Nie uważasz,że ci się sztuka pomyliła z "delikatnym" naginaniem teorii Snerga,przez linkowanego autora.
Wydaje mi się, że pozwoliłem sobie na płochą grę słów całkiem świadomie.
Dalej: zgadzam się, że
linkowany autor znacząco nagina teorie Snerga zapuszczając się w regiony, w które jego mistrz nigdy się - co trzeba mu przyznać - nie zapuszczał, to jest na obszar klasycznego ezoterycznego bełkotu.
Nie zrozum mnie źle. Umysł Snerga niewątpliwie był ponadprzeciętny, zaryzykuję nawet tezę, że w jakimś stopniu genialny, wysiłek jaki włożył w chęć ogarnięcia umysłem Wszechświata budzi mój szczery szacunek, jednak samotny umysł pozbawiony w dodatku systematycznej, akademickiej wiedzy, mający ponadto skłonność do oderwanych od empirii uogólnień nie mógł podołać postawionemu sobie zadaniu tworząc dość ciekawe systemy filozoficzne i pseudonaukowe, bezpłodne jednak w sensie poznawczym.
(Nawiasem mówiąc: los zetknął mnie kiedyś z osobą, która - należąc w swoim, politechnicznym zresztą, zawodzie - do ścisłej krajowej czołówki, miała podobną obsesję zrozumienia
wszystkiego i tworzyła na własny użytek podobne teorie-na-miarę-dość-wszechstronnego-laika dotyczące dość licznych dziedzin, np. medycyny.
Teorie wszechmocy prof. Jacyny czy - znacznie silniej podszyte psychozą - wywody słynnego dr.inż. Pająka przypuszczalnie też się gdzieś tu kwalifikują.)
Spójrzmy choćby na "teorię psychologiczną" z jednej z późniejszych snergowych powieści:
http://www.snerg.lh2.pl/teorie/teoria_bezpieczenstwa.htmlJest na swój sposób elegancka, jednak nawet okiem laika można zauważyć jej "rozłażenie się" z empirią w szczegółach.
Nic dziwnego wiec, że bohaterem wczesnych, szkoda, że zaginionych, opowiadań Snerga, był (vide
wspomnienia ex-Snergowej)
pachnący średniowieczem mnich-filozof. W tworzeniu takich teorii jest bowiem coś scholastycznego (i tu spotykają się mistrz z wspomnianym bełkocącym
wyznawcą).
ps. jak widzisz w/w stronę znam...