Ola, nie wiem czy te Twoje posty nie powinny trafić do wątku kinowego, ale skoro jużo filmach mówimy...
Właśnie się dowiedziałem że, "Avatar" zabija
:
http://www.sfora.pl/Wybierasz-sie-na-Avatar-Wpadniesz-w-depresje-a15994Owszem:
primo - Ameryka wielki kraj, więc więcej tam wariatów,
secundo - pewnie to (jak zwykle) rozdmuchana nad miarę medialna sensacja, ale mam wrażenie, że takie samobójstwa są jednak objawem tego, czego objawem była późna lemowa mizantropia. Przekonania, że
things go wrong, że nie spełniły się marzenia na świetlaną przyszłość (artykuł uwypukla tu wątek ekologiczny, nie wiem czy
kosmiczny nie jest jednak równie ważny). Twórcy
* i miłośnicy SF odczuwaja to chyba szczególnie mocno, bo najbardziej się nakręcali
. (Nawet w - teoretycznie optymistyczno-bzdurno-rozrywkowym zeszłorocznym "Star Treku" pojawia się przesłanie, że wszystko poszło nie tak, ale da sie jeszcze próbować zmian na plus.)
Edit: zabójczych oddziaływań "Avatara" ciąg dalszy
:
http://www.sfora.pl/Zmarl-po-obejrzeniu-Avatara-a16178
* zauważmy zresztą, że Cameron, owszem, wojska nigdy nie lubił, ale w technologii widział jednak rzecz zasadniczo pozytywną (a przynajmniej neutralną) - w "The Abyss" pozwoliła zejść pod wodę i nawiązać Kontakt; w "Aliens" skopać zadki pozaziemskiemu "robactwu"; w "Titanicu" dotrzeć do wraku i odsłonić dzieje ciekawej kobiety; w "Terminatorach" tytułowe machiny były narzędziem, które mogły słuzyć i dobru, i złu (którego to zła SkyNet nauczył się zresztą od swych twórców z Pentagonu i Kremla) - w "Avatarze" ten sam twórca odwraca się z niesmakiem od ludzkosci i ucieka (ku mojemu nielekkiemu zaskoczeniu) w tzw. głęboki ekologizm; przypomina to trochę zwątpienie Lema, tylko kierunek, w którym się od tego, co za oknem odwrócił, inny