>> Karlos
Trzeba umieć wyznaczyć swojej ambicji pewne granice.
Twierdzisz, posługując się swoim specyficznym poczuciem humoru, że cywilizacja, która ma w zasięgu wszystkie planety swojego układu gwiezdnego jest, cytuję, ,,pchłą''. Taki zasięg to jednak - patrząc oddolnie - wiele, w porównaniu np. z możliwościami istniejącej na Ziemi (multikolonialnej) cywilizacji mrówek, która ma z zasięgu jedynie część swojej własnej planety. Nie muszę ponadto dodawać, że mrówki, egzystując w takiej sytuacji, są od ludzi o wiele szczęśliwsze.
Z drugiej strony, patrząc odgórnie - nietrudno wyobrazić sobie cywilizację, która, posiadłszy techniki podróży międzygwiezdnych, opanowała całą galaktykę. Galaktyka to relatywnie sporo, średnio dziesięć miliardów gwiazd. Niemniej jest statystycznym pewnikiem, że wśród członków tej cywilizacji znajdą się malkontenci, twierdzący, że władztwo w jednej tylko galaktyce to tak, jakby być pchłą ledwie. Żeby tak, Panie, choćby jakąś supergrupę, czy metagalaktykę posiąść, ot... i tak dalej.
Z kolei twoje fenomenalne wręcz podejście do słowa ,,daleko'', i bagatelizacja odległości równej kilkuset milardom kilometrów, budzi we mnie wręcz freudowskie skojarzenia. Poza tym nie można jeszcze niestety powiedzieć, że ,,dolecieliśmy do Plutona''. Ludzie dolecieli najdalej do Księżyca, zaś z sondami sprawa jest bardziej skomplikowana. Z jednej strony przeznaczona do zbadania Plutona sonda "Deep Horizons" ma okno startowe w przyszłym roku i oczekiwany czas dotarcia 2015, a z drugiej strony Voyagery, które koło Plutona nie przeleciały, dawno zostawiły juz za sobą obłok Oorta, i żegnają się powoli z heliopauzą. A więc jedną nogą jesteśmy na księżycu, a drugą już poza Układem Słonecznym.
Jeśli zaś chodzi o zakrzywianie przestrzeni, to zalecam zejście na Ziemię. Z termodynamiki wynika, że istnieje realna, niezerowa szansa, że kaktus zmieni się w świnkę morską, ale jakoś nikt z tego powodu kupuje kaktusów, zakładając chodowlę świnek.