Konkluzji sztywnej nie ma. Nie ma podstaw. Chciałbym się dowiedzieć, czy faktycznie prawdą jest, że do tej pory żadnych próbek nie badano pod kątem produktów eksplozji. Jeśli tak, będę niepomiernie zdziwiony. Stawiałbym, że oficjalnie (ewentualnie) nie badano, ponieważ badanie z pominięciem Rosji byłoby niezgodne z umową, jednak sądzę, że nieoficjalnie badano, tym bardziej, że pomijając próbki, które w naturalny (oficjalny) sposób dotarły do Polski (ofiaty, ich ubrania etc.) nie było z całą pewnością możliwości udaremnienia przez Rosję pobrania próbek poza protokołem. Raport Millera stwierdza sucho, że nie wykryto śladów eksplozji bądź m.w. (a, między innymi, pobrano próbki paliwa i zbadano je w Polsce - więc próbki pobierane były).
Konkluzja mniętka (moja) jest taka, że musi być jakiś problem, skoro premier spędził ranek w prokuraturze. Nie znam się na zwyczajach skfer rządowych, ale wydaje mi się, że gdyby doniesienie o trotylu było 100% kaczką dziennikarską, to premier raczej jadłby jajecznicę (a potem kazał cichcem zakłuć stryjca) niźli się z rana szarpał do prokuratury. Coś więc anomalnego owo urządzenie wykryło moim zdaniem. Chyba, że premier uważa/ma sygnały, że byle iskra może Polskę podpalić.
W materiale, który zalinkowałeś jest mowa o "zrzucaniu paliwa" (o czym rzekomo powiedziano raz, a potem już nie). Wydaje mi się to kompletną bzdurą, ponieważ paliwo zrzuca się, kiedy się antycypuje katastrofę, a nie wówczas, kiedy ewentualnie ma się po próbie przyziemienia odlecieć na zapasowe lotnisko.