Jeśli chwilowo pominąć poszczególne przypadki w Polsce czy gdziekolwiek na świecie i podejść do problemu "zła w człowieku" ogólniej, to oprócz książek, były też prowadzone
badania przez Philipa Zimbardo. Na TED można znaleźć jego wykład kiedy powtarzał swoje wnioski w kontekście okrucieństw jakich dopuszczali się żołnierze amerykańscy na więźniach w Abu Ghraib.
Poza tym hej, na tym forum to od razu powinno paść, że problem ten podjął też Lem w swojej "Prowokacji". Znalazło się tam porównanie pobudek działania nazistów z tymi, które przejawiała czwórka libertynów ze "120 dni Sodomy" de Sade'a. I choć Lem wskazuje głównie na różnice, to faktem jest, że de Sade jako pierwszy (bo jeszcze w XVIII w.) wykonał eksperyment myślowy, w którym dał człowiekowi niczym nieskrępowaną wolność, a ta pozwoliła na ukazanie naszej strony drapieżnej małpy w zupełności. Co by nie mówić o utworach de Sade'a, pokazują one jednak część prawdy o nas. Potwierdził to zwłaszcza XX w.
Bo właśnie z badań Zimbardo wynikało, że to wewnętrze zło, które normalnie jest trzymane na wodzy, to zostaje uwolnione kiedy człowiek zyskuje na nie przyzwolenie. Wystarczyło by zaaranżować sytuację, w której czyjś los jest silnie zależny od innej osoby oraz przekonać tę inną osobę o dowolnego typu przewinieniu tej pierwszej by zaczęły się represje.
W zależności zatem od tych dwóch czynników, czyli od siły "władzy" jednych nad drugimi (mierzonej jako moc bezpośrednich represji na jakie legalnie mieli przyzwolenie, albo przynajmniej czuli, że je mają) i od miary pewności co do "winy" tych drugich, represje przyjmują większą lub mniejszą skalę. U de Sade'a jest literacko analizowany przypadek skrajny
1, ale takie nazistowskie Niemcy daleko od niego nie odbiegają. Bo propaganda antyżydowska była na ogromną skalę, a Endloesung der Judenfrage dawał bezpośrednie przyzwolenie na morderstwo.
Wiadomo, że są też i przypadki bohaterstwa, czyli że pomimo przyzwolenia i prania mózgu, niekoniecznie *każdy* będzie mordercą. Przykładowo pilot libijskiego samolotu, który nie wykonał rozkazu ostrzału ludności cywilnej. Ale rzecz w tym (i pewnie Lem też by na to zwrócił uwagę), że liczy się to co jest statystycznie istotne - czyli to co pokazał eksperyment Zimbardo. A to z kolei pokazuje, że skuteczne przeciwdziałanie w przyszłości takim okropieństwom powinno polegać przede wszystkim na:
- Nie dopuszczaniu by jedne grupy czuły się absolutnie lepsze od innych (ale też nie wpadajmy w polityczną poprawność w stylu sztuka dla sztuki - stąd pogrubienie).
- A już szczególnie by takowe grupy miały jakieś bezpośrednie narzędzia dowolnie zdefiniowanej represji tych "gorszych".
Badania Zimbardo wydają mi się dodatkowo jeszcze ciekawe, bo wychodzą poza problem nienawiści etnicznej czy religijnej. Wnioski są sformułowane na tyle ogólnie, że odnoszą się też do sytuacji np. w więzieniach.
1 Swoją drogą, jak czytałem już jakiś czas temu de Sade'a po raz pierwszy to wręcz dziwiły mnie trochę długie tyrady wszelkich złoczyńców o tym jak bardzo ich ofiary są niegodne choćby spojrzenia na nie (kto czytał de Sade'a ten wie, że owe monologi potrafiły być przesadnie skrupulatne

). Jak teraz piszę tę odpowiedź to widzę, że to mógł być przemyślany zabieg autora.