Przecie to jest 
hamerykańska SF, 
hamerykańska SF zasię to zawsze były bajki, znaczy: dziwię się, że Ty to tak serio, 
sierioznoscią stylu zmylony, podczas gdy tak to rozkładać, to jak czepiać się, że atomy nie mogą być 
wielkie jak cztery pięści 
.
No i o 
dniu dzisiejszym piszesz, a to jest przykład z życia naukowego 
spejsoperowego imperium, które może jeszcze do etapu możliwości Trurla z Klapaucjuszem nie dotarło, ale na drodze do tego dalej niż my (cudów, znaczy, odkrywczo-wynalazczych co niemiara zdążyło dokonać, które nam się ani śnią
*). Może jeszcze Mikromiła z Gigacyanem pod lupę weźmiesz i powiesz, że Wszechświata stworzyć nie mogli?  

A serio: przecież to wszystko wiem, tylko postanowiłem dać obrazek (niech będzie: 
bohomaz prymitywisty 
 ) do tego o czym mówimy... I delikatnie nim zasugerować 
NEXowi ile tu zmiennych do ogarnięcia, by sam se wnioski wyciągnął... A Ty tu zaraz musiałeś dobić łopatologicznie, że nieogarnialne one 

.
* nawiasem: jedno mnie w 
spejsoperach wielce irytuje... niby musieli tam cudów naukowych dokonać (co choćby i po tym widać, że do gwiazd tam szybciej się lata niż u nas Pendolino jedzie, a planety hurtem sterraformowane), znaczy ogólnie mądrzejsi być tam powinni (przeciętny typ spod budki z piwem dziś też coś o genach słyszał, jakieś asteroidowe impakty na głupich filmach oglądał, czyli pod tym względem mędrszy od ciemnego chłopa średniowiecznego, za to stracił część jego - dziś nieprzydatnej - wiedzy), a przeciętny bohater tychże (z drobnym, a i tak nieprzekonującym, z innych powodów, 
"StarTreków" starych wyjątkiem) jawi się człeczyną mentalnie raczej współczesnym, w dodatku głupawym raczej i do bitki skorym...