Autor Wątek: Ursula K(roeber). Le Guin  (Przeczytany 115471 razy)

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16745
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Ursula K(roeber). Le Guin
« dnia: Października 24, 2009, 06:23:53 pm »
Orszula Le Gumina, czy jakoś tak ;) jest jedną z nielicznych autorów SF, których naprawdę warto czytać ( i mogę tu  - nie bez niejakich objawów pęcznienia z dumy - powiedzieć, że mój gust pokrywa się w tym punkcie z lemowym). W dodatku ostatnią z pozostałych przy życiu mistrzów gatunku (pół duetu Strugackich to już nie to samo). Clarke jak wiadomo wybrał sobie działkę technologiczną. Dick uprawiał poletko filozofii i teologii. Lem, jak to Lem zajmował się wszystkim po trochu (cóż, nie każdemu dane jest być Lemem i znać się prawie na wszystkim). Zaś Le Guin? Le Guin zajęła się fantastyką socjologiczną, a konkretnie tą jej odmianą, która traktując o stosunkach obcoplanetarnych tworzy aluzje i alegorie do spraw ziemskich. Nie była w tym pierwsza. Asimov wmyślił sobie spaceoperową wersje upadku Imperium Romanum (i nazwał to "Fundacją"), pozaziemskie planety z ziemskimi problemami mielismy w "Dziennikach gwiazdowych", a Amerykanie w "Star Treku". Nie była też jedyna: wystarczy wspomnieć "Trudno być bogiem" braci S., "Helikonię" Aldissa, powieści i opowiadania Zajdla. Była jednak najlepsza (w sumie nadal jest, bo wciąż pisze) w czym pomogła jej solidna wiedza antropologiczna.

Jej nazwisko na tyle często padało na Forum (także z moich ust), że postanowiłem założyć w końcu topic poświęcony tej Autorce i jej dokonaniom (w kolejce czeka już tylko Dick ;)).

Tytułem wprowadzenia w tematykę: Wszechświat LeGuin dziwnie przypomina ten startrekowy (przepraszam  :-X), bo też mamy tam różne planety, a na nich powtórki z ziemskiej rozrywki z ciekawymi zmianami, i usiłującą ogarnąć to międzyplanetarną pełną dobrych chęci organizację. (O ileż jednak mądrzej i głębiej są te społeczności przemyślane, i o ile bardziej pełnokrwiści są ich przedstawiciele.)

A to (w "Lewej ręce ciemności"; rzecz chyba tej autorki najlepsza) mamy społeczność - człekokształtnych pozatym - obojnaków zwykle bezpłciowych, w okresie rui przybierających płeć (raz taką, raz taką) co stawia na łbie sprawy płciowo-genderowe w naszym rozumieniu. (A przy okazji możemy zobaczyć jak bardzo biologia determinuje nam światopogląd.)

A to (we wspomnianych niedawno "Wydziedziczonych") poznajemy społeczność która swoich rewolucjonistów wysłała na (zdatny do zamieszkania) księżyc i teraz mamy kraj a'la Juesej, lecz z feudalno-monarszą przeszłością, toczący zimną wojnę z krajem realnego socjalizmu i lokalne "wietnamiki", a z księżyca (Anarres znaczy) przylatuje (jak wspomniałem) tamtejszy utopista-socjalista (genialny fizyk zresztą), którego rodacy oskarżali o "egoizowanie".

A to (w - słabiutkim zresztą - "Świecie Rocannona") poznajemy historię kosmicznego naukowca badającego feudalne społeczności pewnej zapóźnionej planety, by w koncu zżyć się z nimi (trochę a'la "13 wojownik"), a przy okazji zrozumieć ich telepatyczne możliwości.

A to (w - też nienajlepszej - "Planecie wygnania") mamy wtórnie "sfeudalniałych" osadników z Ziemi, zmuszonych dogadać się z humanoidalnymi tubylcami (dotąd obie społeczności trzymały dystans), by przetrwać katastrofalną, długoletnią zimę.

A to (w "Słowo 'Las" znaczy 'świat'") ludzie z Ziemi pchają się na chama (znów a'la Viet) na bezludną planetę, zamieszkałą za to przez traktowanych przez nich pogardliwie (do czasu) potomków małpiatek (tamtejsza ludzkość wymarła).

