Z trzeciej strony, ktoś mógłby powiedzieć, że niepodobna, by obaj mieli rację.
I też miałby rację...
Prawdopodobnie pierwszą stroną problemu są wybory w Polsce. Problem zboża został wywołany przez władze polskie, ponieważ nie zapewniły czegoś tak prostego jak tranzyt zboża od jednej granicy do drugiej. Okazało się to w XXI wieku niemożliwe, żeby sprawić, że zaplombowany tir ze zbożem odprawiony z datą i godziną w punkcie A granicy ma z tymże zaplombowanym zbożem wyjechać w ciągu 48h w jej punkcie B. Od początku to nie działało, od początku polscy rolnicy protestowali widząc, co się dzieje w skupach, ile miesięcy temu były pierwsze protesty w rejonie przejść? Ale władza poza miododajnymi słówkami nie zrobiła kompletnie nic, proceder okrzepł, trwał a nawet się rozwijał, przy braku jakiegokolwiek działania np. ministra rolnictwa, który osobiście po żniwach zeszłego roku sugerował rolnikom, aby nie sprzedawali zboża od razu, bo paru miesiącach jego cena w skupie znacznie wzrośnie. A w rzeczywistości znacznie spadła. Obecnie spora część problemu, a może większa jego część polega już nie na tym, ze są niskie ceny skupu zboża, ale na tym, że magazyny są nim zapchane i rolnicy się obawiają, że tegoroczny skup też będzie poniżej oczekiwań. Wszystkiego tego nawarzyły polskie władze bez nijakiej winy Ukrainy, bo oczywiście po obu stronach granicy są cwaniacy, przestępcy itd. ale od tego jest władza, aby przynajmniej masową skalę procederu udaremnić. Zboże to nie papierosy czy spirytus, że opłaca się nawet jednego tira przemycić. A po wystąpieniu problemu w całej okazałości nie zrobiły nic w temacie, mając jeszcze dobrych kilka miesięcy czasu, poza pleceniem bzdur, a że to zboże techniczne itd.
A wybory się zbliżają, temat przewodni po temacie przewodnim władzy w kampanii wyborczej usycha, a tonący brzytwy się chwyta. Co można zrobić, skoro nie jest się w stanie przeprowadzić tira od punktu A do punktu B? Ani nie chce się opublikować listy podmiotów, które z procederu korzystają (hmm, dlaczego?). Można zakazać w ogóle importu zboża, proste. Oto my Polacy zapewniliśmy Ukrainie tętnicę, aortę niemalże, którą może pompować swoją krew mimo morskiej blokady - a teraz zamykamy interes, bo zamiast rozwiązać problem, co było możliwe dawno, łatwiej wylać go z kąpielą, bo to prostsze, a może jedyne wykonalne dla władzy przy jej poziomie kompetencji (bądź uwikłań - patrz niechęć do publikacji listy zarabiających). W tle rosnąca popularność partii grających negatywnie Ukrainą, która też władzy daje do myślenia, że najwidoczniej to się opłaca.
Oczywiście minister Przydacz niepotrzebnie puścił bąka w studiu TVP. Ale co chwila ktoś puszcza jakiegoś. Oczywiście może trochę niepotrzebnie MSZ Ukrainy nie zatkało nosa i nie poczekało, aż smród się rozejdzie. Tyle tylko, że jest takie powiedzenie - jak chcesz psa uderzyć, to kij się znajdzie. Istotne są przyczyny nieporozumienia a główną widzę w zbliżających się wyborach w Polsce i braku pomysłu władzy na konstruktywną kampanię. Natomiast pozorna "iskra zapalna" nie ma znaczenia.
A owszem, co do kwestii "zastępstwa militarnego" to oczywiście, że Ukraina bije się poniekąd za Zachód, a z tego Zachodu najbardziej może właśnie dla Kraju Priwislańskiego.