W nawiązaniu do powyższego
i zdradzając nieco treść!Przeczytałem „Problem trzech ciał” Liu Cixina. Przyzwoite czytadło, choć momentami miałem wrażenie, że pisze „na ilość”, przez co rozwleka niektóre momenty...nawzbytnio.
Jednak jest to niezła s-f i choć zbyt często miałem wrażenie miałkości i logicznych dziur, to jednak całość trzyma się w ramach tego co rozumie się zazwyczaj pod nazwą science. Żadnych rusałek, elfów, magicznych różdżek...są magiczne struny...ale wywiedzione porządnie - z nanotechnologii.
Inna sprawa to jakość tego naukowego podglebia, ale by to ocenić jestem za słaby.
I może dlatego czytało się dobrze.
Siłą rzeczy w tyle głowy porównania do prozy Lema.
Kilka wątków się narzuciło (ale to może już zboczenie?). Ciekawe czy znał coś patrona?
-Zatem sama kwestia niskich szans na przeżycie w świecie trzech słońc i nieprzewidywalności licznych katastrof , jakoś do pobytu Tichego u Bżutów poprowadziła. Tam były to bodaj roje meteorów, a patentem rezurekcji zapis budowy atomowej i wiadome maszynki do odtwarzania osobnika. U Liu problemem są katastrofy zimna i gorąca, do spalenia włącznie – rozwianiem, odsuszanie „zwłok” i ich nawadnianie, gdy wraca stabilność (normalność). Słabe wyjście, zwłaszcza że bez szczegółów i co z tymi suszkami z poodrywanymi członkami, co się zdarzało. Czasem tym suszem palono
- Sprawa druga to sama idea kontaktu z pozaziemską – tu siłą rzeczy „Głos Pana” się włączył. U Liu jednak, sygnały są samodekodujace, co bardzo ułatwia odczyt. Acha, promieniowanie radiowe na wybranej fali w Słońce, które jakimś cudem bardzo wzmacnia sygnał (znaczy autor starał się wyjaśnić, ale nie ogarnąłem) i wysyła dalej w kosmos. Ostatecznie odbiorca niedaleko bo w układzie Alfa Centauri.
- Sprawa trzecia, to coś przypominającego bystry z Wizji Lokalnej. Inteligentne cząstki będące podstawowym elementem rzeczywistości – tu sofony. Chyba najciekawsza idea, ale znów, brak mi kompetencji do pobieżnej choćby oceny. Zwykły proton...11 wymiarowa (jakoby tyle może być?) cząstka, sprowadzona do dwóch wymiarów przez co olbrzymia („wielga płacha papieru”), którego ową powierzchnię zamieniono w płytę komputera z bramkami logicznymi etc. , zaprogramowano i ponownie zwinięto do trójwymiaru – czyli pomniejszono, oraz wystrzelono w Ziemię jako pomoc dla tamtejszych kolaborantów, tudzież innych niecnych celów.
Uwaga – nie gwarantuję sensowności tego opisu.
W każdym razie sofon ma te moce magiczne (dla ludzi), a wystrzelono dwa. Dwa zostawiono na Trisolaris by mieć łączność i podgląd tego co robią te na Ziemi. Wykorzystując kwantowe splątanie, rzecz jasna.
- sprawa ostatnia – w grze komputerowej, która pełni w powieści rolę nowoczesnej agitki, istotną rolę odgrywają plansze z historycznymi ziemskimi naukowcami, którzy debatują nad zagadnieniami kalendarza w świecie trzech ciał. Zatem jest Arystoteles, Newton, Kopernik, von Neuman i znany mocno Lemowi twórca cybernetyki – Wiener. Gadają sobie, spekulują a gracz może też z nimi podyskutować...co skojarzyło mi do... Do? Zagadka
)
Ale jest też „Pierwszy Cesarz”, co się kisi, hjang... – czyli wątek chiński.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Qin_Shi_HuangCzy w powieści przebijają się wspomnienia i traumy autora z czasów trudnego dzieciństwa?
Jak najbardziej i nie trzeba ich wyszukiwać, podane na talerzu. To dodatkowy walor książki, mało u nas znane realia zbrodni hunwejbinów i rewolucji kulturalnej. Nasz komunistyczny obłęd, przy ich obłędzie – to pikuś. Zresztą, źródło całej katastrofy.