A to (w "Czterech drogach ku przebaczeniu") ukazuje się naszym oczom planeta gdzie Czarni (w sumie grafitowi) fundnęli niewolnictwo Białym (w sumie albinosom) a teraz trza się dogadywać, choć po jednej stronie potomkowie niewolników, po drugiej ich gnębicieli. I na tym tle historie obyczajowo miłosne. Dwu ex-niewolnic i dwojga obcoplanetarnych dyplomatów zakochanych w tubylcach; ona w "panu" on w ex- niewolnicy).

Jest jeszcze powieść ("Opowiadanie świata") o les. z Ziemi (opanowanej w międzyczasie przez front wstecznictwa jak ze snów Rydzyka ożenionego z Bushem) która uciekła przed homofobią i pamięcią o zabitej ukochanej do kosmicznej ("Federacyjnej" - wybaczcie, że mi się tak natrętnie kojarzy ;)) dyplomacji, a teraz bada planetę gdzie a'la Stalin i Mao jednocześnie zaczęto zwalczac stare "przesądy" (takie w tradycji tolerancji i taoizmu), a zbudowano dziwny ustrój łączący cechy korporacjonizmu, płytko pojętego scjentyzmu i komunistycznego totalitaryzmu, który gnębi ludzi, ale jednocześnie doprowadził do błyskawicznego (acz za cenę ofiar i wyrzeczeń) skoku cywilizacyjnego który pozwolił na sięgnięcie ku gwiazdom. (Rzecz jak dotąd ostatnia z cyklu, ale bardzo dobra, zabawne zresztą, że z amerykańskiej perspektywy lepiej widać ambiwalencję naszego minionego ustroju.)

Oraz (słabowita; i b. luźno związana z cyklem) historia "(Oko Czapli") pokojowego (a'la Gandhi) buntu pacyfistycznych uciskanych outsiderów, których (znów "sfeudalniała", i nieco totalitarna) społeczność ziemskich kolonistów wyrzuciła poza swój nawias za brak - cenionej tam - "twardości".
« Ostatnia zmiana: Października 30, 2009, 03:05:43 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16745
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Re: Ursula K(roeber). Le Guin
« Odpowiedź #1 dnia: Października 24, 2009, 06:24:09 pm »
A i jeszcze utwór ("Zdrady") w którym dyplomatka Ekumeny (tej ichniej United Federation of Planets :-X) wspomina swoje społeczeństwo, które po wojnie totalnej programowo zrezygnowało z technologii i przyjęło model społeczny niektórych zwierząt - kobiety mieszkają wspólnie w wioskach i wychowują dzieci, mężczyźni włóczą się, polują walczą o terytoria, do kobiet przychodzą tylko w celach godowych, zwykle z prezentem (i są sobie śmiertelnymi wrogami), bohaterka buntuje się całe życie(jest córką badaczki, która wybrała życie w społeczności tubylców, choć nie wszystkie "ciotki" ją akceptowały), chce chronić brata przed takim losem , ale jak co do czego wybiera życie na planecie swoich narodzin w odziedziczonej po matce roli "ekumenicznej" obserwatorki.

No i pomniejsze utworki, takie obrazki obyczajowe:
-a to (opowiadanie nosiło tytuł "Król Zimy" obecnie znane jest jako "Królowa...") król/królowa jednego z państw getheńskich obojnaków wie, że po podanej przez wrogów toksynie może stać się szaleńcem, więc ucieka z własnej planety, by nie stać się krwawym tyranem, wraca po latach (efekty relatywistyczne) by obalić rządy swego dziecka, które stało się takim tyranem bez niczyjej chemicznej "pomocy" (w sumie zwykła przygodówka);
-a to "Dojrzewanie w Karhidzie", kolejna historia z Gethen, tytuł mówi wszystko;
-a to ("Urodziny świata") społeczeństwo a'la starożytny Egipt skrzyżowany z imperium Inków, w przededniu rewolucji kulturowej wywołanej faktem, że Obcy (znaczy nasi ;)) przylecieli - obrazek oglądamy oczami ostatniej "bogini"-władczyni tego społeczeństwa, świadomej, że jej era przemija;
-a to ("Dzień przed rewolucją") sceny z życia (i głównie refleksje) rewolucjonistki-anarchistki, która stanie się po śmierci ideologiem tych anarchistów z "Wydziedziczonych";
-a to ("Naszyjnik Semeley") opowieść o władczyni feudalnej społeczności na zapóźnionej planecie, b. zaszokowanej kontaktem z placówką Ekumeny, a potem wyrwaniem ze swojego czasu (znów efekt relatywistyczny).
O - pokrewnym nieco "Solaris" - "Szerzej niż imperia i wolniej" wspominałem już...

