Naprawdę mało osób docenia rozwój nauki za świata starożytnego. Zwykle wspomina się ledwie o Demokrycie czy Arystotelesie na zasadzie "już starożytni..." tymczasem jedyne czego im brakowało - to eksperymentalnego podejścia do świata. Nie mając maszyn (i ich problemów), mikroskopów i lunet skazani byli na tłumaczenie świata rejestrowanego jedynie zmysłami. Nie mieli więc szans na próbę rozumienia całości, bo widzieli bardzo mały wycinek a co więcej sądzili że to całość (to akurat nie uległo zmianie
). Tym niemniej rozumowe roztrząsania problemów na zasadzie logiki dały zadziwiające efekty - choć na krawędzi poznania, czy raczej przy ekstrapolacji poza fizycznie doznawaną bezpośrednio rzeczywistość wnioski bywały błędne. Faktem jednak jest, że Arystoteles stworzył system tak spójny w obrębie tej doznawanej bezpośrednio rzeczywistości, że niektóre jego elementy, z dzisiejszego punktu widzenia jaskrawo fałszywe (jak na przykład ruch pocisków), dotrwały do Kopernika, Galileusza, Newtona... a nawet do upadku meteorytu Pułtusk w 1868 (za Arystotelesem mniej więcej do tego czasu sądzono, że meteoryty to zjawiska atmosferyczne jak grad. "Pułtusk" ważył ponad 8 ton
).
Po upadku cywilizacji starożytnej przez jakiś czas to Arabowie przechowali jej skarby (naukowe) poprzez tłumaczenia oraz posuwali niektóre dziedziny (matematyka, optyka) do przodu. W tym czasie teologowie i hierarchowie chrześcijańscy wręcz tłumili dążenia do "tłumaczenia świata" jako sprzeczne z założeniem, że wszystko dzieje się przez Boga. Jednak wkrótce do podobnych wniosków doszli imamowie - za to papież zrozumiał, że lud trzeba edukować (trzeba - vide nasze dyskusje o edukacji). Na szczęście te dwa procesy "zazębiły się dodatnio" - dzieła tłumaczone z arabskiego przeniosły ducha starożytności do tworzących się właśnie uniwersytetów a było to koło XII wieku. Od tej pory trudno mówić o hamowaniu nauki przez kościół (który raczej ją finansował), aczkolwiek przyglądano się jej owocom. Mimo tego przyglądania powstawało bardzo dużo dzieł obrazoburczych z punktu widzenia kościoła, które publikowano jako "myślowe hipotezy". Tak zresztą opublikowano dzieło Kopernika - jako "sztuczną" hipotezę (model) ułatwiający obliczenia.
W moim odczuciu kościół przysłużył się nauce tak dobrze jak było to możliwe w tamtych czasach. Zawsze mówiąc, że lepiej gdyby kościoła (religii itd.) nie było trzeba rozważyć, jaką faktyczną rolę pełnił w danym momencie i co zapełniłoby próżnię po nim, gdyby go zabrać. Świat był wówczas jaki był a kościół był wówczas opoką cywilizacji i uniwersalizmu, a także co ważne jednoczył wysiłki ku fizycznemu przetrwaniu. Można postawić tezę, że jest w jakiejś części zasługą kościoła, że piszemy na tym forum, bo nie zostaliśmy zdominowani przez imperium osmańskie - a wówczas nawet nie moglibyście psioczyć otwartym tekstem
.
Co napisawszy dodam, że nie zgadzam się ze słowami Lukrecjusza - czyli koncepcją, że wiarę można nauką "wyplenić". Dotyczy to wiar tłumaczących fizykę świata, ale współczesne takimi nie są (w każdym razie w niewielkim stopniu). Kościół np. nie ma nic do teorii ewolucji (jako organizacja, bo oczywiście kilku jego członków i owszem
), aczkolwiek uważa, że człowiek nie jest jej produktem.
Wiara (jak ją rozumiem) i nauka to dwa całkowicie odrębne światy. Pozwolę sobie zacytować fragment wypowiedzi kolegi z grupy sci.biologia:
Rzecz w tym, że religie często wypowiadają się na temat tzw. "świata
fizycznego", jednak na swój specyficzny sposób, który trudno zrozumieć,
jeśli się nie jest do niego przyzwyczajonym. Łatwo się pomylić, jeżeli
się pochopnie potraktuje różne języki za te same tylko dlatego, że
korzystają z tych samych słów - a o to łatwo, jeśli się zna tylko język
nauki i uważa, że ma ona monopol na słowa "życie", "człowiek", "Kosmos" itd.
Pojawiają się więc "ze strony religii" określenia, że "życie człowieka
ma pewien głębszy sens" - ale przecież nie chodzi w tym zdaniu o
"życie", o którym mówi biologia... że "Wszechświat powstał za sprawą
Bożej miłości", ale nie chodzi tu o "Wszechświat" kosmologii
fizycznej... itd. To są sądy nie będące w żaden sposób w sprzeczności z
nauką, bo mówiące tak naprawdę o czymś zupełnie innym. To trochę tak jak
zdanie "To płótno jest żywą, wcieloną rozpaczą" wobec zdania "To płótno
ma wymiary 40x50 cm i pokryte jest barwioną emulsją". Zero sprzeczności.Słowo wytłuszczone jest moją poprawka (kolega je zjadł, ale z kontekstu wynika, że powinno tam być).