Lem nie żyje... Miał chyba już dosyć tego naszego światka z jego przyziemnością, wałkowaniem w kółko przez tysiąclecia tych samych tematów, robieniem sobie nawzajem przez tysiąclecia tych samych świństw.
Z jego felietonów i wywiadów publikowanych w ostatnich latach wyzierała twarz człowieka coraz bardziej smutnego i zgorzkniałego.
Ale dla mnie prawdziwy Lem to autor książek, które mnie ukształtowały, zaraziły głodem wiedzy, chęcią zrozumienia, przekonaniem, że nie jest wstyd marzyć o "ogólnej teorii wszystkiego" nawet jeśli się nie wierzy w możliwość jej stworzenia.
Nigdy więcej nie wyjdzie już nic spod jego pióra, nikogo już nie skrytykuje, nie załamie rąk nad ludzką głupotą. Co gorsza - nie skomentuje doniesień na temat kolejnych odkryć i sporów naukowych, nie podda ich przenikliwej analizie, nie wywiedzie dalekosiężnych konsekwencji na przyszłość.
Odtąd aż do końca czasu jaki mi jeszcze pozostał, będę musiał radzić sobie sam, zdany na własny rozsądek ale bez Jego wizji i geniuszu.
Pocieszam się tylko, że może doczekam jeszcze odpowiedzi na choćby parę z pytań nad którymi On się zastanawiał.
Smutno...