I nigdzie autorka nie daje prostych diagnoz, a pytań stawia, że hoho.

Skąd jednak taki bujny wysyp ludzkiego życia w Kosmosie? Czy to Trurl i Klapaucjusz zawartość swoich szalek Petriego rozsypali? Czy ziemska cywilizacja tak szeroko swoje potomstwo rozsiała? Ziemska trochę też (przykładem kultura Alterry z "Planety wygnania"), ale przede wszystkim haińska. Pierwsza znana "ludzka" cywilizacja przeżywająca od milionów lat wzloty i upadki, która dała początek i Cetianom z Urras, i Ziemianom ,i mieszkańcom Ve (przodkom czarnych Werelczyków, o ile dobrze pamiętam). Stara, zblazowana (trochę a'la elfy z fantasy ;D) cywilizacja świadoma grzechów swej przeszłości, i tego, że wszystko już było.

(Swoją drogą to b. cwany wybieg - nie "uczłowiecza" się Obcych na siłę, ale pokazuje społeczeństwa odmienne od ziemskich - wilk syty, i owca cała.)

To Haińczycy (tłumaczeni też jako Hainowie i Hainisze :P) wyciągnęli rękę do zniszczonej latami gospodarki rabunkowej - ; tak, pani Ursula jest czasem pro-ekologiczna do przesady ;) - Terry (Ziemi) (jak doszło do tego zniszczenia mówi opowiadanie zatytułowane ironicznie "Nowa Atlantyda") i dali jej mieszkańcom szansę na sięgnięcie gwiazd. To na haińskim statku Shevek wraca na Anarres, To Haińczyk jest dyplomatą zakochanym w niewolnicy (w trzeciej opowieści z "Czterech dróg..."). To hainska interwencja daje kres wyzyskowi "Stworzątek" (tych potomków małpiatek). To na Hain uczą się dyplomaci i badacze Ekumeny.

Ziemianie przez swoją energię i skłonność do pchania wszędzie nosa, są owszem jedną z istotniejszych części Ekumeny (pachnie "Star Trekiem" i "Babylon 5", prawda? ), ale są relatywnie nieliczną, wciąż odbudowującą swą planetę społecznością, cierpiącą w dodatku na zbiorowe poczucie winy, i kompleks na tle "starszych braci" (co potem bezwstydnie skopiowano w "B5" i epigońskim "Star Treku" zatytułowanym "Enterprise")...

A wszystko to opisane pięknym, literackim językiem, jakże różnym od prostych jak budowa cepa zdań typowych dla masówki - nie tylko amerykańskiej - SF.

Dodać należy, że nie jest to jedyny (wszech)świat wymyślony przez Le Guin, jest jeszcze Ziemiomorze, w którym osadzona jest akcja trylogii (teraz już chyba pięcio- czy sześcioksiℙgu ;D) którą nasz Mistrz uznał swego czasu, za jedyną fantasy godną czytania. O "Ziemiomorzu" rozpisywać się nie będę, bo wszystko co istotne ;) napisał już Lem w posłowiu do - dającego początek cyklowi - "Czarnoksiężnika z Archipelagu".

Macie ochotę podyskutować ze mną o tych utworach i tych światach? :)

