Naszła mnie ostatnio refleksja a'propos naszych "religijnych" dyskusji...
Zauważyłem, że większość co lepszych filmów SF porusza tematy, że tak powiem, metafizyczne... "2001 Odyseja kosmiczna", "Solaris" (powieść też, rzecz jasna), "Star Trek - The Motion Picture", "Odmienne stany świadomości", "Blade Runner" w sumie też... Ze słabszych "Kontakt", "Matrix"... O pop-metafizyce w "Gwiezdnych Wojnach" już nie wspomnę.
Ba, nawet "Gattaca" ma trochę - szeroko pojętej - "metafizyki" - nie geny się liczą, a to niedefiniowalne "coś" - bardzo po pirxowsku, w "Rozprawie" też się liczyło.
Z przyczyn osobistych

, a także dlatego, że pozostałe filmy są Wam zapewne doskonale znane, napiszę trochę o "ST - The Motion Picture", skrótowo nazywanym "TMP". Jest to chyba jedyny "Star Trek" jaki się w pełni broni (tzn. jest tylko jedyny zgrzyt w fabule - humanoidalni Obcy, choć nie ma to znaczenia dla tejże fabuły przebiegu). Wyreżyserował go Robert Wise ("Dzień, w którym Ziemia zamarła", "'Andromeda' znaczy śmierć", "Nawiedzony" - czarno-biały oryginał). W wersji pierwotnej "ST - TMP" był co ciekawe taki sobie, ale wystarczyła drobna zmiana akcentów w wersji reżyserskiej i wyszło Dzieło (bo jednak nie arcydzieło) IMHO lepsze od np. "Bliskich Spotkań..." i większości hollywoodzkiej SF, choć gorsze od "Odysei..", "Blade Runnera" czy "Odmiennych stanów świadomości".
Pozwolę sobie zacytować jedną z interpretacji tego filmu:
Gdy Robert Wise przystępował do kręcenia "Star Trek: The Motion Picture", miał za sobą zwrot o 180 stopni w poglądach na AI.
(Przy okazji tym, którzy pamiętają ten film jako wymęczony i nudny — "Star Trek: The Motionless Picture", jak często był nazywany — radzę wypożyczyć nową „wersję reżyserską” na DVD. "Star Trek: The Motion Picture" jest jednym z najbardziej ambitnych i interesujących filmów na temat AI, znacznie ciekawszym niż ostatni film Stevena Spielberga, "AI - Sztuczna inteligencja", a montaż sprawia, że jaśnieje nowym blaskiem.)
Maszyna AI w "Star Trek: The Motion Picture" nazywa się V’Ger i jest w drodze na Ziemię, szukając swego stwórcy, którym, oczywiście, byliśmy my. Nie pierwszy raz "Star Trek" podejmował ten wątek, stąd zresztą inny przydomek "Star Trek: The Motion Picture": "Gdzie Enterprise był już wcześniej”. Jest to również (jeżeli zgodzić się z moją interpretacją "2001...") temat "Odysei kosmicznej 2001": maszyna AI wyrusza na poszukiwanie istot, które ją stworzyły.
W każdym razie V’Ger chce dotknąć Boga — połączyć się ze swoim stwórcą fizycznie. Bardzo ciekawy pomysł; zasadniczo jest to historia komputera, który pragnie czegoś, co, jak wie, jest dla niego niedostępne właśnie dlatego, że jest komputerem: życia po śmierci, złączenia z Bogiem.
Aby tego dokonać, stwierdza admirał Kirk w "Star Trek: The Motion Picture", "V’Ger musi rozwinąć w sobie ludzką cechę — naszą zdolność do wykraczania poza logikę". Nie jest to jedynie frazes. Kwestia ta wyprzedza o jedną dekadę spekulacje matematyka z Oxfordu Rogera Penrose’a na temat AI w jego klasycznej rozprawie z 1989 roku pt. "Nowy umysł cesarza". Penrose twierdzi, że ludzka świadomość ma podstawy kwantowo-mechaniczne, będzie wobec tego nie do odtworzenia w cyfrowym komputerze.
V’Ger w "Star Trek: The Motion Picture" łączy się fizycznie z człowiekiem, Willem Deckerem, co pozwala im obu wznieść się na wyższy poziom istnienia. Jak powiada Spock: "Być może byliśmy świadkami następnego kroku ewolucji".
powyższe zdania to przekład z (linkowanego już przeze mnie) tekstu:
http://www.sfwriter.com/precarn.htmps. hehe "Star Trek" kolejny raz okazał się prekursorski

.
EDIT: jak tak już reklamuję w/w film, oto:
- jego trailer:
Star Trek - The Motion Picture - Teaser Trailer- pełny skrypt scenariusza:
http://www.dailyscript.com/scripts/startrek01.html- oraz słynna sekwencja z wyremontowanym Enterprise'm:
USS ENTERPRISE NCC1701