMURA: NIE. TO , ŻE "OCEAN" JEST "POJEDYNCZY" NIE MA ZNACZENIA. PRZECIEZ - MIMO, ŻE JEST RZECZYWIŚCIE "POJEDYNCZY" - MA DO CZYNIENIA ZE ZBIORAMI, NP. ZE ZBIOREM DWOCH SŁOŃC: CZERWONEGO I NIEBIESKIEGO; ALBO ZE ZBIOREM STU SYMETRIAD, KTORE SAM WYTWARZA. ITD.
No cóż, mnie się np. liczenie swoich własnych płuc albo nerek nie wydaje wcale naturalnym odruchem. Poza tym nic nie wiadomo i nie będzie wiadomo czy ocean jest w jakimkolwiek sensie 'pojedyńczy'.
Jeśli chodzi o zbiór stu symetriad, to czy mam to widzieć tak: Ocean wytwarza sto symetriad, a potem sobie myśli: "O k***a, 100 symetriad! Ale fajno!". Nie... ja tego nie kupuję. Zanim pierwszy człowiek pomyślał takie zdanie, minęło kilkadziesiąt tysięcy lat ewolucji, podczas których słowo "sto" musiało nabrać znaczenia.
CHMURA: NIE. "OCEAN" MA MNOSTWO "PUNKTOW ODNIESIENIA". NP. MIMOIDY SA ROZNEJ WIELKOŚCI I MOZNA ICH WIELKOŚC POROWNYWAĆ.
No i niby po co? To nie ma żadnego sensu.
TERMINUS: "A przede wszystkim - po jaką cholerę ocean miałby 'myśleć' o tym wszystkim?"
CHMURA: PO TAKĄ SAMĄ CHOLERĘ, PO JAKĄ LUDZIE MYŚLĄ NP. O SOLIPSYZMIE. NAZWIJMY TO CIEKAWOŚCIĄ.
To nielogiczne. Musiałby być wtedy ogromnym mózgiem, któremu się nudziło, i zaczął być ciekawy. Zbyt banalne. A mojego zdania o solipsyźmie przytaczał nie będę, przez współczucie dla tych wszystkich osób, które traktują rzecz ową poważnie (i nie mam tu na myśli filozofii ogólnie, a jedynie ten kierunek).
TERMINUS: "Matematyka nigdy nie powstałaby gdyby w 'ciemnych czasach' nie była potrzebna jako nauka stosowana (fizyka, rachunkowość, abaki etc.)."
CHMURA: SKĄD TO WIADOMO? NP. BARDZO SKOMPLIKOWANE SYMFONIE POWSTAJĄ DZIEKI PASJI TWORZENIA, NIE MAJA PRZECIEŻ WARTOSCI PRAKTYCZNEJ.
Tworzenie muzyki nie wymaga żadnej wiedzy. Niepotrzebna jest wiedza o skalach doryckich, czy subtelnych harmoniach, by komponować piękne utwory.
Gromadzenie informacji, przyjmowanie ścisłych reguł, mimo iż pomocne (zasady rytmiki, harmonie...) nie są tu konieczne. W większości dzieła powstają dzięki intuicji.
Gdyby tak nie było, kazdy dobry muzyk musiałby spędzać 40 lat na Akademii.
Zdaje się, że analizujesz moją wypowiedź w sensie odczasowionym, w zastosowaniu do chwili obecnej, bez kontekstu historycznego. Tj. np piszesz że symfonie powstają z pasji, nie mając wartości praktycznej. Przecież to jest oczywisty, wręcz trywialny fakt. Ja mówię o czymś zupełnie innym.
Czy w obecnych czasach wielu ludzi nie tworzy także nauki która nie ma żadnego praktycznego znaczenia? Ba! Tworzy się - i to nawet gdy istnieją już dowody, że takowego zastosowania nigdy nie będzie. Cóż zatem kieruje naukowacami - a pasja właśnie.
Ale to są już sytuacje dnia dzisiejszego. Ja pisałem w kontekście całych tysiącleci. W czasach Epoki Lodowcowej nie istniały żadne abstrakcje, żadne oderwane systemy formalne, nie było ich także u później formujących się narodów. Zaczęły się za to pojawiać pewne 'recepty', 'przepisy', na robienie
czegoś - dopiero
potem ktoś mógł dokonać wyabstrahowania z nich pewnych reguł. Z kolei zaś dopiero
potem stało się operownie na czystej regule.
Tak, moim zdaniem, wyłaniały się wszystkie dziedziny nauki. I wynikało to w dużej mierze z uwarunkowań. Z kolei możliwości praktycznego zastosowania nie były w żadnym razie warunkujące - były tylko stymulujące. Niemniej były koniecze, bo prymitywni ludzie nie mieli wzniosłych celów.
I o to mi właśnie chodzi.
TERMINUS: "Aksjomatyzacja następowała przecież dopiero od okresu oświecenia."
CHMURA: NIE. POMYŚL NP. O GEOMETRII EUKLIDESA.
Ok, pominąłem greków. Ale geometria w grecji takżę nie wyskoczyła Euklidesowi z rękawa.
Ktoś, kto myśli, że np. Pitagoras wyciągnął swoje niemało znane twierdzenie z zakamarków mózgu ot tak, myli się. Trzeba było najpierw policzyć kilkaset kwadratur, a bez powodu tego się nie robiło. Ot, tu pole jakieś trzeba było obliczyć, tu zmiarować belę materiału. I tak zaczęła mu kiełkować myśl, że skoro coś się powtarza, to może jest to jakąś regułą. Dokonał historycznie ważkiej abstrakcji.
Ale nastąpiło to powoli. Nie skokowo. Nastąpiło niejako w wyniku pewnych okoliczności, a nie w oderwaniu od nich.
To, co było potem - matematyki goniące w sensie czysto formalnym we wszystkich możliwych kierunkach, zawsze musiało się od czegoś zacząć.
I to mam na myśli.