ps. tak, mam świadomość, że takie streszczenia są koszmarnie spłaszczające, że nijak klasy oryginału nie oddają, i b. niewiele w sumie o niej mówią (bo: primo, nie tylko w tematyce, ale i w wykonaniu rzecz; secundo: wartości wybitnej literatury streszczenie nigdy nie odda, bo nie fabuła tam najważniejsza), ale chciałem jakoś nakreślić pojemność scenograficzną i tematyczną "cyklu ekumeńskiego" ("ekumenicznego"? ;))...
« Ostatnia zmiana: Października 25, 2009, 09:04:45 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 7023
    • Zobacz profil
Re: Ursula K(roeber). Le Guin
« Odpowiedź #2 dnia: Października 27, 2009, 03:11:55 pm »
Q ale Ty juz tu wszystko napisales;) niemniej...zrobilam w koncu 3 podejscie do Lewej reki ciemnosci (ominelam opis pod tytulem pierwszego rozdzialu bo to chyba on mnie zniechecal do dalszej lektury;)) i dalej czyta sie calkiem dobrze.Telepatia widze byla silnie zakorzeniona w pisarstwie lat 60/70;)
Pewnie przez jezyk polski utrudnione jest bezplciowe przedstawienie mieszkancow Zimy...niemniej momentami mam wrazenie jakbym czytala o...hm...mniejszosciach seksualnych?;)Ty napisales:
(A przy okazji możemy zobaczyć jak bardzo biologia determinuje nam światopogląd.)
Ja bym sklaniala sie do uzupelnienia tego stwierdzenia ze przy okazji mozna zobaczyc jaka Biedron(z poparciem mediow)zrobil zla robote dla homoseksualistow ze az mi rzutuje na ksiazki SF z innego wieku.
Czytajac o Ekumenie nie moge sie opedzic od mysli o  Unii Jewropejskiej.
Czyli ziemskie sprawy przeniesione w kosmos.Tyle po 80 stronach;)

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16745
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Re: Ursula K(roeber). Le Guin
« Odpowiedź #3 dnia: Października 27, 2009, 04:24:05 pm »
Telepatia widze byla silnie zakorzeniona w pisarstwie lat 60/70;)

Tak, zachłyśnięto się "psi" w owym czasie. Nawet Lem we wczesnej publicystyce/krytyce zastanawiał się raz czy drugi "a nuż w tym coś jest".

Pewnie przez jezyk polski utrudnione jest bezplciowe przedstawienie mieszkancow Zimy...

W angielskim jest ten sam problem. Mało tego: feministki oskarżały Le Guin, że używanie rodzaju męskiego wobec obojnaków to dyskryminacja.

niemniej momentami mam wrazenie jakbym czytala o...hm...mniejszosciach seksualnych?;)

Zdaje mi się, że nie jest to przypadek. Poglądy LeGuin na sprawy równości płci, i tolerancji seksualnej są powszechnie znane*.

(Nawiasem mówiąc: chyba zgodziłaby się ona z Biedroniem co do postulatów, natomiast raczej nie co do stylu i metod.)

Czytajac o Ekumenie nie moge sie opedzic od mysli o  Unii Jewropejskiej.
Czyli ziemskie sprawy przeniesione w kosmos.

Z tym, że Ekumena była pierwsza. A ogólnie idee jednoczenia Europy, świata itp. występowały znacznie wcześniej np. u Wellsa.

(BTW. kiedy oglądałem epigoński "Star Trek - Deep Space Nine", którego pierwsze, te strawniejsze, sezony kręciły się także wokół spraw społecznych, identycznie mi się kojarzyło.)

Z tym, że owszem. Fantastyka socjologiczna używa "kosmicznego" kostiumu do mówienia o sprawach ziemskich. LeGuin mówiła o tym wprost w swoim "manifeście programowym" zatytułowanym "Przyszłość jako metafora".

ps. swoją drogą ta SF to b. podejrzana literatura... popatrz sama kto ją tworzy: Żyd (Lem), biseksualista (Clarke), wariat (Dick), feministka (Le Guin), faszysta (Heinlein), kolejny Żyd, w dodatku ruski (Asimov)... lepiej tego nie czytać ;D
« Ostatnia zmiana: Października 27, 2009, 04:33:53 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 7023
    • Zobacz profil
Re: Ursula K(roeber). Le Guin
« Odpowiedź #4 dnia: Października 27, 2009, 11:44:39 pm »
Cytuj
Z tym, że Ekumena była pierwsza. A ogólnie idee jednoczenia Europy, świata itp. występowały znacznie wcześniej np. u Wellsa.
Byc moze dlatego tak pomyslalam bo rok wydania Lewej to 1969 a lata 50/60 to traktaty rzymskie, EWG, EWWiS, Euratom itd...czyli podstawy Unii.Pomyslalam ze Pani Urszula ulegla fantastycznemu pomyslowi idei jednosci;)

