No cóż, chyba mogę coś napisać, w końcu jutro nie trzeba jutro iść do szkoły, a wyspałem się w dzień (excessive daytime sleepiness? - to chyba nie to, zwłaszcza, że mam skłonność do niewysypiania się w ciągu tygodnia (3-4h), stąd senność za dnia; wiele jednak bym dał za to, by nie marnować w ten sposób czasu...)
Ale od czego zacząć? Nie mam pojęcia, więc będzie to jakiś bliżej nieokreślony zbiór wniosków, żadna dogłębna analiza
W sumie obserwując dzisiejsze dzieci, takie w wieku przedszkolnym, mogę z całą pewnością stwierdzić, że większość z nich, przynajmniej w miastach, nie ma z podstawową obsługą komputera żadnego problemu - chociaż nie umieją czytać, dziwnym trafem zawsze udaje im się wpisać poprawne hasło podczas logowania, włączają sobie różne gry, czasem odinstalowują różne programy... Umiejętność dla nich naturalna - podczas gdy dla ich trochę starszych kolegów taka nie była.
Podobnie z obsługą telefonów. Jeszcze kilkanaście/kilka lat temu nie miałem pojęcia, jak takie ustrojstwo obsługiwać - a dziś (w sumie już wczoraj) w pociągu widziałem jakiegoś dzieciaka dzwoniącego do ojca. Miał około 5 lat
Czytanie. Chyba nie będzie zbytnią przesadą, jeśli napiszę, że nikt nic nie czyta, a nawet jeśli, to nic nie rozumie - to się tyczy nawet mnie, co mi kilka dni temu pewna osoba dobitnie wykazała na przykładzie pewnego romantycznego Konrada
Może jak przeczytam jeszcze raz, czegoś się dowiem.
Dominuje oczywiście fantastyka - Sapkowski, Ziemiański, Tolkien, itp. - czyli w przeważającej mierze literatura niezbyt wymagająca, choć jak to jest z Tolkienem, to nie wiem, bo czytałem go dosyć dawno temu. Odbiór był więc raczej spłycony, zresztą tyczy się to większości "czytelników". Po prostu są książki, do których zrozumienia trzeba przeczytać dużo innych - inaczej nie dokonamy choćby szczątkowej interpretacji, zwyczajnie odrzucając symbolikę, odniesienia, aluzje, filozofie. To nie jest łatwe - a co łatwe nie jest, to należy odrzucić
Co jeszcze? Jakieś science fiction (Lema nie, bo jest nudny), kryminały, kody Leonarda da Vinci, Anioły i Demony - literatura śmieciowa.
Osobiście znam może dwie lub trzy osoby, które z własnej woli czytają coś ambitniejszego - może problem tkwi w tym, że w mojej szkole nie ma żadnej "klasy humanistycznej". Ten podział od dawna wydaje mi się zresztą sztuczny - "humaniści" nie dość, że nic nie czytają, to w dodatku nie lubią matematyki, twierdząc, że jest głupia i nieprzydatna. "Matematycy" zaś nie potrafią poprawnie napisać dwóch zdań po polsku - chociaż matematykę w większości lubią, czyli przynajmniej po części wybór profilu jest uzasadniony.
Dyskusje o literaturze? Tego nie ma, nigdy nie słyszałem żadnej poważnej rozmowy o żadnej książce - co prawda czasem zdarzają się pewne ciekawsze dyskusje, ale poziom jest i tak śmieszny.
A teraz pora wracać do twierdzeń o pochop... pochodnej