Jeszcze parę dni temu rozmyślałem, że warto by podzielić się gdzieś w necie swoimi przemyśleniami na temat twórczości Lema... Bo czytam Go od około czterdziestu lat! Od wczesnej podstawówki, wszystkie książki po kolei jak wychodziły. Potem z wiekiem wracałem do nich ponownie i wielokrotnie. Za każdym odkrywałem coraz to nowe warstwy. To była moja Biblia. Starzałem się razem z Pirxem i razem z nim przechodziłem smugę cienia. Gdy zginął w Lesie Birnam, poczułem, że coś powoli się kończy. Ciągle jednak na duchu trzymała mnie myśl, że Lem wciąż pisze. Był dla mnie punktem odniesienia, a jego niesłabnąca z wiekiem niesamowita sprawność intelektualna dodawała otuchy.
Dziś stało się to co kiedyś musiało się stać. Co dalej? Czy spotkamy się na "Eurydyce"? Czy będziemy pamiętali nasze przeszłe życie...
Na razie mi ciężko...