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 7023
    • Zobacz profil
Re: Ursula K(roeber). Le Guin
« Odpowiedź #5 dnia: Października 28, 2009, 05:45:36 pm »
Najchetniej usunelabym moj poprzedni post;)ale slowo sie napisalo...akurat w Lewej rece owa Ekumena...jakkolwiek jest pretekstem do opowiedzenia historii Zimy..nie gra glownej roli.Coz...jestem pod wrazeniem:)Sadzilam ze to bedzie jakas saga ludzi lodu w kosmicznym wydaniu...diametralnie zmienilam zdanie kiedy zaczela sie podroz przez Lod.Chyba Urszulka ujela mnie m.in. tym ze na prawie kazda pojawiajaca sie watpliwosc znajdowalam odpowiedz pare stron dalej...tak jakby autorka wiedziala w ktorym miejscu czytelnik pomysli sobie zarazarajakto?:)Bylam ciekawa jak wybrnie z nieuniknionego kemmeru na Lodzie...nie spodziewalam sie takiego wywazonego opisu.Moze dala to ucieczka w dwustronna narracje?Ta myslomowa...niech tam!;)Poukladana,czysta i przejrzysta ksiazka:)Sprobuje sie z Wydziedziczonymibo mam w domu.
Troche z innej beczki ale a propos tej walki z zima, sniegiem...o granicach wytrzymalosci i przyjazni jest dobry film z idiotycznym polskim tytulem:
http://czekajac.na.joe.filmweb.pl/f108123/Czekaj%C4%85c+na+Joe,2003/opisy

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16745
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Re: Ursula K(roeber). Le Guin
« Odpowiedź #6 dnia: Października 28, 2009, 08:06:08 pm »
Najchetniej usunelabym moj poprzedni post;)ale slowo sie napisalo...akurat w Lewej rece owa Ekumena...jakkolwiek jest pretekstem do opowiedzenia historii Zimy..nie gra glownej roli.

Głównej - nie. Ale sam sposób w jaki ów mobil zabiera się do działania, i sposób w jaki go przysłano ("przyszło bose, w jednej koszulinie" cytując klasyka ;)) mówią o tejże instytucji i jej ideałach bardzo wiele.

Sadzilam ze to bedzie jakas saga ludzi lodu w kosmicznym wydaniu...

Za same takie słowa powinieniem Cię pocałkować i pierwiastek wyciągnąć... ;)

Chyba Urszulka ujela mnie m.in. tym ze na prawie kazda pojawiajaca sie watpliwosc znajdowalam odpowiedz pare stron dalej...tak jakby autorka wiedziala w ktorym miejscu czytelnik pomysli sobie zarazarajakto?:)

Nawiasem mówiąc: to samo podobalo mi się w "Edenie" (który mi się zresztą nie podobał). Nie ma to jak inteligentny Autor, zakładajacy inteligencję czytelnika.

Bylam ciekawa jak wybrnie z nieuniknionego kemmeru na Lodzie...nie spodziewalam sie takiego wywazonego opisu.

Równie wyważony jest, co ciekawe, utworek "Dojrzewanie w Karhidzie", choć traktuje o kemmerze jeszcze bardziej... bezpośrednio.

Sprobuje sie z Wydziedziczonymibo mam w domu.

Polecam. Aczkolwiek nie jest to już klasa "Lewej ręki...". Dobra rzecz, ale tak naprawdę mówi "tylko" o ludziach (czyli robi to co by mogła robić i literatura realistyczna) a więc nie wykorzystuje pełni możliwości jakie niesie ze sobą posługiwanie się konwencją fantastyki naukowej.
« Ostatnia zmiana: Października 28, 2009, 08:28:11 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

