Panie Globalny, kup se Pan bryle-jasnowidzki:
1. Pan o sprzeczności - ja o wątpliwości.
Panie, Pan tu nie stał! Dla mnie jest rzeczą naturalną, że mam wątpliwości kiedy wykrywam sprzeczności. Jak nie ma (w danych) sprzeczności, to nie mam wątpliwości. Pan masz Panie zawsze wątpliwości, jak wszystko do siebie pasuje? Ja owszem tak, kiedy własnie wyjeżdżam na wakacje, ale normalnie nie.
2. Moja wątpliwość pyta:
a) Które liczby są bardziej zbliżone do rzeczywistości?
Obie liczby mogą być ścisłe, czyli absolutnie zgodne z rzeczywistością. Ściśle na pytanie - nie wiem.
c) Widział Pan te "wewnętrzne kwity AB"? Ktoś wiarygodny (płk. Cz.?) zaręczył Panu, że tylko wiernie powtarza...
Panie, nic nie widziałem, nic nie wiem. Co to dla Ciebie są wiarygodne dane? Wyrok sadu? To o czym w ogóle rozmawiamy (i co Ty wypisujesz na blogu, na jakiej podstawie) skoro go nie ma? Ja tylko komentuję to, co kątem oka zobaczyłem w gazetach.
http://wyborcza.pl/1,75968,12550739,Miecugow_powtarza_bez_zrozumienia.html
VOSM
Tym mnie rozdrzaźniłeś, a właściwie palec w ranę włożyłeś niezaschłą... Właśnie dziś, po (uwaga) 3 miesiącach prowadzenia sprawy i 2 poprawach dokumentów niczym nie uzasadnionych poza widzimisie urzędnika otrzymałem telefon ze starostwa powiatowego, że jeśli przez ścianę z zewnątrz budynku do wewnątrz przechodzi rura z wodą zakończona zaworem ze złączką do węża to jest to "instalacja wodociągowa" i nie wystarczy rysunek techniczny zrobić, ze wszelkimi szykanami tabelkami i pieczątkami osób z właściwymi uprawnieniami - tylko jeszcze ma być OPIS. Chodzi o pieprzony garaż na pieprzonej działce jednorodzinnej, w szczerym polu u chłopa... To na marginesie, jako sztafaż.
A teraz, może się i Miecugow pomylił - pytanie w którym miejscu, bo jeśli chodziło mu o 160, które zamienił na 169, to sam Orliński pisze, że nieważne - ale bardzo ważne, że on, Orliński strzela z grubej armaty, poczynając od wyliczenia, że tak naprawdę jest to miejsce 63 na 183 możliwe (ba, nawet przed Czechami).
Co to ma do rzeczy, skoro Miecugow mówi o pozwoleniach na budowę a nie ogólnie?
Dalej, Orliński
kompletnie nie wie o czym mówi, co z żalem stwierdzam. Budowa czegokolwiek w Warszawie jest 100 razy łatwiejsza niż w Piciej Wólce - mówię tu o moich konkretnych doświadczeniach, których próbkę dałem jako sztafaż i doświadczeniach moich kolegów. Skoro oceniane były m.in. formalności, załatwianie przyłączy itp., to chciałbym zobaczyć tego biznesmena w gminie jakiejś, choćby w Pruszkowie, żeby za daleko nie rzucać kartoflem, gdzie urzędnicy się trochę nudzą i mają czas, a jedyny ich problem to porządek w kwitach przed kolejną kontrolą z województwa. Od wielu lat kolejne rządy robią inwestorom ułatwienia, które jak dotąd tak skomplikowały materię, że do budowy psiej budy trzeba spłodzić encyklopedię, w 4 egz i załatwiać formalności zwykle minimum 2 miesiące (od daty złożenia wniosku do daty otrzymania nieprawomocnej decyzji). Wbrew temu co sądzi Orliński w dużych ośrodkach nikt nie ma czasu rozdrabniać się nad kranikiem w ścianie... Każda kolejna "poprawa" biła tak w inwestorów (czasowo i finansowo) jak i w projektantów...
Tak że Panie Obywatelu Remuszko, może i Miecugow pomylił się że to 169 vs 160 - ale nie udając, że wchodzi w materię i orientuje się o co biega "w środku" nie wyszedł w moich oczach na typowego dziennikarzynę (co stwierdzam z przykrością), któremu się wydaje, że po 30 minutach z kawą pośrodku coś wie o kompletnie dla niego obcych rewirach - i jeszcze jak mu się zdaje żywo, inteligentnie i z przekąsem o tym pisze. Mądrala! Obecna, skomplikowana i czasochłonna procedura otrzymywania pozwoleń na budowę jest wielkim hamulcowym budownictwa i gospodarki w ogóle, ale najgorsze jest to, że ten stan się stale i znacznie pogarsza - także w ciągu ostatnich kilku lat. I, jak to powiadasz, mogę długo i nudno świadczyć o tym na przykładach przed każdym sądem - ziemskim czy bożym. Czy Orliński wie cokolwiek o tym, jaki łańcuszek odrębnych decyzji, z których każda jest wydawana przez osobną jednostkę, każda jest rozsyłana stronom, które mogą się odwołać, i każda musi się ostatecznie uprawomocnić nim w ogóle można wystąpić o następną - wiedzie do pozwolenia na budowę w każdym przypadku bardziej skomplikowanym od domu jednorodzinnego? Nie wiem, czy on lub Ty zdajecie sobie sprawę, że największą budowę lub pozwolenie na nią może zatrzymać jakikolwiek obywatel z ulicy co najmniej na 2 miesiące pisząc pismo, że nie podobają mu się - na przykład - buty inwestora... bez żadnych konsekwencji dla niego samego. Czy zdajesz sobie sprawę, co to znaczy dla osoby chcącej budować, która przeszła Golgotę w bankach w celu udzielenia jej kredytu, kiedy z powodu kwitów, durnych kwitów i przede wszystkim asekuranctwa urzędników budowa nie zaczyna się o czasie? Finansowanie nie czeka, warunki się pogarszają, często kiedy jest upragniona decyzja bank cofa kredyt. Znam wielu ludzi, którzy przez taki mechanizm stracili dużo pieniędzy i pewnie o kilka lat skrócili sobie życie.
Wielu ludzi sarka na formalności przy zakładaniu nowej firmy. Że to hamuje gospodarkę. To jest mały pikuś przy tym, co się dzieje przy każdym pozwoleniu na budowę.