No proszę – gdy Pan Rojt zaciśnie gruczoły jadowe, staje się całkiem znośny, na tyle, że można z nim polemizować, a nawet czasem się zgadzać. Dotyczy to tylko części głównej, gdyż w przypisach reduktor jadu jednak popuścił
(byłby produkcji radzieckiej?).
Ba, ludzie wielcy tak mają, że podczepiają się do nich ludzie mniejsi i próbują udowodnić, że byliby lepsza wersją tych „większych”.
Że byliby; bardziej grzeczni wobec dam, bardziej bojowi wobec złego ustroju, szczuplejsi, częściej praliby skarpetki i oczywiście od razu przeszliby na judaizm. Tak tak, piję tu do jednego z zarzutów zawartych w książeczce Roberta Stillera, z którym to "kolegą Lema" pisanie Rojta coraz bardziej mi się kojarzy.
Jednak odrzucając te wstręty, w rzeczonym artykule pojawia się teza dotycząca datacji dramy „Korzenie”. Mianowicie autor sugeruje, że powstała ona później niż w oficjalnych komunikatach, czyli po 1949 roku.
I z taką hipoteza można się ostrożnie zgodzić.
Jednak wcześniej trzeba postawić pytanie –
co Pan Rojt datuje? Wygłaszanie satyrycznej szopki w gronie znajomych?
Tekst maszynopisu?
Czy może taśmę magnetofonową z nagraniem samego Lema?
Bo wszystko to nazywa się „Korzenie” a jest czymś innym. Innymi słowy mamy tu wariant „problemu homeryckiego”. Tekst wystawiany dla znajomych mógł być dużo wcześniejszy niż jego zapis na maszynie
(zapisów mogło być zresztą wiele), a ten z kolei wcześniejszy niż nagranie, które jako jedyne można solidniej zdatować.
Co ważniejsze – teksty te mogły się różnić.
Pierwotna szopka, rodzaj zabawy towarzyskiej mogła się rozrastać, zmieniać i późniejszy zapis jako forma ostateczna nie musiał odzwierciedlać pierwszych wystawień. Ba, jest na to potwierdzenie. Odzyskane nagranie foniczne z taśmy różni się od maszynopisu, co świadczy, że Lem improwizował (Orliński, Lem..., s. 115)
Mając na uwadze powyższe uwagi można przejść do czterech przesłanek Rojta.
1. Schowek w teczce ze „Sknoconym kryminałem” . Rzeczywiście słaba to przesłanka, zważywszy, że nie musiał to być pierwszy i jedyny schowek oraz fakt, że nie mamy datacji „Sknoconego” dokładniejszej niż lata 50-te.
Mógł być zaczęty we wczesnych latach tej dekady. Zatem nic nam to nie daje.
2. Pisanie „pod Witkacego”, że niemodne, bo on jeszcze wtedy był niepopularny. Założenie, że ktoś zawsze pisze pod (coś, co wszyscy odbiorcy znają) jest nadużyciem. Poza tym w środowisku dla którego Lem „zabawę” urządzał Witkacy znany był dobrze. Wynika to choćby z tego faktu, że często bywali wtedy w Zakopanem, a Zakopane i Witkacy...
http://nietylkozakopane.info/witkacy-symbol-zakopanego/Poza tym, to co napisała powyżej
Olka wzorzec Witkacego w „Szpitalu przemienienia” – Rojt to widzi, ale udaje, że nie widzi –
patrz jego przypis 6. znaczy można było pisać „pod Witkacego” w jednym tekście, a w drugim już "to nie ma sensu”?
3. Wzorowanie się na Sałtykowie-Szczedrinie. To najciekawszy wątek i dość przekonujący; że inspiracją dla imion postaci była ta książka, wydana po raz pierwszy w Polsce w 1953... A zatem „Korzenie” musi być późniejsze. W sumie sprawa opiera się na analogii do zapożyczeń w Dziennikach Gwiazdowych, zaś w przypadku samej "drammy" opiera się na jednej zbieżności – imienia Dementij.
Pytanie, czy Lem znał język rosyjski?
Czy imiona postaci z „Pewnego miasta..” napisanego wszak w XIX wieku nie były znane wcześniej?
Ale niechby – pamiętając o przypadku homeryckim – czy imiona nadane postaciom z Korzeni mogły być późniejsze niż pierwsze wystawienia szopki? Mogły się zmieniać?
Tego nie wiemy, nie znamy pierwszych wersji.
Stąd maszynopis rzeczywiście mógł powstać w latach 53-54. To nie tak znów daleko od podanej przez żonę Barbarę datacji „przed ślubem”. Rok 1949 bym odrzucił, skoro sam początek znajomości Barbary i Stanisława zaginął w mroku niepamięci (wedle syna 1949-50). Natomiast przy okazji zalinkuję tekst na który powołuje się Pan Rojt – bo ciekawy.
https://repozytorium.umk.pl/bitstream/handle/item/6110/Nie_byc_Indiota._O_Dziennikach_gwiazdowy.pdf?sequence=1Polecam zwłaszcza stronę 6 i przypis 13.
4. Brak wzmianek u Szczepańskiego – tu mam wrażenie temat wyczerpała
Ola. Zatem się skrócę. Ciekawi mnie tylko, że podana przez Lema data wprost – 1951, w liście do Remuszki zupełnie nie robi na Panu Rojcie wrażenia (przypis 12).
Tak jakby on wiedział lepiej... i tu znów włącza mi się Stiller, zatem może już skończę? W końcu nie jest to problem wagi światowej.