liv

  • Global Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6612
    • Zobacz profil
Re: Ursula K(roeber). Le Guin
« Odpowiedź #7 dnia: Października 28, 2009, 10:45:41 pm »
No dobra, zachęciliście mnie. Książka, wydana przez szlachetne WL leży u mnie na półce już 21 roczek, wiec chyba najwyższa pora. Nawet pierwszy rozdział przeczytałem i faktycznie, jak pisze Ola, jest w nim coś zniechęcającego. Ale pociągnę ;), choć nie wiem kiedy skończę z powodu konkurencji. Cóż, może da się symultaniczne z "Awanturami..." :) wiadomego autora, na które cieknie mi ślinka i też już są na półce.
Poza tym z dorobku szanownej Urszuli znam tylko Ziemiomorze w 3 tomach (tomikach raczej), dawno temu czytane, a to raczej za mało by się tu wypowiadać.
A przy okazji, mało znany  (i chyba nieprzypadkowo), polski wkład do rodzimej Ekumeny. Taki trochę nieliteracki Lem.
http://www.kontrowersje.net/node/658
Kiedyś to ludzie mieli życiorysy ;)
« Ostatnia zmiana: Października 28, 2009, 11:19:42 pm wysłana przez liv »
Obecnie demokracja ma się dobrze – mniej więcej tak, jak republika rzymska w czasach Oktawiana

liv

  • Global Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6612
    • Zobacz profil
Re: Ursula K(roeber). Le Guin
« Odpowiedź #8 dnia: Października 29, 2009, 10:01:35 pm »
Taka mądrostka ze szkoły Ekumeny - "Jak działanie nie daje korzyści, zbieraj informacje; kiedy informacje nie dają korzyści, kładź się spać". Spodobało mi się, bo trochę pasuje do mnie. Tyle, że u mnie, w odwrotnej kolejności ;)
Obecnie demokracja ma się dobrze – mniej więcej tak, jak republika rzymska w czasach Oktawiana

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16745
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Re: Ursula K(roeber). Le Guin
« Odpowiedź #9 dnia: Października 29, 2009, 10:50:02 pm »
Taka mądrostka ze szkoły Ekumeny - "Jak działanie nie daje korzyści, zbieraj informacje; kiedy informacje nie dają korzyści, kładź się spać".

Pamiętem :). Niby powieść jest serio, nawet bardzo serio, ale jak przeczytałem to zdanie buchnąłem dzikim śmiechem.

Z tym, że fajne to jest, pokazuje "człowieczeństwo" Ekumeny i jej oficjeli. Bardzo to rożne od - b. typowego dla klasycznej SF - klimatu papierowego heroizmu. Humor taki trochę ze szkoły Zen. Jedno zdanko i już zaczyna się lubić tego międzyplanetarnego molocha, skoro dokonał cudu - stworzył biurokratów mających poczucie humoru  ;).






Edit: w postach założycielskich ;) pisałem dużo o rozmachu (wszech)świata Ekumeny, a tak naprawdę nie w tym rozmachu rzecz. Te - wbrew pozorom - nie space opera; siłą tej prozy jest co innego: wiarygodni, b. ludzcy bohaterowie, uniwersalne tematy, ale przede wszystkim demaskowanie różnych kulturowych "oczywistości" i stereotypów, pokazywanie, że to tylko przypadek, że mogło być inaczej; zmuszanie czytelnika na spojrzenie na nasze ziemskie sprawy z dystansu, przy jednoczesnym emocjonalnym zaangażowaniu go w opowiadaną historię...
« Ostatnia zmiana: Listopada 07, 2009, 03:02:33 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 7023
    • Zobacz profil
Re: Ursula K(roeber). Le Guin
« Odpowiedź #10 dnia: Października 29, 2009, 11:47:09 pm »
Taka mądrostka ze szkoły Ekumeny - "Jak działanie nie daje korzyści, zbieraj informacje; kiedy informacje nie dają korzyści, kładź się spać". Spodobało mi się, bo trochę pasuje do mnie. Tyle, że u mnie, w odwrotnej kolejności ;)

a jak nie mozesz zasnac?;)...to ogladasz Siodmy kontynent Haneke i masz zszarpane nerwy;)

liv

  • Global Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6612
    • Zobacz profil
Re: Ursula K(roeber). Le Guin
« Odpowiedź #11 dnia: Października 30, 2009, 02:07:00 am »
Cytuj
a jak nie mozesz zasnac?Wink
Ja? Nie mogę zasnąć? :D
Jeśli dziwi cię godzina pisania tego posta, to wiedz, że właśnie wstałem. I budzi się we mnie zwierzę. Coś czuję, że to będzie znów... leniwiec. Tak - to on. Idę spać. Informacje pozbieram później.
Obecnie demokracja ma się dobrze – mniej więcej tak, jak republika rzymska w czasach Oktawiana

