Stała Plancka i długość Plancka to różne sprawy. Nie bedę udawał, że to rozumiem, bo piorun z jasnego nieba mógłby trzasnąć i mnie zabić za to, ale stała Plancka była (jest) zaproponowaną przez niego (i to kiedy? Przed końcem XIX w!) stałą fundamentalna jak stała grawitacji itp i służy do skwantowania energii. Mianowicie wówczas paradoks panował taki w teorii klasycznej, że ciało o okreslonej temperaturze powinno wypromieniowywać tym więcej energii, im większą częstotliwość tego promieniowania (czyli powiedzmy jaśniejszą barwę) się rozpatruje. Krótko mówiąc doświadczalnie wiadomo było, ze powiedzmy papieros żarzący się najwięcej energii wypromieniowuje w zakresie jekiejśtam podczerwieni, a z teorii wychodziło, że powinien więcej dużo w nadfiolecie i wraz ze skracaniem rozpatrywanej częstotliwości rośnie to do nieskończoności. Planck zaproponował, że energia wypromieniowywana jest w "paczkach" (kwantach) i dzieje się to wtedy, kiedy paczka się "zapełni" energią wg wzoru E=h*v, gdzie h to owa stała Plancka a v to rozpatrywana częstotliwość promieniowania. Jeśli v jest olbrzymia, to ilość energii potrzebna do zwypełnienia takiej paczki również jest duża i w związku z tym jest większe prawdopodobieństwo, że nim zostanie wypełniona duża paczka energię skradną mniejsze paczki, czyli kwanty energii o dłuższej fali. To tłumaczyło dzwonowaty kształt doświadczalnie uzyskanych krzywych promieniowania ciał.
Długość (czas, masa itd.) Plancka to nie wchodząc w szczegóły najmniejsze możliwe teoretycznie do zmierzenia wielkości (dużo mniejsze od tego, co faktycznie jesteśmy w stanie zmierzyć). Mniejszych wartości odległości czy masy po prostu nie ma w sensie, że nie można na gruncie obecnej wiedzy podać żadnego sposobu, jak można by je zmierzyć.