No tak, taka by sie zdawalo zwykla, nienadzwyczajna opowiastka, a jaka burza mozgow sie zerwala!
Istotnie problem w tym opowiadaniu poruszony jest jednym z najbardziej fundamentalnych: wladza-wojna-rozum-brak wojny. Mysle ze Lemowi chodzilo o to, ze "kosmos jako taki caly jest cywilny". Tworzenie armii, potworne marnotrastwo energii w celu masowego zabijania to, jak sie na to spojrzy z dystansu jest totalnym szalenstwem. Armie, wraz z ich logistyka, wyposarzeniem sa tworzone by rozwiazywac problemy, ktorych na poczatku nie ma; one sa tworzone przez ludzi, a spoleczenstwa pod wodza oszolomionych/psychopatycznych przywodcow wchodza w spirale szalenstwa, ktora nie sposob przeciac. System rosnie, wzmacnia sie, komplikuje, zatacza coraz wieksze kregi, jest przekazywany z pokolenie na pokolenie, tworza sie okoloarmijne instytucje, urzedy, tradycja, w koncu to szalenstwo wchodzi w kulture wielka rzeka, zmienia ja, urasta do rangi czegos chwalebnego, wielkiego, cudownego, czystego i pieknego. " Rzuce (cos tam...) wraz z (czyms tam..., szynglusem{?} [zgaduje
]), na bagnety rusze klusem!", "Wojsko gwintowane", "(...) kochal sie w krzepie swojackiej i gorzalce na prochu". Nie moge podac dokladnych cytatow, bo cytuje z pamieci jeno. Wiecie o co chodzi... No i jak z tego wybrnac?! Tylko przez rozum! Problem najwiekszy w tym, ze czlowiek im go wiecej w grupie, tym bardzie durnowacieje! Jednostki, z osobna brane, nie sa najglupsze, ale zlane w spolecznosci, coraz mniej sa ludzkie, rozumem sie kierujace, a coraz bardziej zwierzece, reagujace na najbardziej prymitywne bodzce i coraz prymitywniej reagujace. Co smieszne, duzo latwiej w zbiorowosciach wywolac negatywne odruchy, agresje, niz naklonic je konstruktywnej wspolpracy. Dodatkowo tak poroniona instytucja jak armia, ma konkretny cel, do jakiego uzywa czlowieka/ludzi, a cala jej struktura i procedury zmierzaja ku jednemu: pozbawienia wlasnego zdania i przygotowanie do posluszenstwa i zabijania. Widzialem program, w ktorym prezenter wzial udzial w kilkutygodniowym szkoleniu militarnym, by sprawdzic wlasnie mechanizmy technik, sluzacych do zmiany przecietnych ludzi w mordercow, ekchm...sorry: zolnierzykow. Wszystko polega na dwoch czynnikach:
-
stopniowym podwyzszaniu progu niecheci do zabijania
- poczucia wspolnoty z grupa
(to jest najbardziej zalosne, bo otwiera pole na wszelkie manipulacje. Poprzez pozytywne odczucia/instynkty da sie zargumentowac/uzasadnic wszelkie ku**stwa
.
Pulapka G. polega wiec na tym, ze owszem, skonsolidowanie jednostek doskonale, daje jednego ducha, jedna mysl, ale nie jest to wraz ze wzrostem wielkosci coraz glupsza masa, podatna na manipulacje, albo wrecz rozkazy, ale wraz ze wzrostem grupy wzrasta jej swiadomosc, inteligencja, rozum, a w koncu madrosc, ktora potrafi przebic sie przez narzucone na nia kolejne, grube kokony szalenstwa i wyjsc na jasny przestwor oceanu antyarmijnosci, antyprzemocowosci. I tu konczy sie wszelka militarnosc, a zaczyna logiczna harmonia.
Wiedz PRAWDZIWA madrosc
musi odrzucic przemoc i slepe posluszenstwo niewydazonym ideologiom, poniewarz sa one wewnetrznie sprzeczne, wiec nielogiczne. Oczywiscie warunkiem powodzenia musi byc powszechnosc tego pomyslu, bo jesli nie, to ci bardziej logiczni zostana roz*******eni, przez tych mniej logicznych, acz dostatecznie zorganizowanych.
Stad Trurl i Klapaucjusz musieli dzialac razem i rownoczesnie (fajne te kolory)
Ale to wszystko: Logika/madrosc jako wyjscie z wojennego szalenstwa to jedno z wyjsc. Pisaliscie duzo o tym, ze rozum chroni przed wojennymi bledami, ale jest i inne wyjscie. Sa bardzo prymitywne, niewielkie spolecznosci tak zwanych dzikich (na Boga! Kto tu jest dziki?), ktore nie maja problemow z wojnami i zbrodniami i zyja sobie w swietnej harmonii, bez wielkich madrosci, inteligencji, o technologii nie wspominajac. Fakt faktem, ze takich spolecznosci nie ma za wiele...