to kompromitacja:
Wszelkie filmoobrazki znaczone hasłem 
starwars omijam szerokim łukiem. Od dawna twórcy tej epopei kosmicznej celują w target  

 10-12 latków, którzy potem będą zabijać się o naklejki z Biedronki i kupią przez to więcej chrupek.
Natomiast późno,  bo późno, obejrzałem to
A propos przespania: zobaczyłam Arrival - i z trudnością panowałam nad ziewaniem.
Nie wiem czy dlatego, że znam dobrze fabułę (chociaż tutaj ułzawioną)...ale raczej nie. Po prostu nudny film.
Tylko chiński wątek rozbawił - jenerał dający ultimatum obcym - z którymi nie ma porozumienia - piękne;)
Nie komentując nawet koncówki..
Nex gdzieś napisał, że średniak. Zgoda. W dodatku nudny.
Cóż dodać? Ja nie zapanowałem nad ziewaniem i choć oglądałem w kilku podejściach, zawiasy szczękowe zostały nadwyrężone. 
- Zaś za długi, gdyby z 2 godzin skomasowali do godzinki z górką...może by co dało, a tak... ściana ściana idą idą zdejmują  ściana...pod koniec trochę się rozkręcił. Do opowiadania Chianga jak pieść do nosa.
- Nie wykorzystano nawet wizualnie nośnego Fermata. Za to ubogacono film wątkiem polityczno militarno pacyfistycznym - zupełnie od czapy strony. Z chińskim generałem-wrażliwcem w roli głównej. No śmiech.
- Fajny bełkocik medialny, ale to nic nowego.
 Szukam plusów dodatnichZa to nie wzięto z bazowego opowiadania kilku sympatycznych, życiowych  i śmiesznych scen z dzieciństwa dziewczynki. Jak np. to;
Jest taki dowcip, który słyszałam z ust pewnej komiczki.
– Nie jestem przekonana, czy czuję się na siłach mieć dzieci. Raz zapytałam moją
przyjaciółkę, która je ma: „Przypuśćmy, że urodzę dzieci. Co będzie, jeśli, gdy dorosną,
obciążą mnie winą za wszystko, co poszło źle w ich życiu?”. Roześmiała się i odpowiedziała:
„Jak to, jeśli?”Ogólnie jeden wielki ogórek (czyli ogór przechodzący w ugór), bo wprawdzie temat nie najłatwiejszy do zwizualizowania filmem, aleć można  było bardziej się postarać. 
Z biedą da się podciągnąć pod wiadomy kalkulator
