A teraz post bieżący (był gotowy już w piątek...

) :
----------------------------------------------------
Płynny tlenRozdział, który mnie poruszył, i to nie z powodu sugestywnego opisu samobójczej próby Harey, ale bardziej rozmowy, która potem miała miejsce między nią a Kelvinem.
(np.
"-Chcesz umrzeć?
-Chyba tak." )
W tym rozdziale dostajemy chyba najpełniejszy opis pewnej ,,harmonii'' jaka panuje między Kelvinem i Harey, ponieważ wykładają kawę na ławę i mówią otwarcie o tym, co każde z nich myśli i czuje, Harey uświadamia sobie kim jest, a Chris wcale nie czyni wysiłków, żeby wmówić jej, że tylko się jej wydaje. Harey nawet sama nazywa się dręczącą Chrisa torturą, która jest tym dokuczliwsza, że miła i kochająca.
Opis próby samobójczej i następującej po niej regeneracji ciała nie dziwi, zważywszy że ,,goście'' powstają tak jak powstają - cóż zatem za problem, by mogli się regenerować. Można się było tego spodziewać.
Zdziwiłem sie natomiast nielekko, gdy w tym rozdziale przeczytałem jak to Chris miał ,,widzenie'' z Gibarianem - czytałem książkę na tyle dawno temu, że myślałem iż motyw ten wymyślił sobie sam Soderbergh. Teraz widzę, że jednak był zaczerpnięty z oryginału...
RozmowaTu Snaut wykłada Kelvinowi na temat motywacji tego drugiego. Rozdział świetnie opisuje motywację Chrisa, tę jego niemoc pogodzenia się z rzeczywistością i determinację, by przyłożyć ręki do zniszczenia Harey. Uwidacznia się to najpełniej, gdy Snaut pyta go co zrobiłby, gdyby Harey była dręczącą go maszkarą, na co Kelvin bez wahania zapewnia, że by się jej pozbył. Potem Chris już niczego nawet przed sobą nie ukrywa, (,,Tak, trzeba udawać, trzeba kłamać wciąż i zawsze.''). Niemnej już w rozdziale ,,Sny'' przyznaje, że ta męka nie może trwać wiecznie.
Myśliciele Niezbyt przekonujący rozdział, gdzie panowie Sartorius i Snaut używają Kelvina w roli królika laboratoryjnego podłączonego do krótkofalówki sprzężonej z EEG. Eksperyment jest porażką w całej rozciągłości - wszak ocean nie reaguje na fale w najmniejszym choćby stopniu. choć z drugiej strony, byłoby pewną śmiałością sądzić, iż ludzcy badacze byliby w stanie pojąć odpowiedź. Pełne zobojętnienie Snauta i Sartoriusa na obecność Harey też nie jest banalne: weźmy pod uwagę, że (jak mówił Snaut), tylko Kelvin ma ,,odmienny'' niż oni stosunek do swojego gościa, przy czym powiedział to w taki sposób, jakby uważał iż podejście jego i Sartoriusa jest lepsze niż podejście Kelvina. A tymczasem Kelvin współistnieje ze swoim gościem daleko bardziej harmonijnie od nich - wszak Sartorius ze swojego gościa jest tak zadowolony, że nikomu nie pozwala go zobaczyć, Snaut zaś swojego zamyka w szafie.
Ciekawą częścią rozdziału jest kolejna, sążnista porcja historii solarystyki.
SnyOpis koszmarów Kelvina i jego rozmowy z pijanym Snautem; mnie się ów drugi motyw wydał daleko przyjemniejszy. Sny były przerażające, niewykluczone, że ocean 'maczał w tym łapy'. snaut uważa, że Kelvin jest już na równi pochyłej, po której przejechał się Gibarian; hmm trudno powiedzieć czy ma rację. Wątpię, żeby Kelvin był już na tyle zdesperowany, żeby zechcieć ze sobą skończyć.