To dobrze, że się śmiejesz. Śmiech przedłuża życie
A co z: „umrzeć ze śmiechu”?
Jasne, że nie jest, bo sama jesteś mądra i należysz do grona pasterzy
Chyba pastuchów;)))
Olka, jak nazwać tych, kto spędza czas na całonocnym czuwaniu w kolejce przed sklepem? W oczekiwaniu cuda – ukazania się w sprzedaży zapowiadanego nowego ajfona?
http://wyborcza.pl/duzy_kadr/5,97904,16690317.html?i=5&utm_source=facebook.com&utm_medium=SM&utm_campaign=FB_Komentarze
Trzoda – to byłoby właściwe określenie?
A jak nazwać tych, kto obdarza „wiernych” taką „manną z nieba”?
Nie wiem LA. Dla jednego ajfon ma znaczenie, inny będzie jechał na drugi koniec Polski po np. unikatowy głośnik, trzeci wyda fortunę na obraz…
Czy one świadczą o głupocie? Czy dopiero sposób w jaki wykorzystuje się owe przedmioty?
Zwłaszcza, że owi obdarzający pasterze to często gadżeciarze pierwszej wody – tylko nie muszą stać w kolejkach, bo mają taką a nie inną robotę.
Nie chodzi mi przecież o deprecjonowanie umiejętności, wiedzy tych darczyńców (jak ich nazywasz - chociaż te ajfony sprzedają za grube pieniądze;) tylko o stwierdzenie, że wg mnie taki ostry podział na dwie grupy nie funkcjonuje. Więcej szarości?
„Nierzadko” to pojęcie względne. Ile na jednego głupka-szczęściarza przypada tych, co zbankrutowali, wylecieli kominem, i słuch po nich zaginął?
Polska przełomu lat 80/90. Powstawały tzw. firmy rodzinne. Niekoniecznie zakładali je ludzie wykształceni, a dzisiaj są w pierwszej 100 najbogatszych. Owszem, pokolenie ich dzieci często nadrabia te braki.
Akurat nasuwa mi się przykład właściciela popularnej w Polsce firmy produkującej płatki, musli...
48-letni elektromechanik, który do końca lat 80. uruchamiał centrale telefoniczne, prowadzenia przedsiębiorstwa uczył się na własnych błędach. Dopiero dziś sięga po napisane przez ekspertów książki o biznesie. Ze zdziwieniem odkrywa, że miał wielkie szczęście, ponieważ intuicja w prowadzeniu biznesu go nie zawiodła. https://www.rp.pl/artykul/81008-Kim-jest-Carrington-polskiego-musli.htmlOjciec innego znanego polskiego przedsiębiorcy - po gimnazjum otworzył swój pierwszy interes, a równolegle studiował.
Henry Ford - jakie miał wykształcenie?
Wg mnie korporacje zmieniły te priorytety: najpierw wykształcenie - potem kariera.
Ale się nie upieram:)
...poza tym - chyba wg Dukaja - zostaną same smartfony;)
Tu muuuszę zapętlić do "Star Treka", a konkretnie do najlepszego odcinka znośniejszej z dwu obecnych słabizn, w którym bohater (świetny pilot, ale skończony idiota, jak określa go przy innej okazji tamtejsza pierwsza oficer; to tak a propos wąskiej kierunkowości talentów ) zakochuje się w komputerowej symulacji współczesnej nam panienki, stworzonej w oparciu o zawartość telefonu komórkowego tejże (który przetrwał wieki) :
Może nie w ten sposób - ale o roli smartofnów i podkradaniu cudzego życia:
Tekst:
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/4807881/tekstAle były zerwania. Na przykład, jak upadł świat starożytny
A Azja? Wtedy? Nie istniała na mapie?
A teraz się odwróci powyższe, możesz wiedzieć wszystko, tylko że co Ci po tym, kiedy ta wiedza opiera się na gotowych podzespołach, elementach, układach, które należy zamówić w fabryce?
Jasne, taka na nic.
Może odpowiednie byłyby książki historyczne, jak to kiedyś budowano, kiedy za narzędzia służyły siekiera czy drąg
Czyli górą poradniki jak zbudować dom w weekend, jak przetrwać dobę w lesie...
Jednak ta cofka - to cofka świata materialnego, ale nie umysłowego - ten postczłowiek jednak wie, pamięta co było - w sensie wie z grubsza czego szukać, czego potrzebuje. Zna rozkład geograficzny współczesnego świata - wie z grubsza czego i gdzie szukać. Nie zaczyna od zera.
Natomiast to:
Myślę, że w ten sposób czas od paleolitu do zarania rewolucji technicznej dałby się skrócić może nawet do jednego pokolenia, tylko myślę też, że na tym się to zastopuje jak nie na amen, to w każdym razie na ho-ho.
zależne czy wszystkie kontynenty by uległy zagładzie, czy coś by ocalało...w jakim stanie...itd. Dużo zmiennych.
Przy zagładzie globalnej, z niedobitkami rozrzuconymi po kontynentach, z całkowicie zniszczoną infrastrukturą - ale...co by to musiało być żeby zniszczyć równocześnie wszystkie kontynenty, ale glob by przetrwał? W taki sposób, że dałoby się na nim żyć? Hę?