Myślę sobie, że każde przegięcie jest złe... Różnica jest ta, że ja - nie chodząc do kościoła - nie krzyczę na nikogo, że ma przestać (tak naprawdę, to zazdroszczę wierzącym, ale nie mówcie tego rydzykom...
). Uważam, że jak ktoś ma wiarę i wierzy, to pięknie bardzo, ma prawo chodzić do kościoła, na roraty i nocne czuwania. Ma też prawo próbować mnie nawrócić - przykładem, gadaniem, rozprawą naukową, piosenką i co jeszcze wymyśli. Bo jego religia nakazuje mu zadbać też o zbawienie mojej biednej zbłąkanej duszy. Ale nie ma prawa narzucać mi swej wiary siłą! Także siłą używaną w majestacie prawa. Bo to nie jest żadne nawracanie, tylko zwyczajna chamska przemoc. Nawet jeśli ktoś zapisze ją w konstytucji.
A co do tego filmiku to myślę sobie tak:
zakładając, że tych "two fathers" pociągają mężczyźni, a nie chłopcy, nie sądzę, żeby zrobili mu jakąkolwiek krzywdę fizyczną, nie sądzę też żeby narzucali mu swoją orientację, chociaż może rzeczywiście wychowanie w takiej rodzinie spowoduje, że łatwiej będzie mu zdecydować się na rozmaite eksperymenty... Myślałam sobie też, że to bardzo trudne dla dziecka być wychowywanym w domu tak nietypowym - może stać się obiektem niewybrednych żartów nie tylko ze strony rówieśników (a to jest wystarczająco bolesne) ale także "pedagogów". Więc podjęcie decyzji o zgodzie na taką adopcje jest dyskusyjne z tego względu. Może nawet bardziej z tego niż z powodów obyczajowo-seksualnych.
Ale z drugiej strony... byliście kiedyś w domu dziecka? Przez dobre 5-6 lat poprzez Caritas i różne inne instytucje zetknęłam się z wieloma dzieciakami z domów dziecka albo też rodzin, o których powiedzieć patologiczne, to pochwalić... To też nie jest normalne, dziecko będące małym trybikiem w masie, ważne tylko jako punkt na liście, pozbawione ciepła, pod "opieką" pań, które spędzają dzień włączając telewizję i oglądając z dziećmi jak leci wszystko. Bez rozmów, bez zabawy, czasem dzieciaki mają dla zachowania pozorów rozłożone zeszyty... Takie dzieciaki też są wyśmiewane w szkołach (gorsze, biedne, z bidula, głupsze, gorzej ubrane, no i - bez mamy i taty) i jeszcze na dodatek nie mają oparcia w domu... No, chyba, że jest rodzeństwo - a są takie sytuacje, na przykład na koloniach było 6 sióstr z domu dziecka, a w domu jeszcze brat i najmłodsza. Oczywiście, tez na najlepszej drodze do bidula...
Wcale nie jestem pewna, co jest gorsze, wcale...