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16745
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Re: Ursula K(roeber). Le Guin
« Odpowiedź #12 dnia: Października 30, 2009, 02:54:12 pm »
Hmm... Też nie mogłem zasnąć, ale nie wchodziłem już zapełniać Forum swoimi produkcjami. Czytałem se (olka, wszystko przez Ciebie ;)) "Cztery drogi...": powinno być  "Cztery harlequiny"  ;D. Bo to są proszpaństwa historie o miłości. Każda z tych historii mówi o przełamywaniu barier obcości przez miłość (w jednym wypadku miłość platoniczną, niezrealizowaną, rozgrywającą się tylko w głowach bohaterów). To kto kogo kocha i na jakim tle to zachodzi mówi prawie wszystko o zachodzących przemianach społecznych, w skali planetarnej i ponadplanetarnej. Przełamanie lodów w planie indywidualym poniekąd pokazuje te same procesy w skali globalnej, a losy bohaterów splatają się ze sobą (pokazujac czasem jak różnie tą samą postać mogą postrzegać dwie różne osoby, które poznały ja w różnym czasie i miejscu).

Le Guin pokazuje nam jak wielkie procesy społeczne zmianiają ludzkie jednostki, ale też, że biorą się z tego co zachodzi między jednostkami, i to niekoniecznie wielkimi, ponadprzeciętnymi (choć spora część z ósemki bohaterów swoje miejsce w historii znajdzie), a zwykłymi ludźmi usiłującymi odnaleźć się w świecie. (Jedyny z bohaterów, który czuje się od początku powołany do rzeczy nadzwyczajnych dokonuje ich, ale płaci za to sporą cenę, takze wewnętrzną, i odchodzi z polityki w poczuciu klęski.)

Mówię "ludźmi", bo Haińczycy, Werelianie i mieszkańcy Yeowe są wlaśnie ludzcy (z jednej strony to zaleta: nie są tak papierowi jak większość postaci z SF; z drugiej wada - o tych samych sprawach mogłaby traktować powieść realistyczna), zaś w dziejach Werel i Yeowe znajdziemy aluzje do niewolnictwa powszechnego w XIX wieku w obu Amerykach, ruchów wyzwoleńczych, Afryki postkolonialnej, apartheidu; a także lekkie nawiazania do Wietnamu, i wiktoriańskiej sztywności obyczajów.

Cieszę się, że wróciłem do tej książki. (Choć nie wiem czy zżymać się na konsekwentny utopizm Le Guin, czy go chwalić?)


Edit: wspomniałem o człowieczeństwie bohaterów, o perspektywie zwykłych jednostek... zatem coś a'propos:
http://www.depauw.edu/sfs/backissues/7/leguin7art.htm
Tak, to jest świadomy wybór autorki, stanowiący świadomy sprzeciw wobec typowego dla SF (po prawdzie obecnego nawet u Mistrza) elitaryzmu, seksizmu itp.
« Ostatnia zmiana: Lipca 12, 2012, 05:58:50 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 7023
    • Zobacz profil
Re: Ursula K(roeber). Le Guin
« Odpowiedź #13 dnia: Listopada 03, 2009, 04:16:29 pm »
Trzeba metodycznie podejsc do Orszulki;)...skonczylam Wydziedziczonych (ang tytul The Dispossessed lepiej wg mnie oddaje "ducha" powiesci bo zawiera w sobie slowo posses ktore jest czyms co odroznia Anarresyjczykow od reszty swiata).
Malo fiction w tym SF;)Raczej hiperbola ziemskich problemow...Urras i Anarres pretekstem do rozwazan nad skrajnymi systemami spoleczno-politycznymi i wolnoscia czlowieczych poczynan.Odwrotnie do Lewej...nie ma zniechecajacego poczatku ale i nie ma "wienczacego dzielo" konca;)Trzeba przyznac ze Le Guin jest bystra obserwatorka rodzaju ludzkiego.Dosyc pesymistyczny wniosek przeziera z Wydziedziczonych: na jakim swiecie nie zylibysmy, jak rozna bylaby organizacja spoleczenstwa - wolnymi byc nie mozemy.Nawet w anarchistycznym panstwie w koncu wyewoluuje Wladza.Jedyne "wykrety" ktore nam...wg autorki... zostaja to wspolpraca z czasem i podkreslany wielokroc "powrot do domu".
Trudno zyc w swiatach kreowanych przez Le Guin...a przeciez jakos dajemy rade;)
Coz Q...wobec ponizszego zaczynam czytac kosmiczne harlequiny;)

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16745
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Re: Ursula K(roeber). Le Guin
« Odpowiedź #14 dnia: Listopada 04, 2009, 01:54:01 pm »
Malo fiction w tym SF;)Raczej hiperbola ziemskich problemow...

