Ojciec...w "Szpitalu..."jest rozdział "Ojciec i syn" - całkiem inny ten ojciec...obcy i jakby umierający. Może tak miało być.
Tamten ojciec żył jeszcze we Lwowie, ten późniejszy już w Krakowie, i tak - umierający.
Mają prawo się różnić.
zy Lem próbował jednak nadać jakiś pozór, że to całość? I sztrykował?![Mrugnięcie ;)](http://forum.lem.pl/Smileys/default/wink.gif)
Trudno rzec.
Ano trudno, chyba że ujrzy światło dzienne ten pierwszy odrzut (z 1950?), o ile istnieje.
wygląda na klasyczne bombardowanie?
Tak, ale z efektem "zagłada świata" - czyli bomby A. W pierwszym śnie nagle milkną wszystkie radiostacje. W ostatnim widzi jasność...blask, przez jej ciało.
Rzeczywiście, jakby mieszanka przeżytego wojennego, z wyobrażonym. Dodatkowo obraz z drugiego snu skojarzył mi do jakiegoś horroru przedwojennego?... typu Frankenstein?
Dym z zamku na wzgórzu, biegnący ludzie...
A wtedy oni powiedzieli, że zaczyna się odbudowa, i o sprawiedliwości społecznej, i o krzywdzie, to co miałem robić, ja, wegetarianin?
Faktycznie, ni z gruszki takie uzasadnienie.
Widać jest jakaś mistyczna nić łącząca komunizm z wegetarianizmem...czyli z cyklu co przewidział Lem? Niedobory mięsne schyłkowego Gierka i kabaret Laskowika -
z tylu sklepu.
Co miał...nie być ludożercą?
Chodzi o wiersz, list Różewicza?
Linka nie działa.
Tym niemniej faktem jest, że gość odmłodniał. Nowe zęby w tamtych latach..hoho.
![Duży uśmiech ;D](http://forum.lem.pl/Smileys/default/grin.gif)
...cóż za przypadek;)
Przypadek, to że się nie spotkali wcześniej - ona pisała do...i on pisał...on dzwaniał do jej przełożonego, ona bywała w mieście w którym on mieszkał (cóż za konsekwencja w unikaniu nazwy Krakowa).
Widocznie masa krytyczna złych przypadków został przekroczona i nastąpił przypadek dobry.
Dialektycznie rzecz ujmując.
![Mrugnięcie ;)](http://forum.lem.pl/Smileys/default/wink.gif)
Czyli mamy rok 1951? Bo zdarzenia szpitalne to 1941?
Ta, na tym etapie Lem uznał najwyraźniej, że czasowa konspiracja tomu pierwszego już niepotrzebna. W siostrze Barbarze pisze wprost -
"W czterdziestym pierwszym roku Niemcy zlikwidowali szpital, w którym pracowałem...uciekłem stamtąd z jedną lekarką.Dziwne pytanie: Słuchaj, czym jest twój mąż?
Czym?
Dziwadło. Przejęzyczenie, czy taka forma epoki? Poza tym mówią sobie per Wy i koleżanko.
Cóż za romantyczna randka
![Uśmiech :)](http://forum.lem.pl/Smileys/default/smiley.gif)
Ostatecznie ona idzie do siebie gotować jajka, bo głodna, a Stefan idzie do hotelu...lepiej być nie mogło...
Tak - to chyba kwintesencja spotkania -
poszła gotować jajka. A wcześniej przegryzała czekoladki, ewidentnie robiąc sobie z niego..nomen-omen - jaja.
Antrakt już się skończył?.. Pozwól, ręka jest mi potrzebna...obmyślasz już drugi akt? Nooo...jest okrutnie cięta, ale nie dziwię się, jak napisałaś...
i wygłasza tekst jakby wyjęty z jakiegoś szlifowanego listu...
W przestrzeni, gdzie z jednego skraja jest
tekst Russela Crowe jaka umyślnego, a z drugiego męki Wertera - podryw Stefana jest zdecydowanie blisko tego drugiego. Wprawdzie nie mnie oceniać, ale... jak napisałaś
![Chichot :D](http://forum.lem.pl/Smileys/default/cheesy.gif)
...lepiej być nie mogło...
Ale! Na drugi dzień ma przyjść po nią do pracy.
Od trzeciej będę siedział na schodach, zawołał za nią.Szukałem w tekście choćby cienia przyzwolenia - i znalazłem, jak żołnierz z reduty Ordona nabój. Aż pobladłem.
Za to dwa razy padło "może lepiej nie".
Czyli jednak - twardziel!
![Spoko 8)](http://forum.lem.pl/Smileys/default/cool.gif)
Czy mógłby to samo powiedzieć do Lema?
Czy Lem potrafił opisać szczęście? Np. szczęście Stefana?
O! - to temat na zupełnie nowy wątek.