W nagrodę że żyjecie mam taką anegdotke o LEMie. Mam nadzieję, że jeszcze jej tu nie puszczano. Niestety nie mogę jej dokładnie przepisać z książki, bo chałupa w remoncie a książki w paczkach.
Słyszeliście pewno o misji Apollo 13? Teraz zresztą chyba ma być powtórka filmu o tym tytule, zrealizowanego na podstawie książki autorstwa głównego bohatera wydarzeń - dowódcy misji Jima Lovella. Książka jest oczywiście lepsza, bo więcej w niej smaczków. Dla tych co nie są zorientowani: W trakcie misji Apollo 13, w której trakcie miało mieć miejsce trzecie lądowanie na Księżycu, już po starcie, kiedy Apollo 13 nieodwołalnie oddalał sie od matki Ziemi, modułem załogowym targnął wybuch. Z początku astronauci sądzili, że to jeden z nich robi kawały, bo już parę numerów wykręcił, jednak rzut oka na przyrządy - ucieka życiodajny tlen! Wtedy właśnie padły te słynne słowa, które wielu powtarza, choć niewielu wie kto je powiedział pierwszy: HUSTON, MAMY PROBLEM!
W centrum kierowania lotem w Huston postawiono wszystkich i wszystko na nogi, okazało się że eksplodował jeden ze zbiorników z tlenem, powodując duże zniszczenia w Module Dowodzenia a także wyrywając dziurą w jego burcie, powodując w dodatku nieskoordynowany boczny ciąg (kojarzycie z Rozprawą i Calderem?). Moduł Dowodzenia był na szczęście dalej hermetyczny i astronautom nie groziło bezpośrednie niebezpieczeństwo, jednak zostali pozbawieni części akumulatorów (a więc ogrzewania, a na dworze zimno trochę), tlenu no i w ogóle było do d...
Zapadła decyzja, że wszyscy trzej mają się przenieść do dwuosobowego LEMa (Lunar Excursion Module), który był doczepiony na czubku Modułu Dowodzenia i miał służyć - jak sama nazwa wskazuje - do wycieczki i lądowania na Księżycu. Oba moduły były połączone hermetyzowana klapą. LEM miał własne zasilanie z własnych akumulatorów, własne układy podtrzymania życia, własne zasoby tlenu itd. Co prawda miał być ciasną łupiną dla dwóch astronautów, a musiało się w nim zmieścić trzech, ale jakoś sobie radzili - choć utkwiło mi w pamięci, że pod koniec misji wszędzie walały się "próbki" w torebkach foliowych - jak astronauci nazywali własne ekskrementy. Dzielni astronauci pokonali te i inne trudności (kubatura Modułu wynosiła 6,5m3), dygotali z zimna (klapa została otwarta, bo gdyby w Module Dowodzenia wszystko zamarzło nie zdołali by powrócić na żiemię) etc itd itp... Dość, że po bodaj trzydniowej eskapadzie Apollo 13 okrążył Księżyc, a siła jego grawitacji zakręciła statkiem i pchnęła go w objęcia (grawitacyjne) matki Ziemi, do której doleciał po następnych trzech dniach. Korygując nieskoordynowany boczny ciąg astronauci tuż przed wejściem w atmosferę przeszli do Modułu Dowodzenia, włączyli na resztkach akumulatorów elektrykę, zaśrubowali klapę, odrzucili LEMa i ustawiwszy się osłoną ablacyjną w kierunku lotu odbyli "ognisty rajd" prosto w fale Pacyfiku, spadochrony zadziałały, zostali wyłowieni i wszystko się dobrze skończyło.
A teraz anegdota o LEMie.
Kiedy napięcie w Huston opadło i wszyscy już wszystkim rzucili się trzykrotnie w objęcia, ktoś komuś wetknął kartkę:
Rachunek za holowanie pojazdu.
Holownik: LEM
Holowany pojazd: CSM (Command/Service Module - Moduł dowodzenia)
Wystawca: Grumman (Grumman Aircraft Engeneering)
Odbiorca: NAA (North American Aviation)
Kilometrów: 800 000
Cena za kilometr: 5$
Razem: 4 000 000$
Oczywiście kwoty wziąłem z sufitu, bo ich nie pamiętam.
NAA wykonała dlan NASA Moduł Dowodzenia, a zainteresowani na pewno znają takie samoloty ich produkcji jak P-51 Mustang, B-25 Mitchel (ostatnio był film o odwetowym nalocie na Tokio po Pearl Harbour, to właśnie na tych maszynach) czy X-15 (samolot rakietowy, pułap 80km, ich pilotów wg niektórych standardów zalicza się do osób, które były w przestrzeni kosmicznej)
Grumman z kolei sfabrykował LEMa, a znany jest z F-14 Tomcat, A-6 Intruder czy eksperymentalnego X29-A...