I tak już będzie w co lepszych powieściach SF pani Ursuli (gorszych i tak nie ma co czytać). "Lewa ręka..." jest tu jednocześnie wyjątkiem, i punktem szczytowym...

.Dosyc pesymistyczny wniosek przeziera z Wydziedziczonych: na jakim swiecie nie zylibysmy, jak rozna bylaby organizacja spoleczenstwa - wolnymi byc nie mozemy.Nawet w anarchistycznym panstwie w koncu wyewoluuje Wladza.

Jest to wniosek b. podobny do tego jaki wyartykułował Orwell w "Folwarku zwierzęcym".

Trudno zyc w swiatach kreowanych przez Le Guin...a przeciez jakos dajemy rade;)

Czy ja wiem, czy są gorsze od świata, który mamy za oknem? Moze nawet mniej krawawe od niektórych jego zakątków.

ps. pożytek z z żyjącego pisarza jest taki, że wciąż może zaskakiwać ;)... oto recenzja nowej powieści Le Guin, kolejnego eksperymentu w jej dorobku (po SF, fantasy, utworach pisanych z punktu widzenia roślin i zwierząt i prozie parahistorycznej z dziejów wymyślonego - ale należącego do "naszego" świata państwa); zatytułowanej "Lawinia" i będącej powieścią historyczną z mitycznej przeszłości Rzymu (główna bohaterka zostaje żoną legendarnego Eneasza - ocalałego z Troi i protoplasty pierwszych władców Rzymu):
http://esensja.pl/ksiazka/recenzje/tekst.html?id=8484

EDIT:
Tadeusz Borowski – wspominając czasy, gdy był więźniem Auschwitz – pisał:
„Teraz dopiero poznałem cenę starożytności. Jaką potworną zbrodnią są piramidy egipskie, świątynie i greckie posągi! Ile krwi musiało spłynąć na rzymskie drogi, wały graniczne i budowle miasta!. Ta starożytność, która była olbrzymim koncentracyjnym obozem, gdzie niewolnikowi wypalano znak własności na czole i krzyżowano za ucieczkę.
Ta starożytność, która była wielką zmową ludzi wolnych przeciw niewolnikom!
Pamiętasz, jak lubiłem Platona. Dziś wiem, że kłamał. Bo w rzeczach ziemskich nie odbija się ideał, ale leży ciężka, krwawa praca człowieka. To myśmy budowali piramidy, rwali marmur na świątynie i kamienie na drogi imperialne, to myśmy wiosłowali na galerach i ciągnęli sochy, a oni pisali dialogi i dramaty, usprawiedliwiali ojczyznami swoje intrygi, walczyli o granice i demokracje. Myśmy byli brudni i umierali naprawdę. Oni byli estetyczni i dyskutowali na niby.
Nie ma piękna, jeśli w nim leży krzywda człowieka. Nie ma prawdy, która tę krzywdę pomija. Nie ma dobra, które na nią pozwala.
Cóż wie starożytność o nas? Zna przebiegłego niewolnika z Terencjusza i Plauta, zna trybunów ludowych Grakchów i imię jednego tylko niewolnika – Spartakusa. Oni robili historię i byle zbrodniarza – Scypiona, byle adwokata – Cycerona czy Demostenesa pamiętamy doskonale.
Zachwycamy się wycięciem Etrusków, wybiciem Kartaginy, zdradami, podstępem i łupiestwem. Prawo rzymskie! I dziś jest prawo!”


Jakoś mi to jakoś koresponduje ze sposobem w jaki Le Guin patrzy na świat, i na historię. I stara się oddać sprawiedliwość wszystkim stronom.
« Ostatnia zmiana: Listopada 06, 2009, 12:23:55 am wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki