Maziek, z tezą że następuje zanik sztuki pisania (ale nie samego pisania) też się zgadzam. Zresztą, to widać gołym okiem, choć do całkowitego upadku tej formy kultury raczej daleko. Jednak oddziaływania wprost-zmysłowe nie zastąpią dobrego opisu bardziej subtelnych stanów, a że nie każdy jest do nich zdolny to insza inszość.
Przecież powszechność czytania i pisania to raptem dwa wieki...circa. Ot, złożyła się potrzeba względem rozwoju przemysłu z lewicową utopią - że wszyscy powinni i wtedy może...te postępy fizyki miast teologii
.Co do innych spraw, ktore mnie nie przekonują, może źle się wyraziłem, że tezy - ale pewne założenia które padają w rozmowie jako aksjomaty, np że każdy będzie mógł w necie cofnąć się do dzieciństwa, ponieważ każdy rodzic zamieszcza na fejsbuku zdjęcia z urodzin. Ja nie zamieszczam i znam dużo takich co nie zamieszczają - nie, że nie mają fejsbuka czy czegoś podobnego, bo mają, ale mają też rozsadek.
Pominę rozważania o dzieciach i źródłach potrzeby ich płodzenia. Cóż, tłumaczy go to, że nie wie o czym mówi - widać jeszcze nikt mu nie przetransferował wprost uczucia ojcostwa, rodzicielstwa etc i no... może tu podstawię kropkę.
Natomiast - co masz do wielebnego Berkeleya?
E, no - nic specjalnego...może tylko to;
Do Wielce Czcigodnego Lorda…Naczelnika Archiwum królestwa Irlandii ; Kanclerza Księstwa Lancaster; Najczcigodniejszego osobistego doradcy JKM NP. Mój Panie …niech będzie mi wolno rzec tylko, że łaskawość Wasza względem mej osoby ośmieliła mnie, by właśnie Wam zadedykować tę rozprawę… z największym poważaniem, najpokorniejszy i najposłuszniejszy sługa Waszej Lordowskiej Mości...Jeżeli traktował poważnie swoje tezy, to pisał do samego siebie... a raczej swego wyobrażenia Lorda, któremu dziękował, że go wspiera w pisaniu - w dodatku z takim nadęciem... no nie głupawe?
Więc nie to, że Dukaj pisze, może faktycznie realizuje potrzebę wewnętrzną - ale po kiemu rozpowszechnia?
Kto to ma czytać, skoro czytanie w zaniku - patrz też prawo Lema.
Ola
I w tym tropie uważam za trafne nazwanie obecnych czasów: bezpośrednim transferem przeżyć
By się zgodzić musiałbym dodać - przeżyć prostych.
Marginesem próbuję sobie wyobrazić ..przykładowo rozwój matematyki niepiśmiennej.
Marginesem drugim - próbką badawczą i odniesieniem dla dyskutantów są dzieci - a przecież dorosłość niesamowicie zmienia priorytety. Nie przetransferuje się uczucia sytości gdy głodno. albo bliski mocno zachorował i co...? Założymy hełm z vr i wyzdrowieje?
W istocie to dalece nie odbiega od tego czym literatura jest teraz. Może zmienia się jej forma
O, może znikną grube powieści
choć jak patrze na ostatniego Zafona...nie znikną.
Natomiast pewien dysonans mam z tym zatarciem fikcji i realu - czyli światem, w którym: nie ma granicy, nie ma różnicy, żyjesz w jednym continuum bytów szczerze przeżywanych., a jednocześnie sieć oddziela komunikat od osoby, która go wygłasza. To w którym miejscu owego continuum jest człowiek?
Pierwszy solidny kop w antygłowę, zwłaszcza że go nie zaprogramowałeś, przekona zaraz, który świat realny.
Inaczej - teza ta zakłada odgórnego opiekuna, który dba o fizjologię.
I tym pętlę - opis dotyczy świata dzieci.
Skoro tak, to po kiego i dla kogo on pisze?
To pytanie pojawia się w rozmowie z Orbitowskim.
Może być, bo jeszcze nie doczytałem do końca. Za długie...
Powiedzmy, że końcówkę...przeżyłem metodą transferu na podstawie fragmentów początkowych. Dobra tam, późnij sprawdzę, jaki zrobił mi się odchył...ale czy to ma jakieś znaczenie skoro ju ją przeżyłem po swojemu?