Sądzę, ze eugenika jest (kiedy tylko pojawią się techniczne możliwości) nieunikniona. Któż nie chciałby mieć dziecka wolnego od przypadłości różnego rodzaju lub samemu pozbyć się własnych wad genetycznych, czy innych, możliwych do usunięcia. Nie demonizowałbym jej. Wszak na dobrą sprawę natura stosuje ją od początku istnienia życia: dobór i selekcja naturalna. Czyż samiec nie wybiera najlepiej zapowiadającej się reprodukcyjnie samicy i odwrotnie
?
Czyż słabi lub generalnie nieprzystosowani nie giną młodo, zeżarci lub zatłuczeni przez rywali lub chociaż nie dane jest im spółkować? Ale to co w obrębie gatunków odbywa się codziennie trudno byłoby przeszczepić w obręb ludzkich społeczeństw (patrz wspomnianych Spartan, Faszystów
) Dlatego, Terminus, nie jest to hańba nauki, choć za eugeniką kryje się ogrom zagrożeń. O ile nikt nie miałby raczej nic przeciw wyeliminowaniu zagrożenia chorobami dziedzicznymi, o tyle idąc dalej w zmiany na naszym materiale genetycznym wątpliwości prawnych, moralnych, religijnych(dla co poniektórych) było by coraz więcej i więcej. Myślę, że wtedy znowu zadziałałaby zasada selekcji i doboru, ale już nie na poziomie biologiczno-fizycznym, a na poziomie pozycji w społeczeństwie (choć o ile fizyczne uwarunkowania genetyczne łatwo będzie poznać, o tyle psychiczne na pewno dużo trudniej, albo i wcale). Małą i dość schematyczną próbką tego zagadnienia jest kwestia dopingu w sporcie wyczynowym. Jedni mówią: ja będę się trzymał natury i ciężkiej pracy, a drudzy stawiają na osiągnięcia biologii i medycyny. Po pewnym czasie ci pierwsi zmieniają zdanie lub wypadają z obiegu.